Roger Federer nie zwieńczył triumfem pierwszego turnieju pod wodzą nowego trenera, Ivana Ljubicicia. Szwajcar w finale Brisbane International zmierzył się z Milosem Raoniem, którego przez dwa ostatnie sezonu prowadził właśnie Chorwat. Był to zarazem rewanż za zeszłoroczny finał zmagań w stolicy stanu Queensland. Wówczas Maestro zwyciężył w trzech setach. W niedzielę natomiast nie ugrał nawet partii.
Raonić od początku meczu doskonale spisywał się przy własnym serwisie oraz imponował potężnymi zagraniami z głębi kortu. Federer z kolei miał kłopoty z ustabilizowaniem swojej gry na równym poziomie. W piątym gemie, po dwóch wspaniałych bekhendach, Kanadyjczyk stanął przed szansą na przełamanie, ale jego rywal obronił się serwisem. W dziewiątym Raonić znów wywalczył okazje - tym razem dwie. Przy pierwszej popsuł return, ale przy drugiej Federer trafił z bekhendu w siatkę. Tym samym reprezentant kraju spod znaku Klonowego Liścia wyszedł na prowadzenie 5:4, a po chwili zakończył premierową odsłonę.
Federer wiedział, że nie gra na swoim swoim normalnym poziomie. W pewnym momencie rozczarowany cisnął rakietą o kort. Raonić tymczasem prezentował się doskonale. Prócz morderczych zagrań z linii końcowej, świetnie odnajdywał się również w grze przy siatce, do której chodził bardziej ochoczo niż jego utytułowany przeciwnik.
Po kilku gemach drugiego seta Raonić poprosił o interwencję medyczną i udał się do szatni. Po powrocie w grze Kanadyjczyka nie można było dostrzec symptomów jakiejkolwiek kontuzji. Wciąż utrzymywał bardzo wysoki poziom i sprawiał Federerowi wiele kłopotów.
W siódmym gemie drugiej partii Raonić wywalczył przełamanie, przy break poincie popisując się cudownym bekhendem po linii. To postawiło go w komfortowej sytuacji - miał przewagę seta oraz breaka i, aby wygrać, musiał robić to, co wykonuje najlepiej - utrzymywać podanie.
I tak też się stało. Raonić nie napotkał już na swojej drodze żadnych problemów i sprawił niespodziankę, pokonując broniącego tytułu Federera 6:4, 6:4.
W ciągu 87 minut gry Federer zaserwował siedem asów, o jednego więcej od rywala. Ani razu uzyskał breaka, a sam dwukrotnie został przełamany. Aktywna gra Raonicia znalazła swoje przełożenie w statystykach. Kanadyjczyk posłał 20 winnerów (Federer 16), popełnił 22 niewymuszone błędy (Helwet 19) i, co może zaskakiwać częściej atakować przy siatce - 25 z razy, z czego 20 skutecznie, a Maestro "przy sieci" był tylko dziesięciokrotnie i zdobył siedem punktów.
Dla Federera to druga porażka w trzecim finale w Brisbane. Przed dwoma laty uległ Lleytonowi Hewittowi, a w zeszłym sezonie okazał się lepszy właśnie od Raonicia. Łączny bilans Helweta w finałach w cyklu ATP World Tour wynosi 88-48. - Dziękuję kibicom za doping. Byłem w Brisbane po raz trzeci i znów świetnie się tu czułem. Gratuluję Milosowi, który zagrał świetnie. Pokonałem go tutaj rok temu, ale tym razem to on zasłużył na zwycięstwo - powiedział 34-latek.
Raonić, dla którego to ósmy tytuł w głównym cyklu, mówił: - Dziękuję za wszystko. Za każdym razem, kiedy jestem w Brisbane, czuję się tu coraz lepiej. To dla mnie świetny początek sezonu.
W finale zmagań gry podwójnej triumfowali rozstawieni z numerem drugim Henri Kontinen i John Peers , którzy pokonali ćwierćfinałowych pogromców pary Łukasz Kubot / Marcin Matkowski - Jamesa Duckwortha i Chrisa Guccione. Zarówno dla Fina, jak i dla Australijczyka to siódmy deblowy tytuł w karierach, lecz pierwszy wspólny.
Brisbane International, Brisbane (Australia)
ATP World Tour 250, kort twardy, pula nagród 404,7 tys. dolarów
niedziela, 10 stycznia
finał gry pojedynczej:
Milos Raonić (Kanada, 4) - Roger Federer (Szwajcaria, 1) 6:4, 6:4
finał gry podwójnej:
Henri Kontinen (Finlandia, 2) / John Peers (Australia, 2) - James Duckworth (Australia) / Chris Guccione (Australia) 7:6(4), 6:1