- Ten syf musi się skończyć, a zmian należy dokonać zaczynając od szefa LTA, Michaela Downeya, który wykonuje fatalną pracę. Związek nie funkcjonuje tak, jak powinien już od wielu lat. Nie ma sprawnego systemu zarządzania i żadnej wizji - stwierdził David Lloyd.
Były kapitan drużyny narodowej zabrał głos po tym, jak Wielka Brytania po 79 latach sięgnęła po Puchar Davisa. Lloyd wyraził zadowolenie, że już w październiku swoją opinię wyraził Andy Murray, który wizytował National Tennis Centre. Numer jeden brytyjskiego tenisa miał wówczas stwierdzić, że nie zauważył na kortach tego obiektu swoich następców, gdyż poszczególne pomieszczenia pozostawały puste.
We wtorek specjalne oświadczenie wydał szef LTA, Michael Downey. - Doceniamy opinie naszych zawodników na temat rozwoju tenisa w naszym kraju. Jesteśmy otwarci na głos Andy'ego i Jamiego (Murrayów - dop. red.), Dana (Evansa), Dominika (Inglota), Jamesa (Warda) i Kyle'a (Edmunda), co może nam pomóc we współpracy z naszymi partnerami.
Słowa Downeya nie przemawiają jednak do Lloyda, który dwukrotnie bez powodzenia ubiegał się o funkcję szefa LTA. - Ktoś musi ponieść konsekwencję takiego stanu rzeczy. Zatrudnili Boba Bretta jako szefa programu rozwoju młodych graczy, ale ten zrezygnował już po roku i to nie dlatego, że nie był dobry, ale dlatego, że zaproponowali mu niewłaściwe stanowisko. Kiedy prowadzisz firmę, musisz zadbać o odpowiednie osoby, na właściwych miejscach. Zmiany trzeba rozpocząć od góry - stwierdził były opiekun brytyjskiej kadry.
Lloyd oskarżył działaczy o marnowanie pieniędzy. - Corocznie dostajemy 30 mln funtów, które pozwalają nam na swobodne organizowanie Wimbledonu, najlepszego turnieju na świecie, ale jego standard jest wyjątkowo ubogi. To wszystko nie ma sensu. Andy Murray jest wspaniałym zawodnikiem, ale nie mamy zdolnej młodzieży i żadnego systemu - zakończył.
Problem dostrzega również była numer jeden brytyjskiego tenisa a obecnie komentatorka sportowa, Anne Keothavong. - W LTA muszą działać ludzie, którzy pasjonują się naszym sportem. Sporo osób chce coś od siebie dać i robić wiele pożytecznych rzeczy, ale być może są oni traktowani jako szkodnicy - powiedziała zawodniczka, która od zakończenia swojej kariery w 2013 roku wielokrotnie starała się o pracę jako wolontariuszka w National Tennis Centre w Roehampton, ale działacze przystali na jej ofertę tylko raz.