Jeszcze w niedzielę Jerzy Janowicz starał się o największe trofeum w karierze, lecz w finale halowego challengera w Orleanie nie sprostał po trzysetowym boju Janowi-Lennardowi Struffowi. 24-letni łodzianin awansował w poniedziałek na 61. miejsce w rankingu ATP, ale do Mons już nie pojechał, ponieważ wycofał się z powodu kontuzji lewego kolana.
Na uraz ten najlepszy polski tenisista narzeka już od jakiegoś czasu. - Podkręciłem trochę kolano w Stanach - mówił na konferencji prasowej po pierwszym pojedynku wrześniowego spotkania Polska - Słowacja, którego stawką był awans do Grupy Światowej Pucharu Davisa. Mimo problemów zdrowotnych Janowicz pojechał do Sankt Petersburga, a następnie zagrał w Orleanie.
Jak poinformował serwis polski-tenis.pl Janowicz po powrocie z Francji udał się na badania do Warszawy. Wybitny specjalista w dziedzinie ortopedii i medycyny sportowej, doktor Robert Śmigielski, stwierdził, że Polak gra z naderwanym przyczepem więzadła rzepki w lewym kolanie. Kolejne starty łodzianina w męskich rozgrywkach ATP w Wiedniu, Bazylei i Paryżu stoją tym samym pod znakiem zapytania.
#dziejesiewsporcie: genialne zagranie juniorów Barcelony
Ale i dzisiaj określenie go słowami "najlepszy polski tenisista" brzmi nieco dwuznacznie oraz ironicznie.