Roger Federer w trzech setach uporał się z Gillesem Simonem, awansując tym samym do półfinału. Francuz po raz szósty z rzędu musiał uznać wyższość Maestro, który jednak tradycyjnie docenił klasę przeciwnika.
[ad=rectangle]
- To, że pokonałem go sześć razy oznacza, że uwielbiam z nim grać - zażartował Szwajcar. - To trudny rywal, tak było również tym razem. Miałem z nim kilka trudnych spotkań we Francji i Australii, również pięciosetówki. Choć tym razem było to przekonujące zwycięstwo, wciąż uważam, że było ciężko grać przeciw niemu.
- Jestem szczęśliwy, że znów zagram w półfinale. Droga do tego miejsca była bardzo długa, ale wciąż czuję się świeżo i pozostało mi jeszcze sporo energii na, mam nadzieję, świetny mecz z Andym - przyznał tenisista.
To właśnie Andy Murray będzie przeciwnikiem Szwajcara. Zawodnicy mierzyli się ze sobą wielokrotnie. Federer szczególnie wspomina spotkania z 2012 roku, z Wimbledonu oraz igrzysk olimpijskich. - Przed tym meczem przegrał kilka tytułów, ale wiedziałem, że będzie trudno, bo oboje graliśmy dobrze. Zaczął padać deszcz i w trakcie spotkania został zasunięty dach. Podczas igrzysk był zupełnie inny klimat, po nieco słabszym meczu w półfinale z Del Potro, udało mi się awansować i poczułem ulgę, bo wiedziałem, że zdobyłem medal dla Szwajcarii - wspominał Federer.
Szkot od zawsze był ulubieńcem publiczności na Wimbledonie, podobnie jak wcześniej Tim Henman czy Greg Rusedski. Ściany zawsze pomagają gospodarzom, ale Roger Federer również ma tu swoich wiernych fanów. - Mam nadzieję, że publiczność będzie mogła się cieszyć z dobrego meczu. Na przestrzeni ostatnich lat otrzymałem spore wsparcie od kibiców na Wimbledonie. To chyba jednak trochę zależy od tego, kto jest na trybunach danego dnia i kogo zamierza dopingować. Fani tutaj są jednak zawsze przyjaźni i uczciwi. Zawsze lubiłem grać tutaj, nawet przeciwko Andy'emu - zapewnił Szwajcar.