WTA Indian Wells: Zmarnowane okazje Pauli Kani, Lin Zhu lepsza w I rundzie eliminacji

Czwarta rakieta Polski, Paula Kania, zmarnowała prowadzenie 5:1 w pierwszym secie przeciw Chince Lin Zhu. Był to debiut sosnowiczanki w eliminacjach do zawodów rangi WTA Premier Mandatory.

Dzięki serii wycofań z turnieju głównego i eliminacji do zawodów w Indian Wells, Paula Kania uzyskała prawo do walki o pierwszy w karierze występ w imprezie rangi WTA Premier Mandatory. Jej premierową rywalką okazała się rok młodsza od niej Chinka Lin Zhu, która w kwalifikacjach została rozstawiona z numerem 23.
[ad=rectangle]
Spotkanie rozpoczęło się od serwisu młodej Azjatki, która wyszła dość pewnie na prowadzenie. Wtedy do pracy wzięła się sosnowiczanka, bardzo szybko wyrównała i przełamała "na sucho". Przewagę potwierdziła wygraniem własnego podania, choć popełniła w nim dwa podwójne błędy serwisowe. Kania zaskakiwała przy returnie i ponownie do zera złamała przeciwniczkę. Większe kłopoty miała za to wprowadzając piłkę do gry, dopiero za trzecim razem wygrała piątego gema, choć musiała bronić break pointa.

Po dwóch z rzędu przegranych serwisach Zhu wreszcie utrzymała podanie, a serwująca po seta Polka zmarnowała dwie piłki setowe i pozwoliła na powrót w pierwszej partii młodszej tenisistce. Sytuacja dla Kani zrobiła się nerwowa, bowiem rywalka do zera utrzymała podanie i losy tej części meczu zależały od czwartej rakiety Polski w rankingu WTA. Dla znających dość dobrze odporność psychiczną sosnowiczanki było wątpliwe, czy uda się jej domknąć seta. Nasza reprezentantka przegrała podanie do 30. W kolejnym gemie prowadziła 30-0 przy serwisie Zhu, ale ostatecznie na przerwę w lepszym nastroju zeszła rozstawiona tenisistka. Po 46 minutach Polka, mimo prowadzenia 40-15, oddała serwis i pierwsza partia padła łupem Zhu.

Drugi set rozpoczął się tak jak poprzedni, od wygranego gema przez Chinkę, a następnie ataku sosnowiczanki. Jednak nie był on tak imponujący jak kilkadziesiąt minut wcześniej. Polka nie zdobyła pięciu gemów z rzędu, a "zaledwie" trzy. Jak się okazało, był to duży wysiłek dla Kani, która po raz kolejny zmarnowała prowadzenie i Zhu wyszła na 4:3. Rollercoaster podczas polsko-chińskiej batalii trwał dalej, Kania po kilku minutach serwowała po seta. Prowadziła 30-0, a gem zakończył się szczęśliwie dla Zhu. Polska tenisistka znów rozczarowała, a przy 5:5 nie stawiała większego oporu. Po godzinie i 45 minutach reprezentantka Państwa Środka przełamała po raz szósty w meczu sosnowiczankę i wygrała 7:5, 7:5.

To drugi z rzędu mecz, w którym mieszkanka Zagłębia Dąbrowskiego przegrała 5:7, 5:7. Poprzednio, w Monterrey, uległa w takim stosunku Irinie Falconi. Jest to wyraźny sygnał, że Polka nie wytrzymuje presji w ważnych momentach, przez co jej tenis sporo traci. Dodatkowo musi popracować nad drugim serwisem, który w poniedziałek był kopalnią punktów dla rywalki.

BNP Paribas Open, Indian Wells (USA)
WTA Premier Mandatory, kort twardy, pula nagród 5,381 mln dolarów
poniedziałek, 9 marca

I runda eliminacji gry pojedynczej:

Lin Zhu (Chiny, 23) - Paula Kania (Polska) 7:5, 7:5

Komentarze (7)
avatar
Love Wimbledon
10.03.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Ach ta melodia... 
LA
10.03.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Z Falconi bylo dokładnie to samo. Ciągłe przełamania a przy 5:5 niemoc. 
LA
10.03.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Cala Paula Kania. 
avatar
WTA-man
10.03.2015
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Trzeba mieć przekonanie że jest się już tenisistką na jakimś poziomie,
w przeciwnym razie każdy mecz jest przypadkiem. Zapewne polskie dziewczyny myślą że z każdą mogą przegrać i wciąż jest to
Czytaj całość
Seb Glamour
9.03.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
To niestety pokazuje,że czasem trudniejsze jest zamknięcie seta/meczu nawet przy wysokim prowadzeniu niż pogoń za pzreciwnikiem...szkoda oczywiście,choć nie chcę nawet myśleć jak Paula się czuł Czytaj całość