Jerzy Janowicz po porażce z 17-latkiem z Zagrzebia wyglądał na nieźle skołowanego. - Tak naprawdę będę potrzebował jeszcze paru godzin, żeby przeanalizować to spotkanie. Na szybko mogę powiedzieć, że bardzo dziwnie się czułem na korcie. Ciężko przepracowałem ten okres do meczu, czułem się nieźle, grało mi się fajnie. Ale czułem też, że wszystkie siły ponadludzkie będą mi przeszkadzały w wygraniu tego spotkania. To był trzeci taki mecz, że jakaś ściana stała na korcie i nie pozwalała mi wygrać - tłumaczył najlepszy polski singlista.
- Mój rywal bardzo dobrze grał w defensywie i dobrze biegał, ale nie krzywdził mnie, problem był we mnie. Nie mogę powiedzieć, że grałem źle, wiedziałem, że gram dobrze, przez długi czas prowadziłem grę - oceniał Janowicz. - Takie same odczucia miałem jakieś cztery lata temu, kiedy przegrałem w finale Futuresa - dodał.
Łodzianin zaznaczył, że dyskusje z sędziami nie wytrącały go z równowagi, ich błędy również. - Nie mam czegoś takiego, że decyzje sędziów stopują moją grę. To, że dyskutuję, to jest rzecz normalna. Muszę im pokazać, żeby bardziej się skupili na swoich zadaniach. To, że sędzia się myli, nie wpływała na moją grę.
- Nie ma czegoś takiego, że liczę na słabość przeciwnika, zawsze staram się skoncentrować na tym, co mam zrobić. Wiem, na co mnie stać, czego mogę oczekiwać od mojej gry. Nie ma co czekać na słabość rywala - podkreślił Jerzy Janowicz.
Mimo niekorzystnego rezultatu po pierwszym dniu - 0:2 - Polak jest dobrej myśli w kwestii końcowego wyniku meczu Pucharu Davisa. - Ten mecz jest do wygrania, mamy bardzo dobry debel, a ja w pojedynku z Marinem mam szansę wygrać. Czułem się dobrze w piątek, cały czas coś się pojawiało w tym meczu, co dawało mi do zrozumienia, że ten wynik nie będzie mój. Grałem już kiedyś z Marinem, powinno być łatwiej, bo wiem czego się spodziewać po nim - zapowiedział 23-latek.
- Nie byłem przygotowany na taki scenariusz, nie zastanawiałem się nad negatywnym, bo widziałem jak trenują, jak się czują. Brałem pod uwagę pozytywną opcję 2:0 i wydawało mi się to bardzo realistyczne, a tymczasem jest 0:2 i trzeba z tym żyć - skwitował Radosław Szymanik.
Kapitan reprezentacji Polski zauważył, że jego podopieczny reagował na zagrania rywala i szybko wyciągał z nich wnioski. - Wystarczy spojrzeć na Jurka, on się sam pobudza, nasza część ławki też dopinguje. Uczy się przeciwnika podczas każdego kolejnego gema, były korekty, które można było zauważyć, bo zaczął grać więcej slajsa i gry pozycyjnej. W czwartym secie to się opłaciło, bo zaczął wygrywać dużo więcej łatwych punktów. Oczywiście, jest rozmowa, ale to dojrzały zawodnik i wie, jak się zachować - zakończył Szymanik.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!