Grzegorz Panfil mógł występować w Madrasie, miał w planach udział w eliminacjach do turnieju głównego. Dwa tygodnie temu dostał propozycję startu w zastępstwie Jerzego Janowicza w Pucharze Hopmana. Choć gra w imprezie ATP mogłaby przynieść mu punkty do rankingu, zrezygnował z tego na rzecz gry w biało-czerwonych barwach. Nie jest to zaskakująca decyzja, zabrzanin we wrześniu 2011 roku wybrał w niemal ostatniej chwili udział w Pucharze Davisa, przez co nie wystąpił w największym polskim Challengerze w Szczecinie.
Zastępstwo za najlepszego polskiego tenisistę w Pucharze Hopmana spotkało się ze skrajnymi opiniami, ostatecznie Panfil zaskoczył wszystkich, pokonując Andreasa Seppiego (Włoch kreczował, tłumacząc się gorączką) oraz Milosa Raonicia. Tenisista Górnika Bytom dobrą grę prezentował także podczas meczów miksta z Agnieszką Radwańską, ale ostatecznie polska para poległa przeciwko duetowi Kanadyjskiemu (Bouchard / Raonić).
Niewielu spodziewało się zwycięstwa z kanadyjskim bombardierem, ale można było przypuszczać, że Panfil nawiąże walkę, bowiem w minionych sezonach zdarzało mu się trenować z Janowiczem. - Na pewno treningi z Jurkiem pomogły mi, zwłaszcza na returnie, bo obaj serwują z podobną prędkością. Czułem się bardzo dobrze ruchowo na korcie, bardzo dynamicznie. To wszystko za sprawą dobrego okresu przygotowawczego, podczas którego odbywałem ciężkie treningi ogólnorozwojowe ze Zbigniewem Borkiem. Jestem bardzo zadowolony z tej współpracy. Ogólnie cieszę się, że mam fajny zespół: trener Borek, Bartłomiej Dąbrowski, a także mój brat Aleksander i trener Dariusz Łukaszewski. Są to ludzie, na których mogę liczyć i zaufać, jeśli chodzi o przygotowanie - wyjaśnił zabrzanin.
Panfil po raz pierwszy miał okazję mierzyć się z tak wysoko notowanymi zawodnikami (Seppi jest 25., a Raonić 11.), ale mimo to zaprezentował odważny tenis. - Faktycznie miałem ogromny luz, jak chyba jeszcze nigdy. Bardzo dobrze czułem się przed meczami, byłem zmotywowany i skoncentrowany. Fantastycznie się gra, kiedy jest się tak daleko od domu, a mimo to na trybunach słychać doping i polskich kibiców. Od samego przyjazdu do Australii czułem się dobrze, nigdy nie miałem zresztą problemów ze zmianą strefy czasowej. Nawet nie czułem wielkiej różnicy, jeśli chodzi o grę na otwartych kortach (Panfil do sezonu przygotowywał się na hali w Gliwicach i Ustroniu - przyp. red.), nic mi nie przeszkadzało, wszystko wychodziło. Ten luz wziął się chyba też z tego, że czuję się dobrze przygotowany i bardzo zmotywowany do tego sezonu - przyznał Grzegorz.
Tenis na SportoweFakty.pl - polub i komentuj nasz profil na Facebooku. Jesteś fanem białego sportu? Kliknij i obserwuj nas także na Twitterze!
W Pucharze Hopmana nie można wywalczyć punktów do rankingu, ale zawodnicy mają warunki do sprawdzenia się przed sezonem, treningów i zaprezentowania się przed australijską publicznością. - Wszystko jest super: ludzie i organizacja, a także doping, bo na trybunach jest mnóstwo Polaków - zachwyca się Panfil. Przed zabrzaninem i Agnieszką Radwańską chwila odpoczynku, bowiem kolejny mecz zagrają dopiero 2 stycznia z reprezentantami gospodarzy. Nie oznacza to jednak, że biało-czerwoni mają wolne od tenisa. - Rano miałem trening na siłowni, a popołudnie spędziłem na plaży, na koniec dnia masaż. We wtorek już normalnie, czyli dwa treningi do południa, a później trening ogólnorozwojowy - przedstawił swoje plany zabrzanin.