Roland Garros: Kosmiczny mecz Wawrinki z Gasquetem, Djoković stracił pierwszego seta

Niesamowite emocje towarzyszyły w poniedziałek pojedynkowi Stanislasa Wawrinki z Richardem Gasquetem. Szwajcar przegrywał już 0-2 w setach, ale po wspaniałej walce zwyciężył w pięciu partiach!

Zaledwie dzień wcześniej publiczność zgromadzona na korcie Suzanne Lenglen przeżyła niesamowity powrót Tommy'ego Robredo ze stanu 0-2 w setach w pojedynku z Nicolásem Almagro, jego trzeci z rzędu w tegorocznych międzynarodowych mistrzostwach Francji. W poniedziałek fani białego sportu nie mogli znów narzekać na brak emocji, a te zgodnie z przewidywaniami dostarczył im pojedynek Stanislasa Wawrinki z Richardem Gasquetem. Szwajcar i Francuz spędzili na korcie aż cztery godziny i 16 minut, stwarzając niesamowite widowisko, pełne cudownych wymian i rewelacyjnych uderzeń.

W premierowej odsłonie to 28-latek z Lozanny miał inicjatywę, grał bardziej agresywnie, co na samym początku meczu przyniosło mu całą serię break pointów. Jego młodszy rywal wyszedł jednak z tego bez szwanku, dwukrotnie utrzymał serwis, a następnie uporządkował swoją grę. Obaj panowie popisywali się niesamowitymi winnerami, ale w tie breaku większym opanowaniem wykazał się Gasquet i to on triumfował w tej rozgrywce do pięciu.

Francuz poszedł za ciosem na początku drugiej partii. Kiedy obchodzący za dwa tygodnie swoje 27. urodziny tenisista gospodarzy wyszedł na 3:0, zanosiło się na jego łatwą wygraną w całym secie. W dodatku kilka minut później Wawrince udzielona została pomoc medyczna, bowiem fizjolog zajął się jego kontuzjowanymi plecami. Szwajcar po powrocie do gry przegrał co prawda całego seta, ale zdołał odrobić jednego breaka, co było dobrą wróżbą na przyszłość.

W trzecim secie Wawrinka wyszedł w piątym gemie ze stanu 15-40, wygrywając cztery kolejne piłki, a następnie sam ruszył do ataku. W 10. gemie oznaczony numerem dziewiątym zawodnik wypracował przy podaniu Francuza trzy setbole, z których wykorzystał drugiego. Czwarta partia toczyła się pod dyktando Szwajcara, który jednak długo nie był w stanie przełamać podania Gasqueta. Obaj panowie grali niesamowicie, a kulminacja wielkości ich tenisa nastąpiła w ósmym gemie, w którym niemal każdy punkt okraszany był kończącym uderzeniem z jednoręcznego bekhendu.

Sytuacja w końcówce czwartej partii zmieniała się jak w kalejdoskopie. Gasquet wygrał wreszcie ósmego gema, po uprzednim obronieniu sześciu break pointów, a w kolejnym nie był w stanie wykorzystać dwóch okazji, co pozwoliłoby mu serwować na mecz. Francuz jeszcze jednego break pointa zmarnował w 11. gemie, a chwilę później nie wytrzymał naporu rywala i oddał podanie. Wawrinka doprowadził do wyrównania stanu pojedynku.

Przystępując do decydującego starcia, obaj panowie walczyli z bólem i niesamowitym zmęczeniem, ale żaden z nich nie zamierzał łatwo się poddawać. Zawodnicy utrzymywali kolejne serwisy, cały czas czarując kapitalnymi akcjami zebraną na korcie Suzanne Lenglen publiczność. Jako pierwszy okazje do przełamania miał w 11. gemie Gasquet, ale Szwajcar zdołał wyjść cało z opresji. Kilka minut później Francuzowi zadrżała ręka, co oznaczało dwa meczbole dla przeciwnika. Wawrinka wykorzystał pierwszego, kończąc krótką wymianę przepięknym winnerem po linii, swoim 92. w całym spotkaniu!

Po zakończeniu tego niesamowitego pojedynku [6:7(5), 4:6, 6:4, 7:5, 8:6], publiczność długo żegnała brawami obu bohaterów. O znakomitości tego meczu świadczą również liczby. Wawrinka zapisał na swoje konto 191 punktów, o 13 więcej niż Gasquet, do tego posłał 13 asów, skończył 92 piłki, a błędów własnych miał 55. Szwajcar wypracował aż 20 break pointów, ale tylko cztery razy uzyskał przełamanie. Francuz z kolei zanotował 10 asów, 57 kończących uderzeń i 46 pomyłek. Z 11 okazji na breaka wykorzystał zaledwie dwie.

W środę rywalem Wawrinki w jego premierowym ćwierćfinale na paryskiej mączce będzie Rafael Nadal. Siedmiokrotny triumfator Rolanda Garrosa w poniedziałek obchodził swoje 27. urodziny, w ramach których najpierw pewnie zwyciężył 6:4, 6:1, 6:3 oznaczonego numerem 13. Keia Nishikoriego, by następnie odebrać od organizatorów wielki tort, przygotowany specjalnie dla niego na tę okazję.

Jeszcze zanim Rafa pojawił się na korcie, awans do ćwierćfinału wywalczył Novak Djoković, któremu pierwszego seta w turnieju zabrał Philipp Kohlschreiber. Lider rankingu szybko jednak się pozbierał i kolejne partie dosyć pewnie zapisał na swoje konto, wygrywając 4:6, 6:3, 6:4, 6:4. Środowym rywalem Serba będzie rozstawiony z numerem 12. Tommy Haas. 35-letni Niemiec niemal w ogóle nie okazywał zmęczenia pięciosetowym maratonem, jaki zmuszony był stoczyć w III rundzie z Johnem Isnerem. Utytułowany reprezentant naszych zachodnich sąsiadów rozbił 6:1, 6:1, 6:3 Rosjanina Michaiła Jużnego.

Program i wyniki turnieju mężczyzn

Polub i komentuj profil działu tenis na Facebooku, czytaj nas także na Twitterze!