Kei Nishikori jest pierwszym tenisistą urodzonym po 1988 roku, który wygrał z Federerem. Wypowiadając się o młodym pokoleniu na przykładzie Dimitrowa i Japończyka, wicelider rankingu przyznał, że ich eksplozja była w tym roku oczekiwana: - Dobrze ich widzieć. Ale wciąż brakuje nam pokolenia nastolatków. Zobaczymy, co będzie dalej. Myślę, że to fascynująca rzecz dla sportu, że nie tak znani młodzi zawodnicy biją czołowych tenisistów. Tych młodych już kojarzymy, a kolejny sezon w rozgrywkach im pomógł. Kei wygrał w tym roku turniej, Dimitrow był w finale, także Raonić pokazał, co potrafi, a poza tych są inni w podobnym wieku, radząc sobie lepiej niż wcześniej.
Zarówno Nishikori, jak i Federer w czwartkowym meczu II rundy popełnili po około trzydzieści niewymuszonych błędów, ale drugi set bardzo zaćmił statystyki w wypadku Japończyka. - Że myliłem się dzisiaj trochę, to dobre słowo - przyznał Federer. - Brakowało mi kontroli z linii końcowej, właściwie od początku do końca meczu. Lepiej było w drugim secie, a w trzecim lepiej niż w pierwszym. Poza tym te zdradzieckie warunki: i wiatr, i słońce, i cień. Ogólnie jestem zawiedziony moją grą. Nie jestem pewien, co sądzi o swoim występie Kei, ale nie sądzę, by musiał dzisiaj dać z siebie wszystko, co dla mnie jest jeszcze bardziej rozczarowujące. Teraz wrócę na kort treningowy, by upewnić się, że nigdy więcej takie dni mi się nie przytrafią.
Nie jest pewien, czy poradziłby sobie lepiej, gdyby miał w nogach więcej praktyki meczowej. Ostatni przed wtorkiem mecz zagrał w połowie marca w Indian Wells. - Mogłem odpaść tutaj w tej samej rundzie rok temu - przypomniał z uśmiechem. - Rzadko przegrywam mecze nie mając szans, a tutaj miałem szanse na początku trzeciego seta, ale i ogólnie radziłem sobie topornie. Przynajmniej wyjadę stąd z pewnymi myślami, nad czym muszę popracować. Jasne, że piłka tutaj lata, jest szybsza: przez to jest czasami niełatwo znaleźć rytm. Jesteśmy zawsze przyzwyczajeni do znajdowania rytmu, a gdy go nie odnajdujemy wcale, jak dzisiaj, to jest to dopiero rozczarowanie.
Na sugestię, że to może być jego ostatni rok gry w tenisa, zaprzeczył z uśmiechem. - Zobaczymy się tutaj za rok - odparł.
Krzysztof Straszak
z Madrytu
krzysztof.straszak@sportowefakty.pl
Polub i komentuj profil działu tenis na Facebooku, czytaj nas także na Twitterze!