Trwał dłużej niż chwilę ten niecodzienny widok, gdy Federer nie może przekroczyć linii końcowej, trzymany za nią przyłożeniami niewysokiego tenisisty z drugiej dziesiątki rankingu, zmuszony do odpierania niebanalnych piłek, za którymi niemal ciągnie się warkocz powietrza, jak w tych japońskich kreskówkach o bohaterskich piłkarzach. Ten chłopak zapatrzył się w inny sport: stał się najlepszym Azjatą, który zarabia na życie rakietą. Ten chłopak z uderzeniem plasowanym tak, że pan Madrytu wyrzuca setbola na piąte piętro, to idealny materiał na prototyp, który zarazi teraz naród Japończyków bakcylem tenisa.
W pół godziny zamknął seta w starciu ze swoim idolem, na szybkiej mączce przełamując serwis faworyta na 3:2. Gotował życiowy sukces i drugi w karierze ćwierćfinał turnieju rangi Masters 1000. Dwukrotnie w tym sezonie z powodu kontuzji postradał tenisowy tydzień, w tym półfinał w Brisbane, ale potem wygrał Memphis, a teraz posłał grom w Federera. Szwajcar się mylił, był do błędów zmuszany, znów się mylił. W drugim secie jakoś potrafił znajdować boczny korytarz, jakby odmierzając bekhend linijką, uderzał w kąty jakby rysował po korcie cyrklem, a do tego nie miał prawa przegrać slajsowej wymiany. Tak oto Nishikori wypadł z rytmu, szybko naraził się na 0-40 i Szwajcar zdawał się wrócić na przewidywaną mu ścieżkę: od 1:1 zgarnął pięć kolejnych gemów.
Nie był to jednak Federer perfekcyjny. Był to Federer, grający po siedmiu tygodniach pauzy (wrócił we wtorek w meczu ze Štěpánkiem), któremu do perfekcji brakowało dwucyfrowej wartości procentów. W decydującej partii nie potrafił się obronić przy 1:2, 15-40, gdy kolejne pudło przy próbie zmiany kierunku wymiany otworzyło Nishikoriemu ścieżkę do sukcesu: postawił na niej jedną nogę, z trybun popłynęło ¡Nishikori, tu puedes! (możesz!), a gdy potem nie dał się Federerowi grającemu return tuż za siatkę i zwracającemu niemal wszystko, Federerowi znów zadawał ciosy kończące, punkt za punktem, aż do celu, aż do chwały.
Program i wyniki turnieju mężczyzn
Krzysztof Straszak
z Madrytu
krzysztof.straszak@sportowefakty.pl
Polub i komentuj profil działu tenis na Facebooku, czytaj nas także na Twitterze!
W pierwszym secie Andersen prowadząc 5:4 serwował na seta, zabrakło mu dwóch piłek i w rezultacie przegrał gema, przegrał seta , potem przegrał mecz.
I znowu Kevin - tak jak i we wszystkich ich poprzednich SZEŚCIU pojedynkach - nie dał rady swojemu czeskiemu prześladowcy. Tamte wszystkie także poprzegrywał, mimo bardzo wyrównanej walki, mimo meczboli (w ostatnim Australian Open przegrał ostatni set 76(13), a na mączce - na ostatnim Roland Garros przegrał po pięciu wyrówanych setach, o włos).
Berdych - Anderson 76(50 75 Czytaj całość
Po drugie: brawa dla Muzzy za powrót na drugie miejsce, tym razem jednak już na dłużej.
Po trzecie: czekam Czytaj całość