Dopiero po meczu Jerzego Janowicza z Gregą Zemlją okazało się (oficjalnie, bo kapitan i drużyna o tym wiedzieli), że Łukasz Kubot nie będzie mógł wystąpić w meczu z Blazem Kavciciem. - Zdawaliśmy sobie sprawę, jaka jest sytuacja, wiedzieliśmy jak jest. Jurek nie po raz pierwszy pokazał, że umie sobie radzić z odpowiedzialnością i presją. Jego rywal zagrał na początku meczu najlepszy tenis, jaki był w stanie zagrać. W tie breaku było dużo emocji i ciekawych zagrań, Jerzemu dodało to pewności, a rywal wiedział, że z każdą minutą będzie dla niego gorzej - cieszył się po meczu Radosław Szymanik, kapitan reprezentacji Polski.
Lubinianin uległ w sobotę nieszczęśliwemu wypadkowi, podczas meczu Janowicza przechodził badania. - Wczoraj po treningu wracając z obowiązków medialnych poślizgnął się. Odwołał swój występ w turnieju w Zagrzebiu. Ten tydzień będzie się leczył, a w piątek kolejne badanie będzie mogło potwierdzić czy będzie potrzebował jeszcze dłuższej przerwy. Ma skręcony staw skokowy i płyn w stawie. Nie było szans na to, że przy stanie 2:2 Łukasz wyszedłby na kort. Musiałby i tak wyjść Mariusz Fyrstenberg, mimo że jest dobrym deblistą, w singlu niestety jego pozycja wygląda to inaczej - wyjaśnił Szymanik.
Czy przed spotkaniami ze Słoweńcami kapitan i zawodnicy obmyślali specjalną taktykę? - Jurek to doświadczony zawodnik, nie musieliśmy robić specjalnego researchu przed tym meczem. Sam ustalał taktykę, obserwował rywali podczas singla oraz debla. On ma swój sposób na rozgrywanie wymian, ja mu nie będę narzucał schematów. Mogę powiedzieć, jakie rywal ma słabe punkty. Celem było utrzymanie serwisu i tyle. Jurek wytrzymał presję, obronił na początku trzy break pointy - podkreślił kapitan zwycięskiej drużyny. - Chłopaki grają tak dobrze, że nie jestem im potrzebny, teraz Marcin jest kapitanem - śmiał się Szymanik, którego w roli kapitana podczas meczu Mariusza Fyrstenberga (spotkanie nie miało znaczenia w kwestii końcowego wyniku), zastępował Marcin Matkowski.
Spotkanie z RPA zostanie rozegrane na początku kwietnia. Potencjalnym kandydatem jest Zielona Góra, ale Wrocław ponownie chciałby ugościć tenisistów, sprawa jest więc otwarta. - My możemy decydować o nawierzchni, piłkach i poprosić o ewentualne miejsce, ale chodzi tu o kwestie finansowe. Musi być wynajęta hala na minimum 9 dni, są specjalne wytyczne: oświetlenie, wysokość, ilość miejsc dla kibiców. Musimy dogadywać się ze sponsorami, w większości przypadków jest to miasto, które udostępnia obiekt - wyjaśnił Szymanik.
Najwyżej sklasyfikowanym tenisistą z RPA jest Kevin Anderson, który w Pucharze Davisa po raz ostatni występował we wrześniu 2011 roku. - To specjaliści od gry na kortach twardych. Nie rozmawialiśmy o tym, jak będziemy z nimi grali, jakieś wstępne ustalenia. Jurek ma zadecydować na czym chciałby grać, jako rakieta numer jeden. My się do tego dostosujemy. Anderson nie wiadomo czy zagra, ale to nie jest mój ból głowy - powinni się nas bać - zakończył kapitan reprezentacji Polski w Pucharze Davisa.