Puchar Hopmana: Kontuzja Isnera dała Hiszpanii awans do finału, Australia czeka

Po tym jak John Isner wycofał się, Hiszpania została pierwszym finalistą 25. edycji Pucharu Hopmana. W drugim czwartkowym meczu Australia pokonała Włochy 2:1.

O wejściu do finału miało zadecydować bezpośrednie starcie USA z Hiszpanią - obie drużyny wygrały po dwa mecze. John Isner jednak zrezygnował z dalszego udziału w imprezie z powodu zapalenia ścięgna kolana (tak przynajmniej sam to określił nie będąc do końca przekonanym czy akurat to jest przyczyną jego zdrowotnego dyskomfortu) i drużyna z Półwyspu Iberyjskiego awansowała do finału. Mecz się odbył, ale i tak jego wynik po wycofaniu się Isnera został ustalony na 3:0 dla Hiszpanii. W drużynie USA zagrał australijski junior Thanasi Kokkinakis - Fernando Verdasco pokonał go 7:6(4), 6:3.

- Wiem, że ma 16 lat i jest młody, ale miał tak wielkie uderzenia, jakich normalnie 16-latek nie ma. Jego serwis jest jak u zawodowca, wielu profesjonalistów nie ma tak dobrego podania. Będzie wielkim tenisistą, jeśli będzie potrafił robić swoje w ten sposób. Jest młody, ma dużo czasu, ale muszę powiedzieć, że jak na swój wiek ma niewiarygodny serwis, a także bardzo dobry forhend i bekhend - komplementował Kokkinakisa Verdasco.

Venus Williams pokonała Anabel Medinę 6:3, 6:4 i w fazie grupowej wygrała piąty pojedynek (trzy zwycięstwa w singlu i dwa w mikście). Jej debiutancki występ w Pucharze Hopmana dobiegł końca, gdy w parze z Kokkinakisem przegrała z Mediną i Verdasco.

- Jest mi bardzo przykro - naprawdę bardzo chciałem zagrać przeciwko Fernando, więc przepraszam was za to i mam nadzieję, że mnie zrozumiecie - zwrócił się Isner do kibiców zebranych w Perth Arenie. - Kocham ten turniej - jestem tutaj po raz trzeci i jest to dla mnie duże rozczarowanie. Ciężko jest to przełknąć, ale dla mnie najważniejsze jest to, by być zdrowym w 100 proc.

Hiszpania w finale Pucharu Hopmana zagra po raz szósty w historii. Verdasco i Medina powalczą o czwarty tytuł dla swojego kraju - w 1990 triumf święcili Emilio Sanchez i Arantxa Sanchez, w 2002 i 2010 roku puchar zdobył Tommy Robredo, odpowiednio w parze z Arantxą Sanchez i Marią Jose Martinez.

Mecz Australii z Włochami otworzył pojedynek Bernarda Tomicia i Andreasa Seppiego - reprezentant gospodarzy wygrał 6:3, 7:5. Zwycięstwo i nadzieję na występ w sobotnim finale dała ekipie z Kraju Kangurów 16-letnia Ashleigh Barty, która w 55 minut rozbiła mistrzynię Rolanda Garrosa 2010 Francescę Schiavone 6:0, 6:3.

Barty przyznała, że pokonanie Schiavone jest dla niej większym przeżyciem niż wygranie juniorskiego Wimbledonu w 2011 roku. - Myślę, że to zwycięstwo przebija wszystko. Takie uczucie jakie teraz mi towarzyszy - adrenalina jest pompowana przez moje żyły. Zagrałam dziś wieczorem niewiarygodnie i to było niesamowite uczucie. To oznacza, że muszę być blisko moich najlepszych spektakli, jakie kiedykolwiek zagrałam.

Honorowy punkt Włosi zdobyli w mikście. Australia musi teraz czekać na wynik piątkowego meczu Serbii z Niemcami. Jeśli górą będą ci pierwsi wtedy to Novak Djoković i Ana Ivanović zagrają w sobotę w finale. Wygrana Haasa i Malek da prawo walki o tytuł gospodarzom.

Wyniki 6. dnia:

Hiszpania - USA 3:0*

Gra 1.: Fernando Verdasco - Thanasi Kokkinakis 7:6(4), 6:3
Gra 2.: Anabel Medina - Venus Williams 3:6, 4:6
Gra 3.: Fernando Verdasco / Anabel Medina - Thanasi Kokkinakis / Venus Williams 6:1, 6:3

*Z powodu wycofania Johna Isnera wynik każdej z rozegranych gier został zweryfikowany na 6:0, 6:0 dla Hiszpanii

Australia - Włochy 2:1

Gra 1.: Bernard Tomić - Andreas Seppi 6:3, 7:5
Gra 2.: Ashleigh Barty - Francesca Schiavone 6:0, 6:3
Gra 3.: Bernard Tomić / Ashleigh Barty - Andreas Seppi / Francesca Schiavone 6:2, 4:6, 3-10

Komentarze (3)
avatar
pedro
4.01.2013
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Szkoda Big Johna, oby zdążył na Australian Open. 
avatar
RvR
3.01.2013
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Wielka szkoda, liczyłem na finał USA - Serbia i wszystko zepsuła ta kontuzja Big Johna... 
avatar
vamos
3.01.2013
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Haha, Barty palnęła Tomicia piłką w głowę. Kocham ją :D