Petra Kvitová, 21 lat, mistrzyni Wimbledonu i Masters (foto EPA)
Kvitová pochodzi z Fulneka, niewielkiego miasteczka kilkadziesiąt minut drogi od Polski. Zaczęła grać w tenisa głównie za sprawą swojego ojca, który swego czasu zrobił papiery trenera. Odbijać zaczęła ze starszymi braćmi. Jiří i Libor przez pewien czas brali udział w czeskich turniejach, jednak z powodu braku sukcesów porzucili sport. Utalentowana Petra nie poddała się jednak i szybko została zauważona przez większe kluby.
W 2008 roku pokazała się światu, pokonując m.in. Anabel Medinę i Venus Williams, osiągając IV rundę Roland Garros, jako kwalifikantka dochodząc do ćwierćfinału Zurich Open i w rezultacie kończąc rok w Top 50 rankingu. Rok później wygrała swój pierwszy turniej WTA, w Hobart.
W sezonie 2010 po raz kolejny pokazała się z bardzo dobrej strony, kiedy zaskakując wszystkich, dotarła do półfinału Wimbledonu. Po drodze pokonała m.in. Woźniacką i Azarenkę, ulegając dopiero późniejszej triumfatorce, Serenie Williams. Została uznana odkryciem roku. Nikt jednak nie sądził, że młoda Czeszka na dłużej zagości w czołówce kobiecego tenisa, gdyż u naszych południowych sąsiadów już wiele obiecujących talentów się zmarnowało.
Tegoroczne pasmo sukcesów rozpoczęła tytułem w Brisbane i ćwierćfinałem w Australian Open. Następnie nie dała szans Kim Clijsters, gładko pokonując ją w finałowym spotkaniu w Paryżu. Po krótkim okresie kontuzji powróciła w wielkim stylu w Madrycie, zaskakując Azarenkę, a w drodze do finału również Zwonariową i Li Na. Triumf w Hiszpanii dał jej po raz pierwszy w karierze awans do Top 10.
Życiowa forma Czeszki przypadła na Wimbledon, kiedy w rewelacyjnym stylu nie dała szans w finale Marii Szarapowej i została pierwszą leworęczną zwyciężczynią londyńskiego turnieju od czasów podziwianej w dzieciństwie Martiny Navrátilovej. Triumfując w Linzu, Petra stała się największą faworytką Masters. Nie zawiodła. W fazie grupowej rozbiła Zwonariową i Woźniacką oraz zamknęła drogę do półfinału Agnieszce Radwańskiej. W finałowym, pasjonującym i zaskakującym zwrotami akcji spotkaniu, pokonała Wiktorię Azarenkę i zapewniła sobie pozycję wiceliderki rankingu. Na koniec sezonu pomogła swojej reprezentacji w zdobyciu Pucharu Federacji.
"Lwica", jak jest nazywana w Czechach, ze względu na swój charakter, ogromną wolę walki i chęć ciągłych zwycięstw, swój tenis opiera głównie na atomowym serwisie, niejednokrotnie przekraczającym prędkości podań wielu zawodników z ATP. Najbardziej znana jest z idealnego wykorzystywania swojej leworęczności - stosuje rewelacyjny wyrzucający serwis. Łączy potężne, siejące spustoszenie w szeregach rywalek uderzenia z forhendu i bekhendu z mieszaniem zagrań i coraz lepszą grą przy siatce, która pomaga jej w zdobywaniu punktów przy własnym serwisie. Nie ma się więc co dziwić, że największe sukcesy odnosi na nawierzchni trawiastej i szybkich kortach w hali (niepokonana pod dachem w 2011 roku), gdzie na pewno będzie największą kandydatką do triumfów w kolejnym sezonie.
Petra jest jednak jeszcze zawodniczką bardzo nierówną. Po rewelacyjnym Wimbledonie przyszedł kryzys, kiedy problemy sprawiały jej rywalki już w pierwszych rundach. Ponadto, grając rewelacyjnie i posyłając niewyobrażalne piłki, nagle całkowicie rozluźnia się i w mgnieniu oka całkowicie roztrwania wypracowane wcześniej prowadzenie. Potrafi przegrać kilka gemów z rzędu, mieć problemy z przebiciem piłki i zdobyciem pojedynczego punktu, gdy nagle ponownie i zupełnie niespodziewanie posyła na drugą stronę piłki, do których rywalki nawet nie próbują dobiec.
Mimo ofensywnego, odważnego stylu gry, który coraz rzadziej można spotkać w kobiecym tenisie, oglądanie spotkań Kvitovej może być czasem irytujące. Czeszka potrafi bowiem przeraźliwie krzyczeć niemal po każdym wygranym punkcie. Oby "szczekanie", jak nazywają te krzyki krytycy talentu 21-latki, nie zaczęło w pewnym momencie jej rozpraszać, a tylko wciąż motywować do dalszych sukcesów.
autorka na Twitterze @Anita_22_05