Polsko-rosyjska bitwa w St. Gallen - polskie medale w akademickich mistrzostwach Europy tenisistów

W niedzielę w St. Gallen (Szwajcaria) zakończyły się VIII akademickie mistrzostwa Europy w tenisie. Polskie ekipy przywiozły stamtąd mnóstwo wspomnień i trzy medale. Nie udało się co prawda obronić złota, które przed rokiem w Portugalii zdobyli studenci z Akademii im. Leona Koźmińskiego, ale było blisko.

Turniej kobiecy został zdominowany przez polskie drużyny. Gdyby nie Rosjanki, można by powiedzieć, że AME były wewnętrzną sprawą Polski. Wszystkie trzy drużyny: "Koźmiński", AWF Wrocław i Uniwersytet Warszawski znalazły się w najlepszej czwórce. Polki nie przegrywały z nikim oprócz siebie nawzajem i wyżej wymienionych Rosjanek, na które recepty nie znalazł nikt.

Moskwianki najpierw pokonały UW w grupie. Kolejną polską drużyną, która stanęła im na drodze był "Koźmiński" w półfinale. W pojedynku drugich rakiet Dagmara Siara zmierzyła się z Julią Samusewą. Mecz rozpoczął się doskonale dla Dagmary, która wyszła na 5:2 i miała piłkę setową, ale przy próbie kończącego zagrania minimalnie się pomyliła. Rosjanka zaczęła odrabiać straty i wygrała 7:5, by zgarnąć - bez historii - także drugiego seta.


Potem na kort wyszły Alicja Rosolska i Tatiana Kotelnikowa. Ten mecz bez wahania można nazwać najlepszym pojedynkiem turnieju. Dziewczyny spędziły na korcie cztery godziny, a tempo wymian, które rozgrywały na szybkiej nawierzchni było naprawdę imponujące. Było to fascynujące starcie dwóch odmiennych stylów gry. Rosjanka dominowała na linii końcowej, zarówno z forhendu jak i backhandu potrafiła posłać piekielnie szybkie pociski. Ala często chodziła do siatki i wciągała swoją rywalkę w grę kombinacyjną. W pierwszym secie Ala miała kilka piłek setowych, ale Rosjanka wszystkie je obroniła i wygrała partię 7:6. W drugim secie zawodniczki wygrywały swoje podania do 5:5, wtedy Ala jako pierwsza zdobyła przełamanie, dołożyła do tego swój serwis i wyrównała stan meczu na 1-1. W trzeciej partii warszawianka dosyć szybko przełamała Kotelnikową, utrzymała przewagę do końca i wygrała decydującego seta 6:4. Rosolską trzeba pochwalić za doskonały serwis (Rosjanka tylko w pierwszym secie raz przełamała Alę) i odporność psychiczną: nie przestraszyła się i do końca konsekwentnie realizowała swoją taktykę.

Nawet przepisowi Szwajcarzy stwierdzili, że przed decydującym deblem dziewczynom należy się dłuższa przerwa, niż ta przewidziana regulaminem. Przed grą podwójną obóz polski był dobrej myśli, bo debel to przecież specjalność Ali. Niestety Rosjanki okazały się niezwykle zdeterminowane, od początku bardzo skupione. Mocnym serwisem i potężnymi uderzeniami z tyłu kortu zdominowały grę i zwyciężyły 6:2, 6:4. Dzięki temu, jako pierwsze zapewniły sobie miejsce w finale.


Drugi półfinał to była sprawa polska, zmierzyły się w nim AWF Wrocław i UW. W tym pojedynku również decydujący okazał się debel. Pierwszym punkt dla UW zdobyła Maksimilia Wandel, która pokonała Sylwię Humińską 6:3, 6:4. Wyrównała Natalia Kołat, która pokonała Annę Niemiec 7:5, 6:1. Debel warszawiankom, w przeciwieństwie do tego, który rozegrały w ćwierćfinale, zupełnie nie wyszedł i w finale znalazła się ekipa z Wrocławia.

Finał był dosyć jednostronnym widowiskiem, Polkom ewidentnie zabrakło sił, żeby nawiązać walkę z Rosjankami. Wpływ na to mógł mieć fakt, że półfinał skończyły późno w nocy, a finał zaplanowano z samego rana dnia następnego. Co nie było do końca sprawiedliwe. Moskwianki pewnie wygrały oba single i mogły cieszyć się ze złotego medalu. W meczu o trzecie miejsce "Koźmiński" pokonał UW 2-0.

W męskim turnieju w najlepszej czwórce znalazł się Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Ich półfinałowymi rywalami byli Francuzi. Pierwszy na kort wyszedł Jakub Piter, który pewnie pokonał swojego przeciwnika znad Sekwany. Kuba przez cały turniej był bardzo pewnym punktem swojej drużyny. Mało, który rywal był w stanie znaleźć odpowiedź na jego leworęczny serwis. Po nim na kort wyszedł Robert Godlewski, który po walce przegrał 6:7, 3:6. Robert robił, co mógł, ale kontuzja barku, która dokuczała mu podczas tych zawodów, nie pozwoliła na pokazanie pełni możliwości. Do rozstrzygnięcia konieczny okazał się debel. W pierwszym secie poznaniacy popełniali zbyt wiele prostych błędów przy siatce i oddali tę partię 6:3. W drugim secie zdecydowanie podnieśli swój poziom gry i zrewanżowali się wygrywając drugą partię w identycznym stosunku. O tym, kto znajdzie się w finale miał zadecydować super tie break. Niestety początek decydującej rozgrywki zupełnie nie ułożył się naszym zawodnikom. Francuzi szybko zdobyli bezpieczną przewagę, którą utrzymali do końca i zostali pierwszymi finalistami.

W drugim półfinale naprzeciwko siebie stanęli Rosjanie i Niemcy. W tym meczu również debel okazał się decydujący. Lepsi okazali się ci pierwsi i dołączyli do swoich koleżanek, które awans do finału zapewniły sobie kilka godzin wcześniej.

Tym samym Polacy w meczu o trzecie miejsce zmierzyli się z Niemcami. Spotkanie nie zaczęło się dobrze, bo Kuba Piter przegrał swój mecz pomimo tego, że w trzecim secie miał piłkę meczową przy swoim serwisie. Robert Godlewski mimo nie najlepszej gry dosyć pewnie pokonał swojego rywala i wyrównał stan meczu na 1-1. Debel to był koncert gry w wykonaniu Polaków. Gorąco dopingowani przez pozostałe ekipy nie dali Niemcom najmniejszych szans. Kuba popisywał się jak zwykle serwisem i wolejem, "Godleś" nękał rywali doskonałym returnem - pierwszy popsuł dopiero pod koniec drugiego seta, co wszyscy przyjęli z lekkim rozbawieniem.

W meczu o pierwsze miejsce Francuzi pokonali Rosjan 2-0 którym nie pomogło wsparcie naszych zawodników.

Po zakończeniu wszystkich pojedynków zawodników czekała ceremonia zakończenia połączona z dekoracją medalistów, uroczysta kolacja i players party. Trzeba przyznać, że ostatniego dnia Szwajcarzy naprawdę się postarali, bo wszystko stało na najwyższym poziomie. Atmosfera podczas tego wieczoru była niezwykle sympatyczna. Jeśli w trakcie turnieju ekipy z poszczególnych krajów trzymały się razem, to tej nocy wszelkie podziały zniknęły i zabawa była bardzo międzynarodowa. Wszyscy życzyli sobie, żebyśmy za rok w tym samym składzie spotkali się Kordobie, gdzie odbędą się następne AME.

Źródło artykułu: