O diagnozie raka piersi Navrátilová poinformowała w wywiadzie dla amerykańskiej gazety. W magazynie People wyznała: - Czułam, że w pełni kontroluję swoje życie i ciało, a to, co się stało, kompletnie wytrąciło mnie z równowagi. Nowotwory złośliwe dotykają w takim samym stopniu wszystkich bez względu na to, jak dbają o swoje zdrowie. - Ciągle jestem w formie, dobrze się odżywiam. Ale dla tej choroby widocznie nie ma wyjątków - dodała tenisistka.
Navrátilová przyznała, że w ostatnich czterech latach zaniedbała rutynową mammografię, którą w jej wieku należy wykonywać rokrocznie. - Kolejny rok i mogłabym mieć poważne kłopoty. Jednak nie było jeszcze za późno - tenisistce wykonano zabieg oszczędzający pierś. Czeka ją jeszcze sześć tygodni radioterapii. O rokowaniach lekarz wypowiada się bardzo optymistycznie: - Jest tylko jeden procent szansy, że pacjent mógłby umrzeć w wyniku tej choroby. Tenisistka istotnie ma dużą szansę na wyleczenie, jeśli nowotwór został wykryty we wczesnym stadium. Stany Zjednoczone, których obywatelką jest od 1981 roku (urodzona w Pradze, zachowała także czeskie obywatelstwo), szczycą się najwyższym wskaźnikiem na świecie w leczeniu tego typu raka - 90 procent, co oznacza, że średnio 9 na 10 kobiet przeżywa 5 lat od zdiagnozowania choroby.
Co nie zmienia faktu, że żadnego raka nie można lekceważyć. Złośliwe nowotwory w historii kobiecego tenisa zapisały się co najmniej dwa razy.
Dokładnie dwa lata temu, 9 kwietnia tenisowy świat obiegła wiadomość o śmierci Danieli Klemenschits. Austriaczka wraz z siostrą bliźniaczką Sandrą odnosiły sukcesy w deblu w rozgrywkach ITF (20 wspólnie zdobytych tytułów), potem w cyklu WTA Tour w 2005 roku, osiągając finał w Stambule oraz półfinały w Sztokholmie i Budapeszcie. Śmiertelna choroba - rzadki rak żołądka - została zdiagnozowana u obu sióstr, jednak u Danieli w znacznie bardziej zaawansowanym stopniu.
W zbiórkę pieniędzy na kosztowne leczenie tenisistek zaangażowały się takie sławy jak: Roger Federer, Marat Safin, Justine Henin, Amélie Mauresmo, Martina Hingis, Ana Ivanović, Maria Szarapowa i wiele innych. Sandra walkę z rakiem wygrała, ale jej siostra zmarła w wieku 25 lat.
Daniela nie miała szczęścia, jednak wystarczyło go kilka lat wcześniej Corinie Morariu. Ta amerykańska tenisistka ze śmiertelną chorobą wygrała.
Morariu swój największy sukces odniosła na początku kariery, wygrywając w duecie z rodaczką i przyjaciółką Lindsay Davenport Wimbledon w 1999 roku. Została sklasyfikowana jako pierwsza deblistka na świecie. Razem z Lindsay dotarła także do finału Australian Open 2001, a w tym samym turnieju w mikście z Ellisem Ferreirą sięgnęła po najwyższe trofeum. Potem przyszła straszna diagnoza białaczki promielocytowej. Corina, wówczas 21-letnia, poddała się chemioterapii w szpitalu w Miami. - To niesamowite widzieć, ilu fanów mnie tu wspiera - mówiła w wywiadach.
Do tenisa wróciła rok później w San Diego. Jeszcze w 2002 roku w parze z Justinem Gimelstobem dotarła do półfinału US Open. - Rok temu nie miałam włosów i siły na nic. Nie wiedziałam, jak potoczy się moja historia. Powrót z tak dalekiej podróży to moje największe osiągnięcie. Pokonać białaczkę i wrócić do profesjonalnej gry to moja największa duma - powiedziała. Swoją grą zachwycała jeszcze przez kilka sezonów, jednak po serii kontuzji zdecydowała się zakończyć karierę w 2007 roku.
Właśnie została wydana autobiografia Morariu. - Zawsze miałam w głowie, że chcę napisać tą książkę. Kiedy przechodziłam trudne chwile, pomagało mi czytanie o tym, jak poradzili sobie inni - powiedziała.
Teraz 53-letnia Martina Navrátilová, zdobywczyni 18 wielkoszlemowych tytułów (w tym dziewięciu na Wimbledonie), mimo zakończonej kariery, ma przed sobą jeszcze jeden mecz przeciwko poważnej chorobie, która ją dotknęła. Oby dopisała kolejne zwycięstwo do historii kobiecego tenisa.