Naj, naj, naj sezonu kobiecego

Na tydzień przed nowym sezonem i powrotem byłej dominatorki Justine Henin przyjrzyjmy się temu, co warte było uwagi w roku minionym kobiecego tenisa. Generalny pogląd mówi, że w całej bylejakości rozgrywek pań łatwo było się ostatnio wybić.

POWRÓT. Ta kobieta wywołała trzęsienie ziemi. Kim Clijsters, była liderka listy WTA, powróciła do wyczynowego sportu po ponad dwóch latach i zabrała sprzed nosa wszystkim faworytkom tytuł w US Open. "Broniąc" (po czterech latach) swojego jedynego wielkoszlemowego skalpu sympatyczna Belgijka wymykającą się spod dominujących ostatnio schematów grą jeszcze bardziej zjednała sobie fanów tenisa, a rodzinnymi scenami także zwykłych ludzi.

WETERANKA. Ktoś, kto w 1992 roku otrzymał nagrodę za największy postęp roku, w sezonie 2009 jest ponownie sensacją. Kimiko Date Krumm, lat 39, ex czwarta rakieta globu, po ubiegłorocznym powrocie do Touru wygrała teraz w iście heroicznym stylu turniej WTA w Seulu. Starsza od niej w momencie zdobywania tytułu w cyklu była tylko Billie Jean King.

SKANDAL. Nadgorliwa pani sędzia liniowa wywołując błąd stóp Serenie Williams w newralgicznym momencie półfinału US Open nie liczyła się z możliwymi konsekwencjami. Faworytki Nowego Jorku nic jednak nie usprawiedliwia za słowną napaść na dwa razy mniejszą kobietę, która zapisała się na kartach dziejów Wielkiego Szlema.

POŻEGNANIE. Po długim namyśle adieu powiedziała w grudniu Amélie Mauresmo, była liderka rankingu i triumfatorka dwóch turniejów Wielkiego Szlema. Do historii przechodzą jej jednoręczny bekhend i bardzo niesprawiedliwe osądy związane z jej sprawami osobistymi. W mijającym roku z tenisem pożegnały się m.in. Sugiyama i Morigami, Salerni oraz inna Francuzka Dechy.

FALA. Usposobione wybitnie defensywnie zawodniczki zaczęły nadawać ton kobiecym rozgrywkom. Fanom nie może się to podobać, ale samym zainteresowanym przynosi efekty. Taka jest w sezonie 2009 twarz tenisa pań: Wika Azarenka zdobywa pierwsze tytuły w karierze i wchodzi do czołówki, Karolina Woźniacka dociera do finału US Open i czwartego miejsca na świecie.

KONSTERNACJA. Gdy poobklejane i pobandażowane dziewczyny kuleją, próbując dojść do piłki i przebić ją na drugą stronę siatki, nie mamy już do czynienia ze sportem. Magia pieniądza zwyciężyła w Dausze, gdzie nawet wspaniałomyślni szejkowie załamywali ręce nad tym, co miało miejsce w Masters, czyli turnieju mającym skupić najlepsze zawodniczki świata.

SPADKI. Trzy zawodniczki przewodziły w sezonie rankingowi, ale na pierwszym miejscu zakończyła go ta najbardziej utytułowana. Jelena Janković, która zaczynała rok jako liderka oraz będąca przewodniczką listy przez większą część sezonu Dinara Safina pozostają bez wielkich tytułów. To Serena Williams, najbardziej z nich doświadczona potrafiła wymigać się od uciążliwych "konieczności" turniejowych i grać (i wygrywać) tam, gdzie to się tak naprawdę liczy - w Wielkim Szlemie (Melbourne plus Wimbledon) i w Masters.

Źródło artykułu: