Madison Keys dobrą dyspozycję zasygnalizowała już przed Australian Open, wygrywając turniej w Adelajdzie. W Melbourne Amerykanka utrzymywała wysoki poziom i pokonywała kolejne rywali. W półfinale odprawiła Igę Świątek, a w meczu o tytuł zakończyła wspaniałą serię Aryny Sabalenki, która celowała w trzecie trofeum z rzędu.
29-latka po ostatniej piłce finału nie kryła ogromnej radości. Szybko podbiegła do swojego teamu, aby wraz z nim celebrować wielkie zwycięstwo. Po odebraniu pucharu skierowała kilka słów do zgromadzonych na trybunach kibiców. - Będę płakać, więc z góry przepraszam - rozpoczęła.
Po chwili odniosła się do rywalki. - Aryna, niesamowita gra. Cieszę się, że wreszcie się zemściłam (Amerykanka przegrała dwa wcześniejsze mecze wielkoszlemowe z Białorusinką, red.). Zawsze jesteś trudną rywalką i zawsze gramy niewiarygodne mecze. Gratuluję kolejnego świetnego wyniku - stwierdziła.
ZOBACZ WIDEO: Chciał zostać pisarzem, ale szybko mu przeszło. "Zostanę przy czytaniu"
- Pierwszy półfinał wielkoszlemowy zagrałam w Melbourne (2015 rok, red.), więc wygranie pierwszego tytułu właśnie tutaj jest dla mnie szczególne. Dziękuję za wsparcie, czuję się tutaj jak w domu - dodała Keys.
Następnie skierowała się do swojego teamu, w tym trenera, a zarazem męża Bjorna Fratangelo. - Chciałam tego bardzo długo. Byłam już w innym finale wielkoszlemowym, ale on nie potoczył się po mojej myśli. Nie wiedziałam, czy będę w stanie wrócić w to miejsce i powalczyć ponownie o trofeum. Oni zawsze we mnie wierzyli i byli ze mną, więc bardzo im dziękuję - powiedziała Amerykanka.
- Wierzyli we mnie, gdy ja nie wierzyłam w samą siebie. Poprzedni rok był bardzo trudny i nie wiedziałam, czy wrócę. Być tu, trzymać to trofeum i dokonać tego wraz z mężem, który teraz na pewno jest zmieszany, to coś wspaniałego. Kocham was i czekam na więcej - zakończyła świeżo upieczona mistrzyni Australian Open.