W minionym sezonie Iga Świątek sensacyjnie odpadła już w trzeciej rundzie wielkoszlemowego Australian Open. Jednak w tym roku nic takiego nie miało miejsca. Polka po ograniu Czeszki Kateriny Siniakovej (6:3, 6:4), Słowaczki Rebecci Sramkovej (6:0, 6:2) i Emmy Raducanu (6:1, 6:0) zameldowała się w czwartej fazie turnieju.
Wydawało się, że mecz ten nie będzie tak samo łatwy, jak poprzedni, kiedy to wiceliderka światowego rankingu WTA odprawiła przeciwniczkę w godzinę. Jednak Świątek przebywała na korcie tylko nieco dłużej.
Polka potrzebowała godziny i 11 minut, by odprawić Raducanu, z którą straciła tylko gema. Tym samym po raz czwarty w zawodowej karierze ograła Brytyjkę. Pojedynek zakończył się po tym, jak Brytyjka posłała nieudany return przy piłce meczowej.
ZOBACZ WIDEO: Zdjęcia z rozbieranej sesji obiegły Polskę. Ujawnia, co na to jej mąż
Nasza tenisistka już podczas lotu piłki na jej stronę wiedziała, iż ta wyląduje poza kortem. Zanim do tego doszło, druga rakieta świata rozpoczęła już celebrację. W pierwszej kolejności padł słynny okrzyk - "jazda".
Doszło do tego w momencie, gdy Świątek była już odwrócona w stronę swojego zespołu. Do tego dołożyła jeszcze zaciśnięta pięść, świętując trzeci triumf w Melbourne.
Nagranie z ostatniej akcji tego spotkania opublikował oficjalny profil Australian Open w mediach społecznościowych. Show skradł zamieszczony opis.
"Wszyscy piszemy prędkość niepoprawnie; powinno być Świątek" - napisano pod kątem tego, że 23-latka z Raszyna po raz kolejny bardzo szybko odprawiła rywalkę.
Kolejną przeciwniczką Polki została Eva Lys. Do starcia naszej tenisistki z reprezentantką Niemiec dojdzie w poniedziałek, 20 stycznia.