Weronika Łoginowa, szefowa Rosyjskiej Agencji Antydopingowej (RUSADA), zabrała głos w sprawie porównań Igi Świątek do Kamily Walijewej. U obu zawodniczek wykryto ten sam środek, czyli trimetazydynę, ale ich sytuacje są odmienne.
Nasza tenisistka została zawieszona na miesiąc po wykryciu wspomnianego środka w próbce pobranej przed turniejem w Cincinnati. Świątek wyjaśniła, że substancja znalazła się w jej organizmie przez zanieczyszczony lek - melatoninę.
W przypadku Walijewy, rosyjskiej łyżwiarki figurowej, wykrycie trimetazydyny skutkowało czteroletnią dyskwalifikacją. Zawodniczka tłumaczyła, że substancja mogła pochodzić z deseru przygotowanego przez jej dziadka.
ZOBACZ WIDEO: Dostał na serwetce adres. Pojechał na Targówek i szok. "Był prawidłowy"
- Media lubią ostatnio porównywać przypadek naszej łyżwiarki figurowej z przypadkami chińskich pływaków czy przypadkiem polskiego sportowca. Uważam, że w tym przypadku jedyne podobieństwo to ta sama substancja - powiedziała Łoginowa na łamach sports.ru.
Rosjanka podkreśliła, że w przypadku Świątek istnieją dowody potwierdzające jej wersję wydarzeń. - Są wyniki badania przeprowadzonego w laboratorium akredytowanym przez WADA, są opinie niezależnych ekspertów, którzy potwierdzili wersję sportowca, przeprowadziła ona także badanie włosów, które wykazało brak stosowania ogólnoustrojowego, i w końcu są dokumenty potwierdzające zakup tego konkretnego leku przez lekarza - dodała.
Walijewa, mając 15 lat, została przyłapana na dopingu w 2021 roku. Mimo dyskwalifikacji, wystąpiła na igrzyskach olimpijskich w Pekinie, zdobywając medal. Później jednak jej wyniki zostały anulowane, a ona sama do rywalizacji może powrócić w grudniu 2025 r.