Świątek zdradziła, ile wydała na prawnika. Za wszystko zapłaciła sama

WP SportoweFakty / Anna Klepaczko / Na zdjęciu: Iga Świątek
WP SportoweFakty / Anna Klepaczko / Na zdjęciu: Iga Świątek

Iga Świątek w programie TVN24 mówiła m.in. o kosztach, jakie poniosła broniąc się przed zarzutem o stosowanie dopingu. Kwota robi wrażenie.

W tym artykule dowiesz się o:

Iga Świątek w piątek (06.12) była gościem programu "Fakty po Faktach" w TVN24 (więcej TUTAJ). Tematem rozmowy była sprawa "wpadki dopingowej", której efektem było miesięczne zawieszenie drugiej aktualnie rakiety świata.

Tenisistka podkreśliła, że batalia, którą musiała podjąć we własnej obronie, kosztowała dużo nerwów i niemało pieniędzy. Za wszystko musiała zapłacić sama.

- Kilka godzin po tym, jak się dowiedziałam, wszyscy spotkaliśmy się i zrobiliśmy burzę mózgów. Zatrudniłam prawnika ze Stanów, który specjalizował się w takich sprawach. Na pewno to, że już zarobiłam kupę pieniędzy i mogę sobie pozwolić na to, żeby je wydać na swoją obronę, właściwie bez mrugnięcia okiem, pomogło. Wiem, że wielu sportowców nie ma takich możliwości i myślę, że to jest rzecz, która może ich hamować, bo ja faktycznie za cały ten proces zapłaciłam - przyznała 23-letnia Świątek.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Tak wygląda typowy dzień Aryny Sabalenki

- Na prawnika wydałam ok. 70 tys. dolarów, na ekspertyzy i testy 15 tys. euro - wyliczała Świątek, zaznaczając, że nie pamięta dokładnych wartości. - Do tego dochodzi jeszcze strata nagrody finansowej za Cincinnati, ale - szczerze mówiąc - nie miało to dla mnie znaczenia. Najważniejsze było to, by udowodnić swoją niewinność. Podaję te kwoty po to, żeby ludzie uświadomili sobie, z jakimi problemami borykają się sportowcy, którzy nie zarabiają takich pieniędzy jak ja na korcie i uprawiają dyscypliny, w których zarobki są o wiele niższe - podsumowała na antenie TVN24.

Sportsmenka wydała więc łącznie 86 tys. dol. amerykańskich (w przeliczeniu po obecnym kursie ok. 347 tys. złotych).

4 grudnia 2024 r. zakończyła się kara dla Świątek. Jak potwierdził raport Międzynarodowej Agencji Integralności ds. Tenisa (ITIA), Polka przyjęła zakazaną substancję (w jej organizmie wykryto śladowe ilości trimetazydyny) nieświadomie. Zanieczyszczonym lekiem okazał się być produkt Melatonina LEK-AM 1mg, który wzięła na poprawę snu przed sierpniowym turniejem WTA w Cincinnati.

Z tego powodu ITIA nałożyła na zawodniczkę "tylko" miesięczną dyskwalifikację (kara została podzielona na dwie części: 22 i osiem dni). "Tylko", ponieważ Świątek groziły nawet cztery lata dyskwalifikacji.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty