To uchroniło wizerunek Igi Świątek? Szef POLADA ujawnił powód

Getty Images / Na zdjęciu: Iga Świątek
Getty Images / Na zdjęciu: Iga Świątek

- Władze tenisowe poszły w kierunku ochrony dobra Igi Świątek - mówi szef Polskiej Agencji Antydopingowej (POLADA) Michał Rynkowski, tłumacząc działania wobec polskiej tenisistki. W teście naszej gwiazdy znaleziono śladowe ilości trimetazydyny.

W tym artykule dowiesz się o:

Kibice Igi Świątek na pewno nie spodziewali się takich emocji w czwartkowe popołudnie. Wyszło na jaw, z czego wynikała przerwa Polki przed WTA Finals. Okazało się, że właśnie w czwartek zakończyło się rozpoczęte 12 września i objęte do tej pory klauzulą poufności postępowanie wyjaśniające w sprawie możliwości naruszenia przepisów antydopingowych przez naszą tenisistkę.

W jednym z testów, przeprowadzonych przed turniejem w Cincinnati, wykryto bowiem śladowe ilości trimetazydyny (TMZ), wynoszące 0,05 ng/ml (50 pg/ml). Na przełomie września i października Świątek została zawieszona na miesiąc, a jej sztab rozpoczął proces wyjaśniania całej sprawy.

- Środek ten wpływa na ochronę mięśnia sercowego przed wysiłkiem, zwiększenia metabolizmu i wydolności. Nie jest to jednak preparat, który daje niesamowite efekty - tłumaczy WP SportoweFakty dyrektor Polskiej Agencji Antydopingowej (POLADA) Michał Rynkowski.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Ależ to był strzał! Można oglądać i oglądać

Okazało się, że substancja znajdowała się w leku z melatoniną przyjmowanym przez Polkę pod nadzorem lekarza. Z kolei zanieczyszczenie miało miejsce na etapie fabrycznej produkcji.

Wszystkie wyjaśnienia przekonały Międzynarodową Agencję Integralności ds. Tenisa (ITIA), dlatego kara nie została zwiększona, choć groziło jej nawet cztery lata zawieszenia.

Sytuacja była jednak niecodzienna, ponieważ w przypadku Igi Świątek doszło do zanieczyszczenia leku, a nie suplementu. Jaka jest różnica?

Rynkowski: - Każdy lek podlega ostrym restrykcjom. Stosując tego rodzaju produkt, ryzyko, że będzie zanieczyszczony lub wadliwy jest niższe niż w przypadku suplementu.

Szef agencji nie ma wątpliwości, że wpływ na niską wysokość kary nałożonej przez ITIA były nie tylko kompleksowe wyjaśnienia ze strony Polki i jej teamu, ale także fakt, że, jak przekazał sztab naszej gwiazdy, tylko w tym roku była ona badana co najmniej 20 razy i wszystkie wyniki testów były negatywne.

- Fakt, że Iga Świątek była częściej kontrolowana i wyniki były negatywne udowodniło od razu, że nie stosowała dopingu w sposób systemowy. Do tego bardzo niskie stężenie rzeczywiście uprawdopodabnia zanieczyszczenie - tłumaczy Michał Rynkowski.

Co oczywiste, informacja dotycząca prawdziwego powodu przerwy Igi Świątek wywołała masę komentarzy. Eksperci tenisowi zwracają uwagę na brak przejrzystości całej sprawy. Przez kilka miesięcy wszystko było trzymane w tajemnicy, a Polka oficjalnie tłumaczyła przerwę "sprawami osobistymi".

Nie ma żadnych wątpliwości, że taka decyzja władz tenisa była korzystna dla naszej rodaczki. Nietrudno sobie wyobrazić, jak na jej wizerunek wpłynęłaby podana informacja o jej zawieszeniu za stosowanie środków dopingowych jeszcze przed wyjaśnieniem całej sprawy.

Szef POLADA tłumaczy, dlaczego władze zdecydowały się na taki krok.
 
 - Zazwyczaj w przypadku sprawy dopingowej najpierw informowany jest sam sportowiec, nałożona jest na niego tymczasowa dyskwalifikacja, a następnie podaje się informację do opinii publicznej. Natomiast w tym przypadku zastosowano inną drogę. Władze tenisowe poszły w kierunku ochrony dobra zawodniczki - mówi nam Rynkowski.

- Zakładam, że zrobiono to mając na względzie fakt, że Iga Świątek sama szybko złożyła wyjaśnienia dotyczące tego jak do tego wszystkiego doszło. Gdyby informacja wyszła na jaw wcześniej, na pewno byłoby o wiele więcej znaków zapytania niż dzisiaj. A tak, wszyscy się o tym dowiedzieli, gdy sprawa jest już tak naprawdę zakończona - podsumował ekspert.

W nagraniu wideo przekazanym mediom Iga Świątek zapewniła o swojej niewinności i wyznała, że ostatnie tygodnie były dla niej niezwykle stresujące.

- To doświadczenie jest najtrudniejszym w moim życiu, ale nauczyło mnie bardzo dużo. Przede wszystkim to, że mogłam wrócić tak szybko do gry, zagrać WTA Finals, Billie Jean King Cup, który dał mi dużo pozytywnych emocji i znowu sprawił, że mogłam troszeczkę ucieszyć się grą. Na pewno to jest coś, co zostanie ze mną do końca życia i wymagało dużo siły, a ten powrót do treningów, po tym jak właściwie cała ta sytuacja złamała mi serce. Więc było dużo płaczu, było dużo nieprzespanych nocy - przekazała wiceliderka światowego rankingu.

Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty

Źródło artykułu: WP SportoweFakty