- Dzisiaj chciałabym podzielić się z Wami bardzo trudnym tematem, o którym nie mogłam rozmawiać przez ostatnie 2,5 miesiąca. Ale w końcu mogę, więc mam nadzieję, że w tym filmiku wyjaśnię jak najwięcej, bo chciałabym być z Wami transparentna i żebyście zrozumieli co mi się przytrafiło przez ostatni czas - zaczyna swoje nagranie Iga.
Cios i szok
Dalej tłumaczy, że 12 września dowiedziała się o pozytywnym wyniku testu antydopingowego. Próbkę pobrano 12 sierpnia czyli przed turniejem w Cincinnati.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Bramkarz był bezradny. Kapitalny gol w Hiszpanii
- I był to dla mnie ogromny cios, byłam w szoku i ta sytuacja sprawiła, że było we mnie bardzo dużo lęku, bo na początku nie wiedziałam po prostu, jak to mogło mi się przytrafić i skąd to się wzięło. Okazuje się, że w próbce zostało wykryte najmniejsze w historii stężenie trimetazydyny. Jest to substancja, o której pierwszy raz usłyszałam wtedy w życiu i chyba nie wiedziałam nawet, że istnieje, z którą nie miałam nigdy styczności, ani ludzie, którzy mnie otaczają też nie mieli z nią styczności - tłumaczy aktualny numer dwa w światowym tenisie.
"Odpowiedź na wiele pytań"
Świątek zaznacza, że towarzyszyło jej poczucie niesprawiedliwości, a same pierwsze tygodnie były chaotyczne. Dodaje, że sztab szybko zaczął reagować i postępować według tego, co przekazywała Międzynarodowa Agencja ds. Integralności Tenisa (ITIA). Wewnątrz zespołu od samego początku nie było żadnych wątpliwości, co może być przyczyną wyniku. Szczególnie, że stężenie wykryte w badaniu było niewiarygodnie małe.
- Właściwie to było oczywiste, że albo próbka była zanieczyszczona albo substancja, suplement albo lek, który ja przyjmuję był zanieczyszczony. Dlatego skoncentrowaliśmy się na przebadaniu właśnie wszystkich odżywek i wszystkich leków, które biorę. I w wynikach tych testów wyszło, że melatonina, której używam zresztą już od długiego czasu, że ta seria, którą miałam akurat ze sobą przed turniejem w Cincinnati była fabrycznie zanieczyszczona. I był to dla nas ogromny szok, ale z drugiej strony też odpowiedź na wiele pytań, bo znalezienie źródła w takich sytuacjach jest najważniejsze. Dlatego po znalezieniu źródła musieliśmy udowodnić, że faktycznie ten lek był zanieczyszczony - relacjonuje Iga.
Świątek dodaje, że melatonina jest lekiem niezbędnym w podróżach. Pomaga w skutkach związanych z jetlagiem, stresem. Bez niego trudno byłoby zasnąć.
- Dlatego po znalezieniu źródła jeszcze potrzebny był czas, na to, żeby ta sprawa się zakończyła. Co właśnie dzieje się teraz. Ale ogólnie od 12 września byłam zawieszona automatycznie, dlatego nie mogłam zagrać turniejów w Azji i nie mogłam obronić właściwie swojego rankingu. Chociaż wiadomo, że to jest konsekwencja tej sytuacji, ale na pewno nie najważniejsza kwestia, ponieważ najważniejsze dla mnie było to, żeby udowodnić swoją niewinność. Ale teraz, kiedy ta sprawa się kończy, zostało na mnie nałożone symboliczne zawieszenie, które trwa miesiąc - mówi zawodniczka.
"Ta sytuacja złamała mi serce"
Nasza tenisistka dalej podkreśla, że 22 dni ma już za sobą, a osiem jeszcze przed. Kolejny sezon będzie mogła rozpocząć z czystą kartą. Zamierza skupiać się na tym, co robiła od zawsze - grze w tenisa.
- I myślę, że to doświadczenie jest najtrudniejszym w moim życiu, ale nauczyło mnie bardzo dużo. Przede wszystkim to, że mogłam wrócić tak szybko do gry, zagrać WTA Finals, Billie Jean King Cup, który dał mi dużo pozytywnych emocji i znowu sprawił, że mogłam troszeczkę ucieszyć się grą. Na pewno to jest coś, co zostanie ze mną do końca życia i wymagało dużo siły, a ten powrót do treningów, po tym jak właściwie cała ta sytuacja złamała mi serce. Więc było dużo płaczu, było dużo nieprzespanych nocy - nie ukrywa Iga.
I dodaje, że najgorsza była jednak niepewność. Nie wiedziała, co się wydarzy z jej karierą i jak skończy się całe zamieszanie. Pojawiły się wizje, że Świątek nie będzie mogła wykonywać swojej pracy.
- Dlatego jestem wdzięczna mojej rodzinie i mojemu zespołowi, ludziom, którzy zostali ze mną niezależnie od tego, co się działo. Od początku wszyscy zebrali się, żeby mi pomóc, stanęli na głowie, żeby znaleźć źródło i za to zawsze będę ogromnie wdzięczna. I przyznam, że ta sytuacja boli mnie bardzo mocno, ponieważ całe życie chciałam mieć karierę, która da przykład kolejnemu pokoleniu, która będzie w pewnym sensie sprawiedliwa, pokaże, że zawsze byłam fair i pokaże wszystkie wartości, które powinien mieć topowy sportowiec. I mam wrażenie, że ta sytuacja może naruszyć ten obraz, który budowałam przez lata - wyznaje polska zawodniczka.
"Mam nadzieję, że zostaniecie ze mną"
Na koniec wystąpienia Iga apeluje do fanów.
- Dlatego mam nadzieję, że wy zrozumiecie, co się wydarzyło, zrozumiecie jak bardzo nie miałam nad tym kontroli i że nie mogłam nic zrobić, żeby zapobiec tej niefortunnej sytuacji, która mi się przytrafiła. Mam nadzieję, że zostaniecie ze mną i że będziecie mnie wspierać, bo to jest dla mnie ogromnie ważne i bez wsparcia kibiców nie wiem, czy znalazłabym w sobie, czasami w trudnym momentach, siłę do tego, żeby walczyć dalej. Więc teraz przeprowadziłam najważniejszą walkę w moim życiu i mam nadzieję, że zostaniecie ze mną i że będziecie mnie wspierać - kończy Świątek.
Postępowanie
Przypomnijmy, wyszło na jaw, z czego wynikała przerwa w grze Igi Świątek przed WTA Finals. Międzynarodowa Agencja ds. Integralności Tenisa (ITIA) wykryła niedozwoloną substancję w leku z melatoniną przyjmowanym przez polską tenisistkę.
28 listopada zakończyło się rozpoczęte 12 września i objęte do tej pory klauzulą poufności, postępowanie wyjaśniające w sprawie możliwości naruszenia przepisów antydopingowych przez Igę Świątek. Postępowanie wszczęto, ponieważ w jednym z testów antydopingowych wykryto niewielkie stężenie substancji zabronionej. Chodzi o trimetazydynę (TMZ).
Przed rozpoczęciem turnieju w Cincinnati oznaczono śladowe stężenie trimetazydyny wynoszące 0,05 ng/ml (50 pg/ml). Jak informuje sztab Igi, pozostałe ponad 20 testów antydopingowych zawodniczki w tym sezonie było negatywne, w tym dwa testy tuż przed i dwa po 12 sierpnia.
Badania i analizy przeprowadzone w toku postępowania udowodniły, że Iga Świątek jest niewinna, a śladowe ilości zakazanej substancji przyjęła nieświadomie.
Dawid Góra, szef redakcji WP SportoweFakty
niedlugo nie bedzie mozna napic sie body z kran Czytaj całość