Na taką końcówkę sezonu z pewnością liczyła Maja Chwalińska. Po tym, jak w kwalifikacjach do turnieju rangi WTA 250 w Meridzie straciła tylko cztery gemy po raz pierwszy od 15 miesięcy zameldowała się w głównej drabince zawodów głównego cyklu.
W pierwszej rundzie nasza tenisistka trafiła na wyżej notowaną Rebeccę Marino. Mimo że Kanadyjka triumfowała w premierowej odsłonie i miała przewagę w drugiej, to Polka ostatecznie zwyciężyła 4:6, 6:4, 6:3.
Chwalińska już na dzień dobry musiała bronić break pointów, ale była w tym skuteczna i ostatecznie utrzymała podanie. Z kolei w czwartym gemie nasza tenisistka stanęła przed szansą na przełamanie, lecz wówczas Marino popisała się minięciem po krosie.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ależ ma sylwetkę! Tak wygląda w stroju kąpielowym
Kanadyjka tym samym wyszła z opresji, a chwilę później poszła za ciosem. Mimo że pierwszego break pointa zmarnowała pomyłką z bekhendu, to przy kolejnym zmusiła Polkę do błędu i wyszła na prowadzenie 3:2.
Chwalińska mogła od razu odrobić stratę, lecz Marino uratowała się forhendem przed przełamaniem. Jednak w ósmym gemie nasza tenisistka w końcu dopięła swego. Jej wygrywający forhend przy break poincie sprawił, że zrobiło się 4:4.
Chwilę później błąd za błędem popełniała Polka, a swoje robiła także Kanadyjka. Dzięki temu prowadziła w gemie serwisowym rywalki 40:0 i przy drugim break poincie przełamała ją po raz kolejny w tym meczu. Przy swoim podaniu wypracowała piłki setowe i partia dobiegła końca po nieudanym zagraniu Chwalińskiej.
II set rozpoczął się znakomicie dla Merino, która na dzień dobry przełamała przeciwniczkę po jej nieudanym zagraniu. Jednak po szóstym gemie był już remis (3:3), bo Kanadyjka przy drugim break poincie wyrzuciła forhend.
Jednak już chwilę później Chwalińska musiała bronić break pointów przy stanie 15:40. Wówczas zdobyła cztery punkty z rzędu i ostatecznie wyszła z opresji. Następnie ponownie utrzymała podanie i przy prowadzeniu 5:4 mogła zakończyć partię podczas gema serwisowego rywalki.
A ten był z kolei prawdziwym rollercoasterem. Merino prowadziła 40:0 i wydawało się, że nie będzie tutaj większych emocji. Seria błędów sprawiła, że doszło do równowagi, a także momentu, w którym Polka mogła zakończyć drugą odsłonę meczu. Ostatecznie Kanadyjka obroniła trzy piłki setowe, ale przy kolejnej skapitulowała.
Po przerwie wyżej notowana tenisistka mogła rozpocząć seta od przełamania, lecz rywalka uratowała się serwisem. Z kolei w czwartym gemie Chwalińskiej udało się wykorzystać drugiego break pointa, dzięki czemu wyszła na 3:1.
Tyle tylko, że Merino momentalnie odrobiła stratę i doprowadziła do remisu 3:3. Jednak od tego momentu na korcie rządziła już tylko i wyłącznie nasza zawodniczka. Po utrzymaniu podania przełamała rywalkę do zera i była o krok od końcowego triumfu.
Skrót posłany przez Polkę w dziewiątym gemie dał jej pierwszą i jedyną piłkę meczową. W kolejnej wymianie Kanadyjka popełniła błąd, przez który zeszła z kortu pokonana.
Chwalińska zaskoczyła i po 2 godzinach i 39 minutach rywalizacji zameldowała się w drugiej rundzie zmagań w Meksyku. We wtorek (29 października) nasza tenisistka pozna kolejną rywalkę, którą będzie najwyżej rozstawiona Meksykanka Renata Zarazua lub Amerykanka Akasha Urhobo.
Merida Open Akron, Merida (Meksyk)
WTA 250, kort twardy, pula nagród 267 tys. dolarów
poniedziałek, 28 października
I runda gry pojedynczej:
Maja Chwalińska (Polska, Q) - Rebecca Marino (Kanada) 4:6, 6:4, 6:3