Novak Djoković wciąż zmaga się z bolesnymi wspomnieniami z czasów dorastania w Serbii, która w latach 90. była miejscem intensywnych działań wojennych. W rozmowie z dziennikiem "La Nacion" opowiedział o horrorze wojny, z którym musiał się mierzyć od najmłodszych lat.
- To strach przed nieznanym. Nigdy nie wiesz, czy następna bomba spadnie na twoją głowę - wspomina Djokovic. Opisał, jak każdej nocy miasto Belgrad było bombardowane, a alarmy i syreny nie dawały im spać spokojnie. - Przeżyłem wojnę, moje miasto było bombardowane dzień i noc przez dwa i pół miesiąca. Widziałem martwych ludzi. To był koszmar, najgorsze, co człowiek może doświadczyć - mówił tenisista.
Djokovic opowiedział także o tym, jak widok martwych ludzi i przemoc, której był świadkiem, odcisnęły na nim piętno. - Nie rozumiem, jak takie rzeczy mogą dziać się w innych częściach świata - dodał, odnosząc się do współczesnych konfliktów zbrojnych.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Polska kulturystka oczarowała fanów. Przesłała pozdrowienia z Korei
Wojna zmusiła go do szybkiego dorastania. Ojciec powierzył mu wiele obowiązków, zwłaszcza opiekę nad młodszymi braćmi. - Musiałem podjąć odpowiedzialność, dzielić rolę mojego ojca, bo byłem najstarszy i nie było na to czasu - tłumaczył Djoković.
Chociaż doświadczenia z czasów wojny przyczyniły się do rozwoju jego mentalnej siły, sam 37-latek podkreśla, że nie powinno to być ceną, jaką ktoś musi zapłacić. - Nie uważam, że ktoś powinien przechodzić przez wojnę, aby rozwinąć siłę psychiczną. Są inne sposoby - zauważył.
Djokovic opuścił Serbię w 1999 roku, tym samym roku, w którym NATO bombardowało jego ojczyznę. Wyjechał do Niemiec, gdzie trenował w akademii tenisowej Pilicia, a później kontynuował treningi w USA i we Włoszech.