Fręch napisała historię na naszych oczach. Dołączyła do zaszczytnego grona

Getty Images / Simon Barber / Magdalena Fręch
Getty Images / Simon Barber / Magdalena Fręch

- Czapki z głów, to wielki sukces. Wprawdzie obsada turnieju nie była nazbyt imponująca, ale znalazły się w niej renomowane zawodniczki. Nie wykluczam, że Magda się rozpędza i za rok będzie jeszcze lepsza - mówi nam komentator Tomasz Wolfke.

Dzięki wygranej w turnieju WTA Tour 500 w Guadalajarze Magdalena Fręch stała się dopiero czwartą polską zwyciężczynią turnieju singlowego, biorąc pod uwagę zawody rangi przynajmniej WTA 250.

W tourze męskim takim osiągnięciem mogą pochwalić się jedynie Wojciech Fibak i Hubert Hurkacz.

Wielki sukces, obsada ułatwiła zadanie

Polka za zwycięstwo w Meksyku zarobiła blisko milion złotych. - To wielki sukces, ale trzeba przyznać, że obsada turnieju była raczej kadłubowa. Na pięć meczów tylko w dwóch Fręch zagrała z rywalkami z pierwszej setki. Zresztą wiele mówi fakt jej rozstawienia z numerem 5., podczas gdy przystępowała do turnieju w Guadalajarze jako 43. rakieta świata. W finale Magda mierzyła się z zajmującą 152. pozycję w rankingu Olivią Gadecki. Bynajmniej nie chcę jej ujmować, bo sam triumf w Meksyku należy docenić - mówi WP SportoweFakty znany komentator Eurosportu Tomasz Wolfke.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Szalony taniec mistrzyni olimpijskiej z Tokio! Fani są zachwyceni

- Na pewno to jej największe osiągnięcie w karierze i najlepszy sezon. W Australii Magda zaszła aż do czwartej rundy. Z kolei w Pradze znalazła pogromczynię dopiero w finale, a teraz wygrała turniej rangi WTA 500. Na początku sezonu mówiliśmy, że Magda wskoczyła na taki poziom, który może pozwolić jej awansować na 20. miejsce w światowej hierarchii, ale równie dobrze może spaść na 90. lokatę, bo stawka jest bardzo wyrównana. Na szczęście na razie ziścił się bardziej optymistyczny scenariusz i trzymam kciuki, żeby tak pozostało jak najdłużej - dodaje redaktor prowadzący portalu "Historia Polskiego tenisa".

Wedrze się do czołówki? Jest w tym analogia

Fręch awansowała na 32. miejsce w rankingu WTA. To szósta lokata wszech czasów wśród Polek. Wyżej od niej w rankingu WTA plasowały się tylko Iga Świątek, Magda Linette, siostry Radwańskie i Magdalena Grzybowska. - Potwierdza się to, co zawsze mówiliśmy o Magdzie. Jest bardzo solidna. Na czym to polega? Nigdy nie schodzi poniżej określonego poziomu. Na przykład Caroline Garcia, z którą wygrała w półfinale, należy do bardzo chimerycznych tenisistek. Może wygrać i przegrać z każdą rywalką. Z kolei Magda nie schodzi poniżej swoich 60-70 proc. pełnej mocy. Dzięki temu z setki na pewno nie wypadnie. Zdarzają jej się także zwyżki formy, takie jak w Meksyku - zauważa nasz rozmówca.

- Naturalnie nie wykluczam, że w kolejnych sezonach Fręch się poprawi i zgłosi akces do awansu w rankingu. Skoro Jasmine Paolini w wieku 28 lat awansowała na piątą pozycję w rankingu, a jeszcze niedawno przegrywała z Laurą Siegemund w Warszawie i nie była znana szerszej publiczności, dlaczego Fręch nie mogłaby pokusić się o podobny skok w górę? Ons Jabeur także rozwinęła się stosunkowo późno jak na tenisistkę. To samo Maria Sakkari. Fręch sukcesywnie pnie się w górę, a skoro tegoroczny sezon jest dla niej najlepszy w życiu, nie uważam, że następny nie może być jeszcze lepszy - podsumowuje Tomasz Wolfke.

Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty

Źródło artykułu: WP SportoweFakty