Pokerowa zagrywka Igi Świątek przed Wimbledonem. Były triumfator ocenia ten ruch

Getty Images / WP SportoweFakty / Od lewej: Łukasz Kubot i Iga Świątek
Getty Images / WP SportoweFakty / Od lewej: Łukasz Kubot i Iga Świątek

Przed tegorocznym Wimbledonem Iga Świątek nie rozegrała żadnego oficjalnego spotkania na korcie trawiastym. Czy to dobra decyzja liderki rankingu i jej trenerów? O to i o szanse Polki w londyńskim turnieju zapytaliśmy Łukasza Kubota.

Imponująco wygląda dorobek Łukasza Kubota w Wimbledonie. W 2013 roku dotarł do ćwierćfinału singla, w którym przegrał z Jerzym Janowiczem, a cztery lata później wygrał turniej w Londynie w deblu w parze z Marcelem Melo.

Obecnie 42-latek nie gra już w turniejach ATP, ale nie zakończył profesjonalnej kariery. W wywiadzie dla WP SportoweFakty Łukasz Kubot mówi nam, jaki obecnie jest jego status tenisisty oraz ocenia szanse Igi Świątek i Huberta Hurkacza w tegorocznym Wimbledonie.

Czy Hubert Hurkacz jest gotowy, by wygrać tegoroczny Wimbledon?

Jestem pod wrażeniem jak Hubert z roku na rok rozwija się. Ustabilizował się w pierwszej dziesiątce rankingu. Cały czas poprawia też serwis, który przecież i tak od wielu lat był już jego najmocniejszą stroną. Na pewno stać go w Londynie na dobry wynik. Czy na triumf? Na to musi zgrać się wiele czynników.

ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Euro": Selekcjoner problemem Anglii? "Formuła się wyczerpała"

Czy w przypadku Hurkacza kluczową rolę w takim turnieju może odegrać przygotowanie mentalne?

W tenisie i każdym sporcie nie ma czegoś takiego, że jakiś aspekt jest ważniejszy od innego. Wszystkie puzzle muszą być na swoim miejscu, by liczyć na sukcesy. Żeby osiągnąć triumf w turnieju wielkoszlemowym, trzeba zagrać siedem pojedynków na wysokim poziomie. To bardzo duża dawka emocji.

Kluczowe moim zdaniem jest to, by w pierwszym tygodniu stracić jak najmniej sił. Z drugiej strony faworyci w pierwszych pojedynkach na Wimbledonie czasami bardziej się męczą, bowiem trawa nie jest jeszcze ubita, korty są szybkie, piłka nie odbija się wysoko, a to sprzyja niespodziankom. Dlatego trzeba być w stu procentach skoncetrowanym od początku meczu.

Od kilku sezonów obawiamy się o formę Igi Świątek na trawie. Czy jednak nie wyolbrzymiamy jej kłopotów na tej nawierzchni?

Zdecydowanie obawy są przesadzone. Przecież Iga Świątek wygrała juniorski Wimbledon. Jest zasłużenie liderką rankingu i nie widziałbym u niej jakichkolwiek problemów w grze na trawie. Cały czas się rozwija na wszystkich nawierzchniach, także na trawie. Jej sztab podejmuje mądre decyzje.

Czy taką jest też fakt, że przed tegorocznym Wimbledonem Świątek nie rozegrała żadnego meczu na trawie?

To na pewno dla niej nowość, ale myślę, że to może wyjść na plus dla Igi. Za Polką kapitalny okres gry na nawierzchni ziemnej, ale był to też czas dużego wysiłku fizycznego. Iga potrzebowała odpoczynku i dlatego decyzja o dłuższym czasie wolnym przed Wimbledonem, moim zdaniem, jest słuszna.

Na igrzyskach olimpijskich w Paryżu Iga Świątek zagra w mikście z Hubertem Hurkaczem. To duet na złoto?

W sporcie nigdy nie możemy rozdawać medali przed rozpoczęciem rywalizacji. W każdym turnieju, a zwłaszcza na igrzyskach, wszystko się może zdarzyć. W mikście jest dużo niewiadomych i szanse każdej pary rozkładają się mniej więcej 50 na 50.

Iga jest pierwsza na świecie, Hubert w najlepszej dziesiątce, więc teoretycznie tworzą bardzo silną parę. Spotkają jednak na swojej drodze duety, które kapitalnie czują się w grze deblowej. To też będzie odgrywało dużą rolę. Oczywiście Iga oraz Hubert bardzo dobrze się rozumieją, ale apeluję, żebyśmy za szybko nie wieszali im medali na szyi.

Czy pana profesjonalna kariera tenisisty jeszcze trwa?

Oficjalnie nie zakończyłem jeszcze kariery na arenie międzynarodowej. Gram w kilku rozgrywkach ligowych w Europie. Dlatego wciąż jestem profesjonalnym tenisistą.

Miał pan sporo kłopotów zdrowotnych w ostatnich latach. Jak teraz wygląda sytuacja?

Mam za sobą dwa zabiegi na oba kolana. To wynik tego co przez dwie ostatnie dekady działo się w profesjonalnym tenisie. Trzeba się z tym zmierzyć i zaakceptować. Cieszę się jednak, że mogę grać w rozgrywkach ligowych i dalej rywalizować. Zdaję sobie jednak sprawę, że mój czas profesjonalnego tenisisty powoli dobiega końca.

Gdy wraca pan myślami do Wimbledonu to bardziej do ćwierćfinału singla z Jerzym Janowiczem czy do wygrania turnieju deblowego w parze w Marcelem Melo?

Nie da się tego porównać. Uważam, że gdybym nie był w ćwierćfinale singla, to być może nigdy nie wygrałbym debla. Doświadczenie zebrane z rywalizacji z Jurkiem Janowiczem okazało się bardzo ważne. Na pewno do każdego swojego startu na Wimbledonie podchodzę z sentymentem, z każdego mam miłe wspomnienia.

Łukasz Kubot i Marcel Melo po triumfie w Wimbledonie w 2017 roku. Fot. Shaun Botterill/Getty Images
Łukasz Kubot i Marcel Melo po triumfie w Wimbledonie w 2017 roku. Fot. Shaun Botterill/Getty Images

Łezka w oku się kręci przed rozpoczęciem każdego Wimbledonu?

Na pewno ten turniej miał i będzie miał zawsze szczególne miejsce w moim sercu. Już jako dziecko oglądałem Wimbledon w Telewizji Publicznej i bardzo na niego czekałem. Do dzisiaj pamiętam komentarz pana Tomaszewskiego czy Ambroziaka. Na tych zawodach się wychowałem.

Wimbledon zawsze był dla mnie świętem i miałem marzenie, by kiedyś w nim zagrać. Gdy już zagrałem, to marzyłem o tym, by wystąpić na korcie centralnym. Zrealizowałem w nim nawet więcej niż zakładałem. Wimbledon ma swój niesamowity klimat, który na tle innych turniejów jest po prostu wyjątkowy.

Czytaj także:
Wimbledon: Sabalenka zrezygnowała z gry!
Hubert Hurkacz przystępuje do Wimbledonu. Znamy godzinę meczu Polaka

Źródło artykułu: WP SportoweFakty