Jeszcze nie tak dawno Anett Kontaveit była wiceliderką rankingu WTA i wydawało się, że będzie jedną z poważniejszych rywalek Igi Świątek w kobiecym tourze. Z Polką zmierzyła się pięciokrotnie i dwa razy zdołała odnieść zwycięstwo.
Tymczasem w połowie 2023 roku Kontaveit ogłosiła, że nie jest już w stanie grać na wysokim poziomie. Podjęła tym samym decyzję o zakończeniu kariery. Jej ostatnim turniejem był wielkoszlemowy Wimbledon.
"Po wizytach u lekarza, konsultacjach ze sztabem medycznym, poinformowano mnie, że mam zwyrodnienie dysku lędźwiowego. Nie pozwala mi to na pełne treningi ani ciągłą rywalizację. Nie można w tej sytuacji grać na najwyższym poziomie przy tak wysokiej konkurencji" - przekazała Estonka za pośrednictwem mediów społecznościowych.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: głośno o polskim bramkarzu. Zobacz, co wyrzucił w trybuny
Po zakończeniu kariery osiągnięcia Konteveit nie zostały zapomniane, a tenisistka dostąpiła wielu zaszczytów. Została m.in. odznaczona przez władze kraju. Udzielała się także towarzysko, a w wolnych chwilach po prostu korzystała z życia. Miała wówczas sporo czasu, aby pobyć ze swoim ukochanym.
W czwartek 28-letnia Kontaveit i jej partner Brent Lepistu ogłosili, że spodziewają się narodzin pierwszego dziecka. Oboje zamieścili na swoich profilach na Instagramie zdjęcie, na którym pozują razem, a tenisistka pokazała ciążowy brzuszek. "Nowy członek rodziny w drodze" - podpisali post.
Na tę fotografię zareagowały kortowe koleżanki i rywalki Kontaveit. Wśród gratulacji znalazły się te złożone przez tenisowe mamy, Belindę Bencić i Jelenę Wiesninę. Najlepsze życzenia przesłały również Ons Jabeur, Aryna Sabalenka, Jessica Pegula oraz federacja WTA.
Kontaveit i Lepistu są parą już od dłuższego czasu. 31-latek również jest sportowcem, bo gra zawodowo w piłkę nożną. Na przestrzeni ostatniej dekady reprezentował barwy klubów z Estonii, Finlandii czy Norwegii. Obecnie jest zawodnikiem FCI Levadia Tallinn.
Zobacz też:
Legenda polskiej piłki ciężko chora. Potrzebuje pomocy
Brudna gra Barcelony. Celem Lewandowski [OPINIA]