Zwycięstwo Hurkacza z Tsitsipasem go nie zdziwiło. "To w końcu musiało nastąpić. Z Popyrinem będzie faworytem"

Getty Images / Aaron Doster / Na zdjęciu: Hubert Hurkacz.
Getty Images / Aaron Doster / Na zdjęciu: Hubert Hurkacz.

- Hubert przeżywa ostatnio zwyżkę formy. Wygrana z Tsitsipasem mnie nie zdziwiła, choć zwycięstwo przyszło dosyć łatwo. Hurkacz, by awansować do półfinału musi po prostu zagrać swoje z Popyrinem - mówi Tomasz Wolfke, ceniony komentator.

Hubert Hurkacz w niewiele ponad godzinę uporał się ze Stefanosem Tsitsipasem.
Po ostatnich niepowodzeniach i spadku na dwudzieste miejsce w rankingu ATP, takie zwycięstwo może okazać się bardzo ważne dla wrocławianina.

Zwłaszcza że ten czekał ponad rok na wygraną przeciwko jednemu z dziesięciu najlepszych tenisistów świata.

- Patrząc na grono wielkich, do którego bez wątpienia możemy zaliczyć Novaka Djokovicia, Carlosa Alcaraza, Daniła Miedwiediewa, czy wracającego do optymalnej dyspozycji Alexandra Zvereva, to właśnie Tsitsipas przegrywa stosunkowo często z kimś, kto zajmuje od niego niższe miejsce w rankingu. Grek jeszcze nigdy nie wygrał turnieju wielkoszlemowego - mówi Tomasz Wolfke, ceniony komentator, w rozmowie z WP SportoweFakty.

ZOBACZ WIDEO: Zaskoczył żonę podczas tańca. Tak zareagowała

Nie ma sobie równych

Polak rozpoczynał oba sety od przełamania czwartego tenisisty świata, a gemy przy swoim podaniu wygrywał pewnie (z wyjątkiem jednego).

- Można tylko podkreślić, że to ogromna przyjemność widzieć tak serwującego Polaka, gdyż nigdy wcześniej takiego tenisisty nie mieliśmy. Było oczywiście kliku świetnych, ale nie tak skutecznych w tym elemencie. Hubert ma trochę pecha w tie-breakach, dlatego jakby do nich doszło, w spotkaniu mogłoby się trochę zakotłować. Oczywiście możemy to nazwać pechem, a możemy nieodpornością psychiczną, w zależności od tego, z której strony na problem spojrzymy - zauważył autor wielu książek.

Dwudziesty tenisista rankingu ATP sięgnął po pewny zwycięstwo, wręcz nadspodziewanie łatwe. - To było tak zwane wimbledońskie spotkanie, bo gdy piłki były trochę szybsze 20, 30 lat temu, to właśnie tak wyglądały wtedy mecze. Hubert pewnie wykorzystał swoje okazje. Jest go niezwykle trudno przełamać, co się potwierdziło. Dlatego bardzo często w meczach Hurkacza dochodzi do tie-breaków. Można rzec żartem, żeby zaczął nawet trenować same tie-breaki, bo reszta meczu mu idzie dobrze - żartobliwie skomentował komentator.

"Zanosiło się na takie spotkanie"

Wolfke nie jest zaskoczony tym, co w czwartek działo się na krocie. - Po pierwsze trochę się zanosiło na takie spotkanie po dobrych spotkaniach z Djokoviciem i Alcarazem. Po drugie, gdy spojrzymy na czołową dziesiątkę rankingu ATP, Tsitsipas jest jednym z łatwiejszych zawodników dla pokonania. Gdyby Hubert pokonał Alcaraza, Miedwiediewa albo Djokovicia to byłaby sensacja, w tym przypadku jej nie ma - zauważył.

W ćwierćfinale Hubert Hurkacz zmierzy się z Alexeiem Popyrinem. Australijczyk zajmuje 58 miejsce w rankingu ATP. Do tej pory mierzył się z Polakiem dwukrotnie. Ani razu nie udało mu się wygrać choćby seta.

- Tym razem Hubert będzie faworytem. Popyrin do tej pory w karierze niczego nie zwojował. To podobny typ tenisisty do Polaka. Jeżeli Hubert zachowa spokój i utrzyma dobrą dyspozycję, bez żadnych fajerwerków powinien rywala pokonać. Wprawdzie wrocławianin jest tenisistą nieobliczalnym, natomiast konsekwencja powinna zapewnić mu końcowy sukces. Taka wygrana, jak ta z Tsitsipasem musiała w końcu nastąpić. Po meczach z Djokoviciem i Alcarazem ziściło się stare porzekadło. Do trzech razy sztuka - podsumował Tomasz Wolfke.

Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty

Zobacz także:
Bezlitosna prognoza eksperta ws. Magdy Linette. "Szansa, że coś jeszcze wygra, jest niewielka"
To zgubiło Igę Świątek. "Jest jeszcze pole do poprawy"

Źródło artykułu: WP SportoweFakty