Za Igą Świątek szybkie spotkanie z Danielle Collins w II rundzie WTA Cincinnati. Polka triumfowała 6:1, 6:0 (tutaj przeczytasz relację ->>), dzięki czemu miała więcej czasu na to, aby przygotować się do kolejnego starcia z Qinwen Zheng.
Polka była też gościem specjalnym w studio Tennis Channel, gdzie udzieliła blisko dziesięciominutowego wywiadu. W pewnym jego momencie zaskoczyła zadającego pytania dziennikarza. Prowadzący rozmowę zaczął bowiem nawiązywać do tego, że w ostatnim czasie często zdarza się, że zawodniczki późno kończą swoje mecze i mają niewiele czasu na to, by przygotować się do następnej konfrontacji, która najczęściej ma miejsce już następnego dnia.
- Ale to przez was - wtrąciła się w wypowiedź dziennikarza Iga Świątek, czym kompletnie zbiła go z tropu. Przez dłuższą chwilę zastanawiał się, co ma odpowiedzieć.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co oni wymyślili?! Zobacz, co robią ci koszykarze
Polka nawiązała w ten sposób do tego, że duży wpływ na wyznaczanie godzin spotkań ma telewizja, która stara się układać ramówkę tak, by w godzinach największej oglądalności występowały najlepsze zawodniczki, bądź też rozgrywane były te mecze, które zapowiadają się najbardziej wyrównanie czy też ciekawie.
Odbywa się to kosztem tenisistów i tenisistek. Z racji tego, że Iga Świątek jest numerem 1 w kobiecym tenisie, jej mecze cieszą się dużą popularnością, więc jest ona w gronie tych "poszkodowanych" zawodników, których spotkania ustala się na pory tzw. "prime'u" antenowego.
Świątek jednocześnie ponownie zaprezentowała wysoką kulturę osobistą i próbowała wyprowadzić dziennikarza z zakłopotania. - Wiem, że to jest biznes - dorzuciła z uśmiechem, czym rozluźniła atmosferę i dodała pewności prowadzącemu z nią rozmowę.
Liderka rankingu WTA wytłumaczyła, że dla zawodników wygodniej jest grać o wcześniejszych porach.
- Miałam taką sytuację w Rzymie, gdzie grałam cztery razy z rzędu w ostatnich meczach dnia i jeden z nich skończył się około północy. Fizycznie to było wyczerpujące. Jak mogliście zobaczyć, to właśnie w Rzymie doznałam kontuzji po tym, jak grałam mecze tak późno. Wiem, jak jestem przygotowana fizycznie i jak dbam o regenerację, przygotowania, ale okazuje się to niewystarczające przy takim terminarzu - wyjaśniła Iga Świątek.
Przytoczyła też przykład Aryny Sabalenki, która swego czasu też narzekała na to, że intensywność spotkań jest wyczerpująca.
Czytaj również:
Światowy gigant podpisał umowę ze Świątek