Delikatnie rzecz ujmując, skuteczność naszych reprezentantek w turnieju WTA w Warszawie nie zachwycała. Oprócz Igi Świątek w singlu oraz Weroniki Falkowskiej i Katarzyny Piter w deblu żadnej z naszych tenisistek nie udało się wygrać nawet seta. Jednak niemal nikt nie będzie tego pamiętać, jeśli ostatecznie w obydwu konkurencjach trofea trafią w ręce Polek. Szansa na to jest duża. Falkowska i Piter do finału awansowały już w piątek, natomiast Świątek brakuje dwóch gemów do pokonania Yanina Wickmayer (mecz został przerwany przy prowadzeniu Polki 6:1, 5:5) i przedostania się na ostatni szczebel turniejowej drabinki, gdzie czeka już Laura Siegemund.
Oba finałowe spotkania zaplanowano na niedzielę i nie trzeba wróżbiarskich zdolności, by wiedzieć, które z nich będzie cieszyć się większą popularnością. W cieniu poczynań Igi Świątek piękny rozdział swojej kariery zapisuje Katarzyna Piter.
Szczęście w nieszczęściu
32-letnia deblistka z Poznania w ciągu ostatnich czterech miesięcy awansowała do trzech finałów w imprezach głównego cyklu. Nigdy wcześniej nie miała takiej serii. Co więcej, dzięki ubiegłotygodniowemu występowi w Budapeszcie przypomniała sobie smak zwycięstwa w zawodach głównego cyklu. Na triumf na tym poziomie czekała aż 10 lat, po czym okazuje się, że kolejny taki skalp może trafić do jej gabloty raptem po tygodniu.
Do zrealizowania tego scenariusza potrzeba zwycięstwa w niedzielnym finale. Rywalkami Polek będą Belgijka Yanina Wickmayer i Brytyjka Heather Watson.
Historia Piter jest tym ciekawsza, że jeszcze pół roku temu całej tenisowej rywalizacji przyglądała się z boku. Z powodu kontuzji od 18 lipca 2022 do 12 marca 2023 rozegrała tylko jeden mecz. Wydłużająca się przerwa mogła niepokoić, jednak sama zawodniczka doszukała się w niej pozytywnego aspektu.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co za "kot"! Fantastyczne parady bramkarza
- Miałam naderwane rozcięgno podeszwowe. Po US Open kontuzja się odnowiła, przez co miałam trochę czasu dla siebie i na normalne życie poza tenisem. Myślę, że pozytywnie to na mnie wpłynęło. Dobrze się czułam, odpoczęłam mentalnie i z jeszcze większym głodem mogłam wrócić potem na kort - powiedziała Piter specjalnie dla WP Sportowe Fakty.
Deblistka numer jeden
Deblistka zaspokaja wspomniany apetyt kolejnymi wygranymi meczami, ale też dużym skokiem w rankingu WTA. Odkąd wróciła do gry poprawiła pozycję ze 156. na 79. (a jeśli wygra niedzielny finał, będzie nawet 69.). Dalsza wspinaczka będzie o tyle ułatwiona, że do marca 2024 Piter broni tylko 10 punktów za udział w US Open. Przez najbliższe siedem miesięcy może więc w zasadzie tylko zyskać.
Takie osiągnięcia jak poprawa "życiówki" (66. miejsce) czy zostanie najwyżej notowaną polską deblistką (aktualnie jest nią 75. w rankingu WTA Alicja Rosolska) są jedynie kwestią czasu. A wszystko to szesnaście lat po tym, jak wygrała pierwszy zawodowy turniej. Innymi słowy, piękna nagroda za determinację, nieustępliwość, pracowitość.
Zwłaszcza triumf przed polską publicznością na pewno smakowałby Piter wyjątkowo. Z 35 turniejowych zwycięstw (w ITF i WTA łącznie) tylko jedno odniosła w ojczyźnie. Na dodatek w małym turnieju w Bytomiu. Ewentualny sukces w Warszawie miałby zupełnie inny wymiar.
A brakuje już naprawdę niewiele. Finał gry podwójnej będzie ostatnim akordem warszawskiej imprezy. Starcie Piter i Falkowskiej z Watson i Wickmayer rozpocznie się około godziny 16. Portal WP SportoweFakty przeprowadzi oczywiście relację "na żywo" z tego spotkania.
Szymon Adamski, WP Sportowe Fakty
Zobacz też:
Zmarnowana szansa Świątek
Gdzie oglądać półfinał Świątek?