[tag=48999]
Iga Świątek[/tag] bardzo szybko "odbiła się" po porażce w finale WTA 1000 w Madrycie. Polka wówczas w trzech setach uległa Arynie Sabalencie. Następnym turniejem w kalendarzu jest niezwykle lubiana przez Świątek rywalizacja w Rzymie.
Nasza tenisistka na włoskiej mączce czuje się, jak ryba w wodzie. Jej pierwszą rywalką w rzymskich zmaganiach była Anastazja Pawluczenkowa. Rosjanka kolejny raz w swojej karierze przekonała się o sile Świątek.
Nasza reprezentantka wygrała bardzo sprawnie. W całym meczu nie straciła nawet jednego gema. Reakcja Pawlueczenkowej po ostatniej piłce mniej więcej odzwierciedlała jej poziom gry w starciu z Polką.
Rosjanka właściwie podeszła do tej porażki, jakby zwyczajnie na nią czekała. Zwiesiła głowę i podziękowała za mecz. Próżno szukać w jej zachowaniu jakichś większych negatywnych emocji, które niewątpliwie mogła mieć.
W Rzymie Świątek broni tytułu, który zdobyła rok wcześniej, gdy w finale nie dała szans Ons Jabeur. W kolejnej rundzie pierwsza rakieta świata zmierzy się ze zwyciężczynią meczu pomiędzy Bernardą Perą a Łesią Curenko.
Czytaj także:
Z mundialu będą wracać w strachu. Grozi im nawet kara śmierci
Tragedia w Katarze. Pojechał tam, by zajmować się mundialem
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: pamiętacie ją? 40-latka błyszczała w Madrycie