Magda Linette: Wiem, że nie jestem łatwa do prowadzenia

PAP / Leszek Szymański / Na zdjęciu: Magda Linette
PAP / Leszek Szymański / Na zdjęciu: Magda Linette

- Nie wiem, jak sobie będę z tym radzić, bo to dla mnie zupełnie nowa sytuacja. Przez dotychczasowe 13 lat kariery tego nie przeżyłam - mówi nam Magda Linette o największych wyzwaniach na dalszą część sezonu. Przed Polką całkiem nowe realia.

Magda Linette powróciła do Polski po fantastycznym dla niej Australian Open. Na kortach w Melbourne nasza tenisistka odniosła największy sukces w karierze - dotarła aż do półfinału Wielkiego Szlema, pokonując po drodze takie rywalki jak Jekaterina Aleksandrowa, Caroline Garcia czy Karolina Pliskova. Lepsza od niej okazała się dopiero późniejsza zwyciężczyni całego turnieju, Aryna Sabalenka.

30-letnia poznanianka udowodniła nie tylko kibicom i ekspertom, że należy do światowej czołówki. Przede wszystkim sobie, bo po dwóch ostatnich sezonach Magda Linette mogła mieć wątpliwości, czy jeszcze będzie w stanie stanąć w jednej linii z najlepszymi tenisistkami świata.

Kolejne kontuzje i problemy tylko ją jednak wzmocniły i dziś wygląda na osobę, której nie złamie żadne niepowodzenie. - Przede wszystkim jestem silniejsza mentalnie. Coś się zmieniło i wreszcie potrafię zachować spokój, nawet w najtrudniejszych sytuacjach - mówi nasza tenisistka, wskazując jedną z głównych przyczyn swojego sukcesu.

ZOBACZ WIDEO: Mróz, wichura, a on wspinał się w takim stroju. Hit sieci!

Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty: Za panią wspaniały czas pełen pozytywnych emocji, jednak ostatnie dwa tygodnie musiały być bardzo wymagające. Po meczu z Sabalenką czuła pani większe zmęczenie fizyczne czy psychiczne?

Magda Linette: Chyba wyszłoby po równo, zmęczenie psychiczne też odbija się na naszym ciele. Na dodatek dni po turnieju też są dla mnie intensywne, ponieważ ciągle coś się dzieje, jest dużo wywiadów, obowiązków medialnych. Ale mogę się też pocieszyć swoim sukcesem z kibicami.
 
Pamiętam, jak po ostatnim meczu z Aryną Sabalenką cała adrenalina zaczęła spadać i wtedy zaczęłam odczuwać zmęczenie. Ale mimo wszystko czuję się nieźle i bardzo mnie to cieszy. Jestem tak naprawdę gotowa, żeby zacząć przygotowania do kolejnego turnieju.

Czy to efekt pewnych zmian w okresie przygotowawczym, który tym razem potraktowaliście z trenerem trochę lżej?

Myślę że tak. Po ostatnich przygotowaniach byłam rześka, gotowa do pracy. Często po trudnych okresie przedsezonowym byłam już przemęczona, teraz było inaczej. Nie nałożyliśmy tak dużych obciążeń i chyba mamy dowód, że tędy droga.

Do tej pory przyznawała pani, że sama stawiała sobie największe wymagania i nakładała presję, wręcz nie czując tego ze strony mediów i kibiców. Gotowa na zmiany? Po sukcesie w Australian Open sytuacja ulegnie zmianie.

Zobaczymy! Nie wiem, jak sobie będę z tym radzić, bo to dla mnie zupełnie nowa sytuacja. Nie ukrywajmy, nie jestem do tego przyzwyczajona. Przez dotychczasowe 13 lat kariery tego nie przeżyłam, nie mam tutaj doświadczenia. Ale to chyba fajne problemy, czuć się tak docenioną.

Mówi pani sama, że wielką siłą jest sfera mentalna. To największy atut Magdy Linette?

Powiem tak: do tej pory trzymanie emocji było chyba moją najsłabszą stroną. Jeśli chodzi o przygotowanie mentalne, to jest to coś innego, na to składa się mnóstwo elementów - determinacja, wychodzenie z problemów, umiejętność wyjścia na trening po nieudanym meczu. Kontrola nad emocjami jest inna, radzenie sobie z nimi nie jest proste. Z biegiem czasu wcale nie musi być łatwiej.

Dla mnie to była bardzo ważna zmiana, że wreszcie zaczęłam to kontrolować. Dzięki temu na Australian Open było tak dobrze, bo potrafiłam zachować spokój w najtrudniejszych momentach. Czuję, że w ostatnich miesiącach bardzo dojrzałam nie tylko jako tenisistka, ale jako człowiek. Wiele przeszłam przez ostatnie dwa lata, ale wyciągnęłam z tego pozytywy.

Sportowiec uczy się tej kontroli przez całą karierę?
  
Na pewno tak. To złożony proces bo zrozumienie pewnych spraw to jedno, ale umiejętność wdrożenia tego i pokazania na korcie jest o wiele trudniejsze. Cieszę się, że przeszłam do tego etapu. Ale przede mną teraz wyzwanie, żeby utrzymać to w nowych realiach, będzie inna presja i znowu czeka mnie nauka czegoś nowego.

Wojciech Fibak twierdzi, że największym wyzwaniem, jakie stoi przed panią, będzie konieczność gry na swoich zasadach. W Melbourne często oddawała pani inicjatywę rywalkom i czekała na kontratak. Zgadza się pani?

Zgadzam się w tym sensie, że rzeczywiście, miałam za rywalki dziewczyny uderzające bardzo mocno. Taka więc była moja taktyka, żeby oddać inicjatywę. Nie mogę się przecież mierzyć na siłę z Aryną Sabalenką. Musiałam grać z kontry. Są jednak i będą takie przeciwniczki że to ja muszę atakować. Jest to o tyle trudne że nie mam do tego warunków fizycznych. Muszę pokazywać inne atuty - umiejętnie czytać grę, przewidywać wydarzenia na korcie. Chcę jednak być gotowa żeby grać bardziej na swoich warunkach.

To też będzie nowość. Awans na 22. miejsce w rankingu WTA spowoduje rozstawienie w kilku turniejach i pozycję faworytki. 

To przede wszystkim bardzo cieszy, bo przecież każdy po to trenuje, żeby być uważanym za lepszego sportowca. Ale muszę się do tego przyzwyczaić, nawet jeśli mam 30 lat uczę się czegoś nowego.

Pierwsze miejsce zajmuje w nim Iga Świątek. Czy czuje pani, że jest coraz bliżej jej poziomu gry?

Iga jest daleko, bardzo daleko przede mną. Gra na dużo wyższym poziomie. Przy wspólnych treningach podczas United Cup czułam się wręcz zaszczycona, że mogę trenować z numerem jeden światowego tenisa. To dość dziwne, że do tej pory nigdy nie zagrałyśmy przeciwko sobie. Kto wie, może niedługo będzie ten pierwszy raz. Ale nie myślę o tym w tym momencie.

Pani trener Mark Gellard ujawnił podczas Australian Open, że po ponownym rozpoczęciu współpracy ustaliliście pewne nowe zasady i bardziej postawiliście na dialog. To był klucz do sukcesu?

Mark jest bardzo silną osobą, lubi brać odpowiedzialność za wszystko i argumentowanie swoich racji w jego kierunku było dla mnie zawsze bardzo trudne. Największa zmiana nastąpiła w komunikacji, żebym mogła coś głośno powiedzieć i wziąć odpowiedzialność.

Najważniejszą kwestią była tutaj chyba potrzeba odpoczynku, czas, żeby w pewnych momentach powiedzieć "stop". Jako zawodnicy musimy wychodzić ze strefy komfortu, trener musi nas dociskać do maksimum, taka jest jego rola. Jednak są momenty, w których trzeba odpuścić. Granica jest bardzo cienka i ciężka do znalezienia. Bo chcemy przekraczać granice, ale musimy też odpoczywać.

Czy gdyby została pani trenerką, chciałaby pracować z Magdą Linette?

Oj trudne pytanie. Wiem, że nie jestem łatwą osobą do prowadzenia, jestem bardzo wymagająca. Komunikacja ze mną jest trudna, bo ciężko po porażkach usłyszeć, że robiło się źle to i to - a potem przejść nad tym do porządku dziennego i bez złych emocji wyjść na trening. Każdy z nas chce przecież słuchać na swój temat dobrych rzeczy. Jestem jednak bardzo lojalna, doceniam pracę całego sztabu i mam nadzieję, że czują się docenieni.

Czy powrót do obecnego szkoleniowca po zakończeniu współpracy z Dawidem Celtem był dla pani naturalnym wyjściem?

Dawid pewnie dalej byłby moim trenerem, jednak ze względu na rodzinę nie mógł ze mną zawsze jeździć na turnieje. A bez niego czułam, że mój poziom spada, samemu nie potrafiłam się na nim utrzymać. Miałam też poczucie, że z Markiem mamy niedokończone sprawy i możemy zrobić więcej. Nigdy nie czułam wątpliwości wobec jego umiejętności, wiedziałam że jest odpowiednią osobą dla mnie. Porozmawialiśmy, ustaliliśmy zasady i postanowiliśmy spróbować.

"Skupiamy się teraz więcej na grze, mniej na samym wyniku" - to jego słowa. Jak pani to rozumie?

Na wygraną składa się wiele elementów. Nawet grając słabo, można szybko wygrać mecz. Trudno cokolwiek przewidzieć. Chcemy zwracać uwagę na rzeczy, które mogę kontrolować i na co mam wpływ na korcie. Jedyne co mogę zrobić, to wierzyć w swoją pracę i powtarzać to każdego dnia.

Jakie cele na dalszą część sezonu?

Nigdy nie lubiłam stawiać przed sobą celów wynikowych, bo nie wszystko zależy od nas. Przede wszystkim chciałabym być zdrowa, dzięki temu mogłabym się cały czas rozwijać. Chcę też pokazać, że wyniki z Australian Open nie są przypadkiem, że idę do przodu i moje miejsce jest w drugim tygodniu Wielkiego Szlema.

Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty

Czytaj także:
Jan Zieliński bez wielkoszlemowego triumfu. Wielki sukces rewelacyjnych gospodarzy
Zażarta bitwa o panowanie w Melbourne. Znamy mistrzynię Australian Open

Źródło artykułu: WP SportoweFakty