O bezkrólewiu w kobiecym tenisie od jakiegoś czasu można mówić już tylko w czasie przeszłym. Iga Świątek jest liderką rankingu WTA od przeszło 40 tygodni, ale żadne liczby nie oddadzą jej przewagi nad rywalkami tak dobitnie, jak obrazy z poszczególnych pojedynków. Polka potrafiła odebrać chęci do gry nawet drugiej na światowej liście Ons Jabeur, a część niżej notowanych przeciwniczek przegrywała z nią już "w szatni".
- Jabeur mogła nabawić się kompleksu Świątek. Zwłaszcza w finale US Open było widać, że mentalnie nie wytrzymuje rywalizacji z Igą. Pod tym względem trochę mnie zawiodła - mówi nam Adam Romer, redaktor naczelny magazynu "Tenisklub".
To głębszy problem. Wystawiając Igę Świątek poza nawias można dojść do wniosku, że ranking premiuje przede wszystkim długoterminową solidność, podczas gdy w turniejach wielkoszlemowych efekt przynosi wybuch formy akurat na te dwa tygodnie, w trakcie których rozgrywana jest impreza. Bo jak inaczej wytłumaczyć, że w czołowej 15 rankingu WTA są tylko dwie mistrzynie wielkoszlemowe - Iga Świątek i zawieszona za doping Simona Halep?
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: treningi z nią dałyby popalić! Polska dziennikarka w formie
Ze szczytu w czeluść
Od razu rodzi się też pytanie, gdzie podziały się pozostałe triumfatorki czterech największych imprez? Wszak wśród aktywnych zawodniczek jest ich aż czternaście. A przypomnijmy: w pierwszej piętnastce jest tylko Iga Świątek.
Rozczarowujące są zwłaszcza ostatnie wyniki Naomi Osaki, Garbine Muguruzy i Sofii Kenin. Każda z nich co najmniej dwa razy grała w finale wielkoszlemowym i zapisała na koncie minimum jedno trofeum, tymczasem w 2022 roku wygrały łącznie... pięć spotkań w Wielkich Szlemach.
- Każdy kolejny miesiąc bez dobrego wyniku oddala ją od najwyższego poziomu. Świat tenisa będzie musiał o niej zapomnieć. Nie wierzę w jej powrót w wielkim stylu - mówi o Osace Adam Romer. Dziennikarz w ciemnych barwach widzi też przyszłość Muguruzy. - Hiszpanka jak miała problem, tak wciąż go nie rozwiązała. W pierwszym spotkaniu sezonu wygrała 6:0 seta z Andreescu i przegrała spotkanie. Jej problemem jest głowa - dzieli się swoimi spostrzeżeniami Romer.
A Kenin? Jej w zasadzie nie można nawet rozpatrywać w kategorii rywalki Igi Świątek. W rankingu WTA zajmuje miejsce w trzeciej setce i dopóki nie dostanie "dzikiej karty" od organizatorów, z najlepszymi na świecie może grać tylko we wspomnieniach lub marzeniach.
Kto zagrozi Idze?
Czy któraś z mistrzyń wielkoszlemowych może postawić się Idze Świątek? Romer wskazuje dwa nazwiska: Bianca Andreescu i Jelena Ostapenko. Przy pierwszej za warunek stawia, że będzie cieszyła się zdrowiem, a do tej pory bywało z tym różnie. To znaczy, że częściej ono szwankowało, niż dopisywało. Łotyszka to natomiast bardzo groźna przeciwniczka w pojedynczych meczach, natomiast bez żadnych szans ze Świątek, jeśli chodzi o powtarzalność sukcesów.
Sytuacja w rankingu WTA jest więc osobliwa, ale nie przypadkowa. Słabość mistrzyń wielkoszlemowych (rzecz jasna z wyjątkiem Świątek) widoczna jest jak na dłoni. Pod tym względem 2023 może być bardzo podobny do poprzedniego roku.
A co z grupą tenisistek, które należą do światowej czołówki, lecz brakuje im skuteczności w największych imprezach. Romer przestrzega przede wszystkim przed Caroline Garcią. Francuzka w drugiej części poprzedniego sezonu potrafiła czy to wygrać WTA Finals, czy to pokonać 13 przeciwniczek z rzędu.
- To jest tenisistka, która może powalczyć z Igą. Ostatnio były zawirowania w jej otoczeniu, ale ostatecznie wróciła do trenera Juana Pablo Guzmana. Trzeba jej się przyglądać, co pokaże na początku sezonu. Bardzo jestem jej ciekaw - zapowiada Romer.
Pytania o liderkę? Bezpodstawne
Koniec końców trzeba jednak pamiętać o sportowej mądrości, że gra się tak, jak przeciwnik pozwala. W zeszłym sezonie Świątek nie pozwalała rywalkom w zasadzie na nic. Dzięki temu ma dwa razy więcej punktów od drugiej w rankingu Jabeur.
- Jak przyjdzie moment od połowy lutego do czerwca, gdy Iga w zeszłym roku wszystko wygrywała, to teraz będzie musiała bronić tych punktów. Nie wszędzie jej się uda - przestrzega Romer.
Pozostaje jednak optymistą. - Przewaga jest ogromna. Jak z różnicy sześciotysięcznej zrobi się dwutysięczna, to wciąż będzie ona znacząca. Nie widzę tenisistki, która uzbierałaby tyle punktów, żebyśmy zastanawiali się na zasadzie: "a może za tydzień zmieni się liderka" - twierdzi ekspert.
Świątek ściga się ze sobą we własnej lidze. Chcąc upozorować wyrównaną rywalizację, można albo przymknąć oko na problemy aktywnych tenisistek, albo porównywać Polkę z legendami dyscypliny. Oby nie okazało się to zgubne...
Zobacz też:
Wszystko jasne. Majchrzak poznał wyniki próbki B
Legenda przekazała smutne wieści. "Podwójne uderzenie"