W lutym ubiegłego roku Rosja przy pomocy Białorusi zaatakowała Ukrainę. Po tym wydarzeniu organizatorzy Wimbledonu zdecydowali się na wykluczenie Rosjan i Białorusinów z rywalizacji. Później turniej został pozbawiony punktów rankingowych przez ATP i WTA, więc uczestnicy walczyli o prestiż.
W słynnej tenisowej imprezie nie mogła zagrać m.in. Aryna Sabalenka. Piąta zawodniczka rankingu WTA do dziś nie potrafi zrozumieć, dlaczego organizatorzy podjęli taką, a nie inną decyzją.
- Zakazali nam udziału w Wimbledonie i co to zmieniło? Nic. Oni (rosyjski rząd - przyp.red.) nadal to robią i to jest smutna część tej sytuacji. Jestem bardzo rozczarowana, że sport jest w jakiś sposób obecny w polityce - powiedziała Białorusinka w rozmowie z "The Age".
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: przypatrz się dobrze! Wiesz, kto pomagał gwieździe tenisa?
- Nie zajmujemy się polityką. Gdybyśmy wszyscy mogli coś zrobić z wojną, zrobilibyśmy to, ale nie mamy żadnej kontroli - dodała.
Sabalenka podkreśla, że "nikt nie chce wojny" i cała sytuacja jest okropna. Białorusinka marzy, że będzie mogła zagrać na Wimbledonie w 2023 roku. Jak na razie jednak nie podjęto żadnej decyzji dot. Rosjan i Białorusinów.
- Atmosfera na Wimbledonie jest niesamowita. Czujesz, że ci ludzie naprawdę kochają tam tenis. Tęsknię za nimi - zakończyła Sabalenka.
Czytaj także:
Hubert Hurkacz w elicie. Zobacz pierwsze notowanie rankingu ATP w 2023 roku