WTA Tokio: Radwańska zbombardowana, ale jest w ćwierćfinale

Agnieszka Radwańska (WTA 12) pokonała 6:4, 3:6, 6:3 Niemkę Andreę Petkovic (WTA 58) w środowym meczu trzeciej rundy (1/8 finału) turnieju WTA w Tokio (pula nagród 2 mln dol.). O półfinał zagra ze Słowaczką Magdaleną Rybarikovą (WTA 49), pogromczynią w pierwszej rundzie Urszuli, młodszej z sióstr Radwańskich.

To była wielka próba charakteru 20-letniej Agnieszki, najlepszej polskiej tenisistki, która po raz dziesiąty w sezonie znalazła się w ćwierćfinale turnieju WTA Tour lub Wielkiego Szlema, choć Pan Pacific Open należy do kategorii imprez, gdzie do tej fazy potrzeba trzech zwycięstw. Dzięki temu wynikowi w następny poniedziałek krakowianka przesunie się na jedenaste miejsce w światowym rankingu.

Przeciw o dwa lata starszej Petkovic, drugiej rakiecie niemieckiego tenisa, wydawała się chwilami bezradna wobec potężnych uderzeń forhendem, ale by zwyciężyć nie potrzebowała zmieniać swoich kortowych zachowań, realizując plan własnymi środkami. Petkovic pomagała strzelaniem w aut (51 niewymuszonych błędów wobec 28 Polki), ale zaprezentowała też budzącą szacunek pulę uderzeń kończących (39 wobec 22 rywalki).

Radwańska w pierwszym secie prowadziła 5:1, co było pokłosiem właśnie radosnej ofensywy (czerpiąc z terminologii piłkarskiej) córki serbskich emigrantów, która na początku spotkania mocnymi przyłożeniami w odkryte strefy kolekcjonowała tylko pojedyncze punkty. Zmieniło się to jednak wkrótce i nie musiało chodzić tylko o czytanie tajemniczej kartki (przygotowana taktyka?) w przerwach międzygemowych, a bardziej o zapoznanie się już z przeciwniczką i dostosowanie sposobu walki z nią.

Przełamana przy serwisie na seta Radwańska (na 5:3) znalazła się pod ścianą, gdy miała po swojej stronie podanie po kolejnym popisie siły ze strony Petkovic, która jednak przy 4:5 przeliczyła się z odwagą. Swoją kanonadę kontynuowała jednak w secie drugim, wykorzystując szansę na przełamanie w drugim gemie. Isia podobnie jak dzień wcześniej przeciw Hantuchovej została wypchnięta daleko za linię bazową.

Pierwszego gema w drugiej partii zdobyła Radwańska po trzech kolejnych przegranych. Obie szanse na powrotne przełamanie zmarnowała autami, ale potem pewnie zmniejszyła straty na 2:4. Isia ironicznie biła brawo liniowemu, który krzyknął "aut" gdy Petkovic uderzyła lecącą poza linię piłkę wolejem, a krakowianka ją odebrała, posyłając w pewny punkt. Zupełnie groteskowa sytuacja z sędziowskim przerwaniem akcji pokrzywdzonej wtedy nie złamała, bo chwilę potem powróciła na 3:4, ale szansy na wyrównanie nie wykorzystała. Efektownym strzałem precyzyjna tym razem Petkovic wyszła na 5:4, by zdobyć seta własnym podaniem.

Niemka była na fali, ale inaczej się ten mecz skończył niż się wydawało na początku decydującej partii. Petkovic była konsekwentna, szukając i znajdując swoje szanse, broniąc się skutecznie i kontratakując ku przygnębieniu Radwańskiej. Przełamała naszą rakietę numer jeden w otwierającym gemie, wyszła z niekorzystnej sytuacji w drugim, a wszystko to w sposób, który przy większej publice w japońskiej stolicy zebrałby jej gromkie brawa.

Isia wcale nie straciła nadziei, choć pewnie ścięgno w prawej dłoni dawało się we znaki: wykorzystała drugi break point na wyrównanie 3:3 (jej piąte przełamanie w meczu), po czym wyszła na prowadzenie - po raz pierwszy od pierwszego seta. Delikatny, kluczowy, kulminacyjny moment meczu to przełamanie na 5:3, zobrazowane rakietową furią Petkovic, która tak bardzo starała się o utrzymanie rytmu, ale jeszcze tym razem zupełnie inny styl Radwańskiej zatriumfował.

Toray Pan Pacific Open, Tokio (Japonia)

WTA Premier 5, kort twardy, pula nagród 2 mln dol.

środa, 30 września 2009

wynik

trzecia runda (1/8 finału) gry pojedynczej:

Agnieszka Radwańska (Polska, 11) - Andrea Petkovic (Niemcy) 6:4, 3:6, 6:3

Źródło artykułu: