Tegoroczna edycja US Open jest 36. podejściem Lauren Davis do turnieju głównego w jednej z imprez wielkoszlemowych. Przez większość z nich przeszła niezauważona, najczęściej odpadając w pierwszej rundzie, a najdalej dochodząc do trzeciej. To, co dla Igi Świątek jest chlebem powszednim i zwykłym dniem w pracy, dla Davis będzie walką o życiowy sukces i najbardziej wartościowe zwycięstwo w karierze.
Zwłaszcza ostatnie lata nie były owocne dla Davis. W rankingu WTA spadła do drugiej setki, choć w 2017 roku była już w trzeciej dziesiątce. Sama siebie zaczęła więc pytać, co robi inaczej, skoro efekty jej pracy są inne niż wcześniej.
- Staram się naśladować siebie z przeszłości. Czułam się wtedy bardzo swobodnie na korcie. Nie skupiałam się na wygranej, tylko cieszyłam się stylem życia i z tego kim jestem - powiedziała Davis w radiowej audycji Amandy Rabinowitz. Poziom rywalizacji w pierwszej trzydziestce jest trudny, ale myślę, że to miejsce, do którego należę i spróbuję się tam jeszcze dostać - dodała z nieskrywaną wiarą we własne możliwości.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tenisiści czy piłkarze? Jest forma!
Budowa ogłoszona i wstrzymana
Jednak słowne zapowiedzi to jedno, a kortowa rzeczywistość to drugie. Przed przyjazdem do Nowego Jorku, Davis wygrała tylko jedno z ostatnich dziesięciu spotkań przeciwko tenisistkom z top 30. Ale już w US Open pokonała 28. w rankingu Jekaterinę Aleksandrową. Dokonała tego zresztą w niezwykłych okolicznościach, po druzgocącym nokaucie w pierwszym secie. W pierwszych pięciu gemach Davis zdobyła... dwa punkty. Koniec końców jednak wygrała i dała sobie szansę na sprawienie mega sensacji, jaką byłoby wyeliminowanie Igi Świątek.
To będzie drugi mecz Davis przeciwko liderce rankingu w Wielkim Szlemie. Pierwszy z nich omal nie zakończył się zwycięsko. Amerykanka nie wykorzystała dwóch piłek meczowych w starciu z Simoną Halep w Australian Open 2018. Przegrała 13-15 w trwającym ponad dwie godziny, decydującym secie. Wówczas grano jeszcze bowiem do dwóch gemów przewagi. - Jestem prawie martwa - powiedziała Halep, którą rywalka doprowadziła na skraj wytrzymałości fizycznej.
Davis wierzyła, że będzie to punkt zwrotny w jej karierze. - To coś, na czym mogę budować siebie jako tenisistkę - powiedziała po meczu. Postępów w budowie po czterech i pół roku od tamtych słów nie uznałaby raczej za satysfakcjonujące.
Konkurencja dla Nadala
Tamten mecz z Halep dobrze jednak pokazuje, jak niepozorną tenisistką jest Davis. Mierząca ledwie 157 centymetrów tenisistka to przeciwieństwo Jasmine Paolini, z którą Świątek mierzyła się we wtorek. Włoszka, trzy centymetry wyższa, lecz też zaliczająca się do najniższych w stawce, na korcie jest dość wycofana, często w cieniu rywalki. Davis gra niejako na przekór swoim warunkom fizycznym. Zwłaszcza za sprawą bekhendu lubi dowodzić wymianom. We wspomnianym meczu z Halep zagrała dwa razy więcej uderzeń kończących od utytułowanej przeciwniczki!
Pod tym względem 28-letnia Amerykanka przypomina nieco Dominikę Cibulkovą, która też nic sobie nie robiła z niskiego wzrostu, co doprowadziło ją chociażby do zwycięstwa w WTA Finals. Idolem Davis nie jest jednak ani Cibulkova, ani żadna inna tenisistka. Podobnie jak Iga Świątek, Amerykanka zafascynowana jest Rafaelem Nadalem. Dostrzega nawet pewne podobieństwa i twierdzi, że jej gra jest dość podobna do tego, co prezentuje na korcie Hiszpan.
W sesji wieczornej szóstego dnia US Open Amerykanka wraz z Polką będą stanowić niejako konkurencję dla Hiszpana. Kibice będą musieli zdecydować, czy wolą oglądać mecz Świątek z Davis, czy może Nadala z Richardem Gasquetem. Oba pojedynki zaplanowano bowiem na tę samą godzinę - 1 w nocy czasu polskiego. Panowie zagrają na Arthur Ashe Stadium, a panie na drugim co do wielkości korcie Louisa Armstronga.
Między kortem a boiskiem
Gdyby jednak szukać tenisowych inspiracji u Davis, za taką mogłaby uchodzić w jej przypadku Chris Evert. Kiedy miała 16 lat przeniosła się bowiem z rodzinnego Ohio na Florydę, gdzie sześciokrotna mistrzyni US Open prowadzi akademię tenisową.
- Rodzina nie kibicowała temu pomysłowi, ale byłam zdeterminowana i wiedziałam, czego chcę. To była naprawdę moja decyzja - wspomina po latach Davis. Nieco wcześniej podjęła też decyzję odnośnie do samego tenisa, bo przez kilka lat równolegle trenowała piłkę nożną.
I może właśnie dlatego najlepsze wyniki osiągnęła na kortach trawiastych. W Wimbledonie pokonała Andżelikę Kerber, a w Eastbourne Agnieszkę Radwańską czy Karolinę Pliskovą. Warto mieć na uwadze te wyniki, zanim z automatu wpisze się nazwisko Świątek na kolejnym szczeblu turniejowej drabinki US Open.
To jednak nasza reprezentantka jest zdecydowaną faworytką. Tym bardziej, że w pierwszych dwóch meczach w Nowym Jorku pokazała się z dobrej strony, rozbudzając apetyt polskich kibiców na kolejny wielkoszlemowy sukces. W Nowym Jorku do tej pory ich brakowało. W poprzednich edycjach Iga przegrywała jednak z bardzo dobrymi tenisistkami: Sevastovą (11. na świecie w momencie rozgrywania meczu), Azarenką (dwukrotną mistrzynią wielkoszlemową) i Bencic (aktualną mistrzynią olimpijską). Davis do tego grona po prostu by nie pasowała. Kim
Zobacz też:
Serena Williams - simply the best
Sobotnia noc ze Świątek. Gdzie i kiedy oglądać mecz?