Iga Świątek poruszyła temat wojny w Ukrainie. Ekspert odziera nas ze złudzeń

PAP/EPA / Yoan Valat / Na zdjęciu: Iga Świątek
PAP/EPA / Yoan Valat / Na zdjęciu: Iga Świątek

Słowa Igi Świątek o Ukrainie, tak szeroko komentowane w Polsce, w Paryżu przeszły niemal bez echa - przekonuje nas ekspert i bywalec turniejów wielkoszlemowych Adam Romer, redaktor naczelny magazynu "Tenisklub".

W liczącej ponad sto lat historii turnieju Roland Garros tylko 23 zawodniczki wygrały więcej niż jedną edycję zawodów. W sobotę do tego zaszczytnego grona weszła Iga Świątek. Polka bryluje na paryskich kortach i większość rywalek nie tyle pokonuje, co wręcz odbiera im chęci do gry.

- Przeciwniczki po prostu boją się z nią grać - stwierdza Adam Romer, który wszystkie mecze Polki oglądał z trybuny prasowej. - One czują, że Iga ma nad nimi taką przewagę, że przestają wierzyć w zwycięstwo. Pegula, Kasatkina czy Gauff nie mogły pokazać pełni potencjału, bo ich gra to wypadkowa tego, co same robią na korcie, i tego, co robi Świątek. A Iga na nic im nie pozwala, nie daje nawet chwili oddechu - chwali Polkę dziennikarz.

Od początku zawodowej kariery Świątek wygrała na kortach im. Rolanda Garrosa 21 z 23 pojedynków. Jeszcze bardziej imponuje bilans setów: 42 wygrane i 6 przegranych. Na myśl nasunąć się mogą porównania z Rafaelem Nadalem, idolem Polki i 14-krotnym mistrzem paryskiej imprezy.

ZOBACZ WIDEO: Legenda polskiego kolarstwa przestrzega przed Rosjanami! "Będzie wielka tragedia"

Francuscy kibice odbierają ich jednak inaczej. Nie można zapominać, że Nadal, któremu przed rokiem postawiono w Paryżu pomnik, na swoją pozycję pracuje nieprzerwanie od 2005 roku. Natomiast za Świątek dopiero czwarty występ w tym turnieju.

- Reakcji trybun na to, co robią, nie da się porównać. Jak Iga przyjedzie za rok, to na pewno będą ją w Paryżu specjalnie traktować i witać. Ale wydaje mi się, że takiego statusu, jaki ma Nadal, nikt tutaj nie osiągnie. Na pomnik Igi na razie się nie zanosi. Może po jej czwartym, piątym zwycięstwie Francuzi zaczną się zastanawiać - zastanawia się Romer.

Świątek robi wiele, żeby skraść serca paryskiej publiczności. Przede wszystkim doskonale gra w tenisa, ale gdy odkłada rakietę, a do ręki bierze mikrofon, również zdaje egzamin z bycia mistrzynią. - Chcę powiedzieć coś do Ukrainy. Bądźcie silni, wojna wciąż trwa - powiedziała Iga podczas ceremonii wręczenia nagród. Nie wszędzie te słowa padły na podatny grunt.

- Oczywiście, wszyscy jej bili brawo, gdy powiedziała o Ukrainie - przyznaje Romer. - Ale nie dyskutowano o tym szerzej. Tutaj się nie odczuwa, że gdzieś w Europie trwa wojna - stwierdza ekspert.

Ze zobojętnieniem w stosunku do wojny w Ukrainie Świątek zetknęła się już wcześniej. Część tenisistek w żaden sposób nigdy nie manifestowała poparcia dla napadniętego kraju, część szybko się wycofała z gestów solidarności. Natomiast Iga wciąż gra z przyczepioną do czapeczki ukraińską flagą. Dla niektórych pozostanie to niezauważone lub bez znaczenia, lecz z Ukrainy dobiegają wyrazy olbrzymiej wdzięczności.

A co się mówiło o Polce w Paryżu? Komplementy stricte tenisowe odsuńmy na bok, bo w tym temacie najdobitniej przemówi liczba zwycięstw z rzędu i wywalczonych trofeów. Wygrywając 35 kolejnych pojedynków, Polka pobiła rekord XXI wieku w kobiecym tenisie. Zwyciężyła nie tylko w Paryżu, ale też Dosze, Indian Wells, Miami, Stuttgarcie i Rzymie.

- Wszyscy uznają jej klasę. Jak na tak młodą dziewczynę, ma świetne wyniki sportowe, do tego świetnie wypowiada się po angielsku. Chociażby Nadal, będąc w jej wieku, słabo mówił w tym języku. To jest niezwykle inteligentna dziewczyna i widać to w każdym momencie - opowiada nam Romer o odbiorze Igi Świątek przez międzynarodową społeczność.

Świątek weszła na taki etap popularności, że niemal każdy chce wziąć od niej autograf lub zrobić sobie z nią zdjęcie. Po zawodach w Rzymie, obecna na miejscu Joanna Sakowicz-Kostecka była pozytywnie zaskoczona tym, ile czasu Świątek poświęcała kibicom. - Nie spotkałam się jeszcze z osobą, która tak długo rozdawałaby autografy - mówiła w rozmowie z nami ekspertka Canal Plus.

W Paryżu podejście teamu Świątek było inne. Krok w krok za zawodniczką podążała psycholog Daria Abramowicz i docierała za nią nawet na konferencje prasowe. Wszystko było podporządkowane końcowemu sukcesowi i nie pozostawiono miejsca na przedłużające się w nieskończoność podpisywanie zdjęć czy udzielanie wywiadów długiej kolejce dziennikarzy.

- Z tego, co pamiętam, to po półfinale Iga podpisała flagę, ale interakcja z kibicami została w zasadzie ograniczona do minimum. Widać było absolutne skupienie na meczach - zdradza nam Romer.

Rozczarowanych taką postawą raczej nie ma. Skoro kogoś ucieszyłby podpis Świątek na kartce papieru, to w euforię powinno wprowadzić wielkoszlemowe zwycięstwo tenisistki. A dogodne okazje do zdobycia autografu na pewno jeszcze będą. Być może już niebawem, bo 13 czerwca rusza turniej w Berlinie. Nazwisko Igi Świątek otwiera listę zgłoszeń do tych zawodów.