To właśnie Cori "Coco" Gauff była przeciwniczką Igi Świątek w finale Roland Garros. Polka, słusznie uznawana za młodą tenisistkę, wszak dopiero co skończyła 21 lat, była faworytką. Trzy lata młodsza Gauff po raz pierwszy zagrała o wielkoszlemowy tytuł. Jest najmłodszą finalistką jednej z czterech najważniejszych imprez od czasu Marii Szarapowej, czyli od 18 lat.
Paradoksalnie, nikt nie pyta, dlaczego tak wcześnie. Gauff przez ostatnie lata zdążyła zadomowić się w światowej czołówce i bardziej zasadne wydaje się pytanie o to, ile najcenniejszych trofeów podniesie.
Spodziewane sukcesy sportowe i tak prędko nie dogonią tych marketingowych. Gauff już w wieku 14 lat podpisywała pierwsze lukratywne umowy. Nad wyborem tych odpowiednich czuwał człowiek z agencji Team 8, której współzałożycielem jest Roger Federer. Z kolei za właściwy rozwój na korcie odpowiadał m.in. Patrick Mouratoglu, wieloletni trener Sereny Williams. Osobliwe otoczenie jak na zawodniczkę z kategorii młodziczek.
ZOBACZ WIDEO: Legenda polskiego kolarstwa przestrzega przed Rosjanami! "Będzie wielka tragedia"
Trzy filary Gauff
"Firmy widzą w Gauff potencjał do wypełnienia pustki w amerykańskim tenisie, która powstanie, gdy dwie dominujące postacie ostatnich dwóch dekad, Serena i Venus Williams, w końcu odłożą rakiety" - czytamy w artykule "Forbesa" z 2019 roku. O ironio, Gauff niespełna cztery miesiące po tej publikacji zadebiutowała w Wielkim Szlemie i w pierwszej rundzie Wimbledonu trafiła na... Venus Williams.
15-letnia wówczas Gauff wygrała 6:4, 6:4 i siłą rozpędu dotarła aż do 1/8 finału. W sumie rozegrała w Londynie cztery spotkania. Każde z nich miało w danym dniu najwyższą oglądalność w ESPN. Federer, Nadal, Djoković, Serena Williams - wszyscy zostali na tym polu pokonani przez debiutantkę.
Jak to wytłumaczyć? Eksperci zwrócili uwagę na trzy filary: osiągnięcia, osobowość i chwytliwy pseudonim (Coco). Gauff od razu skradła serca Amerykanów. Na Instagramie ma 752 tysiące obserwatorów. Daleko z tyłu zostawia swoje rodaczki: Sofię Kenin, Danielle Collins czy Jennifer Brady, które ostatnio grały w wielkoszlemowych finałach. Pod tym względem wyprzedza również każdą zawodniczkę z czołowej dziewiątki rankingu WTA.
Świadomość siły
Gauff zdaje sobie sprawę z pozycji, jaką zajmuje w świecie tenisa. - Od najmłodszych lat ojciec mówił mi, że dzięki mojej rakiecie mogę zmienić świat - powiedziała Amerykanka na konferencji prasowej po półfinale Roland Garros. Po zwycięstwie nad Martiną Trevisan podpisała się na telewizyjnej kamerze słowami: "Koniec z przemocą z użyciem broni".
Przydomek "Coco" dla polskich uszu może brzmieć nieco infantylnie, lecz w rzeczywistości mamy do czynienia z osobą dojrzałą jak na swój wiek. W wywiadzie dla brytyjskiego dziennika "The Guardian" Gauff opowiadała, że bardzo inspirują ją młodzi ludzie przewodzący ruchom społecznym na całym świecie, tacy jak Greta Thunberg. Sama zaangażowała się chociażby w promowanie Miesiąca Czarnej Historii czy wspieranie ruchu Black Lives Matter.
Trudno nie dostrzec zmiany, do jakiej na przestrzeni ostatnich lat doszło w kobiecym tenisie. Oziębłe na pierwszy rzut oka Azarenka czy Szarapowa zostały zastąpione przez wrażliwe Gauff, Osakę czy naszą Igę Świątek.
Starcie w finale paryskiego szlema niosło za sobą zestaw dwóch istotnych społecznie apeli. Ze strony Gauff o zastanowienie się nad dostępem do broni, a ze strony Świątek o solidarność z Ukrainą.
Ofiara przepisów?
Teraz to Gauff apeluje, ale kiedyś apelowano o nią. Pierwszorzędne postaci tenisowego świata domagały się, by mogła na większą skalę rywalizować ze światową czołówką. Przepisy ograniczają bowiem dostęp niepełnoletnich tenisistek do zawodów głównego cyklu. Wprowadzono je po przebojowej karierze Jennifer Capriati, która weszła do pierwszej dziesiątki jako 14-latka, a dwa lata później zdobyła złoty medal Igrzysk Olimpijskich.
- Jest to całkowicie niesprawiedliwe wobec zawodników, którzy są w stanie osiągnąć coś w tym okresie swojego życia i kariery - bulwersował się Patrick Mouratoglou w wywiadzie dla CNN Sport na początku 2018 roku. Słynny trener otoczył Amerykankę opieką trenerską, gdy ta miała 11 lat i ponoć nauczył ją uderzać piłki z rotacją. Nauki chłonęła tak szybko, że już po trzech latach wspólnej pracy szkoleniowiec chciał ją częściej oglądać rywalizującą z najlepszymi. Gdyby nie widział szans na sukces, na pewno nie poruszałby tego tematu. W podobnym tonie co Mouratoglou wypowiadała się Lindsay Davenport, trzykrotna mistrzyni wielkoszlemowa.
Ich zapędy zostały w naturalny sposób zahamowane przez pandemię koronawirusa. "Coco" nie grała tak często, jak by chciała, ale ten sam los spotkał jej koleżanki z kortu.
Może to nie przypadek, że właśnie Świątek i Gauff grały w pierwszym postpandemicznym finale Wielkiego Szlema. Nie brakuje bowiem opinii, że to one zdominują w następnych latach kobiece rozgrywki.
Zobacz też:
Zaskakująca statystyka przed finałem. Rywalka Świątek nieco lepsza
Brytyjczycy piszą o Świątek. Co za słowa!