Zawody rozgrywane na Foro Italico należą do ulubionych Igi Świątek. Nasza reprezentantka wygrała dwie ostatnie edycje rzymskiego turnieju i stała się tym samym pierwszą Polką, która obroniła tytuł w głównym cyklu tenisowych rozgrywek. W finale tegorocznej edycji pokonała 6:2, 6:2 Ons Jabeur. Było to już dla niej 28. zwycięstwo z rzędu.
W felietonie napisanym dla BBC Świątek opowiedziała, o tym co działo się później. Okazuje się, że z jej występami w Rzymie związana jest pewna tradycja.
- Mamy jedną restaurację niedaleko Watykanu, do której wracamy co roku - napisała Iga Świątek. W tym roku wizyta była wyjątkowa. Kelner doskonale wiedział, z kim ma do czynienia. - Kelner, który zawsze nas rozpoznaje, przyniósł mi kwiaty. To był piękny gest - dodała polska tenisistka.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Świątek zajrzała do pucharu, a tam... Musisz obejrzeć to nagranie
Taki rodzaj świętowania bardzo odpowiada liderce rankingu WTA. W restauracjach czuje się lepiej niż na imprezach.
- Świętowanie z moim zespołem - i jedzenie tiramisu - to jest ten rodzaj świętowania, który lubię. Nie chodzę na imprezy - napisała Polka.
Świątek poruszyła też w felietonie temat rozpoznawalności. W żadnym innym kraju nie jest ona tak duża, jak w Polsce. Tenisistce wręcz trudno znaleźć miejsce, w którym mogłaby się poczuć anonimowo. Nie ma z tym jednak problemu.
- W Polsce jestem rozpoznawana cały czas. (...) Kiedy więc spotykam się z przyjaciółmi, zazwyczaj robię to u siebie lub w ich domu. To jest ok. Ale kiedy jestem w innych krajach, czuję, że mogę być bardziej incognito i to jest dobre - napisała Świątek.
Aktualnie polska tenisistka przebywa w Paryżu i szykuje się do meczu pierwszej rundy w Roland Garros. Rozegra go w poniedziałek lub we wtorek. Przeciwniczką naszej reprezentantki będzie Ukrainka Łesia Curenko.
Zobacz też:
"To jakiś żart". Rywalka Świątek nie miała szczęścia
Nowość w Paryżu dawno nie było tak wyraźnej faworytki