Redakcja PZTS: Druga runda i miejsca 17-32 - to wynik satysfakcjonujący w olimpijskim debiucie w singlu?
Miłosz Redzimski, olimpijczyk z Paryża: Po zwycięstwie nad praworęcznym Egipcjaninem Mohamedem El-Beialim 4:0, wierzyłem również w sprawienie niespodzianki i pokonanie leworęcznego Duńczyka Andersa Linda. Niestety, skończyło się 3:4. Podczas ubiegłorocznych mistrzostw świata w południowoafrykańskim Durbanie, jako jedyny Europejczyk, zakwalifikował się do ćwierćfinału. To bardzo dobry zawodnik. Więc dla mnie awans do 1/8 finału igrzysk byłby zadowalającym rezultatem.
Eksperci byli podzieleni, gdyż twoim drugim rywalem mógł zostać równie dobrze Portugalczyk Marcos Freitas.
Obydwaj leworęczni, z tym, że Freitas jest sporo starszy od Linda. A że rankingi nie grają, to można było przypuszczać, że lepszy okaże się Anders. Z tym że 4:0 z Portugalczykiem to nieoczekiwane rozstrzygnięcie.
Co poprawiłeś w grze z Lindem w porównaniu do dwóch porażek na początku 2023 roku w eliminacjach drużynowych mistrzostw Europy?
Z pewnością lepiej odbierałem serwis, ale też sam lepiej zagrywałem podanie oraz atakowałem trzecią piłkę. Po moim serwie, piłka wracała wolniejsza i słabsza. Łatwiej było mi szybko skończyć akcję.
ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Igrzysk". Kontrowersje wokół walki Polki. "Nasza zawodniczka była w szoku"
Na czym polega nietypowość stylu Skandynawa?
Wielu teoretycznie silniejszych zawodników męczy się z nim, gdyż jest mistrzem „tricków”. Nietypowo odbiera, do tego jakieś boczne bloki, nieszablonowe rozwiązania. Trudno domyślić się, czym za chwilę znów zaskoczy. Żałuję, że uciekł mi w siódmym secie, bo była szansa na triumf.
Później "czekał" Japończyk Tomokazu Harimoto, jedna z największych współczesnych gwiazd tenisa stołowego.
Bardzo chciałem się z nim spotkać i – znając turniejową drabinkę – dążyłem do tego. Nigdy nie rywalizowałem z Harimoto, a sprawdzian z tej klasy rywalem byłby czymś ważnym, szczególnie w zawodach olimpijskich. Czuję, że stylowo by mi pasował, dlatego prognozując wynik mogłoby być różnie...
Co ciekawe, w Paryżu w drużynówce jest też jego młodsza siostra, Miwa Harimoto. W 2022 roku Maciek Kubik zdobył z nią brązowy medal MŚ juniorów w Tunezji. Z kolei nasza reprezentacja, Maciek, Mateusz Zalewski, ja i Alan Kulczycki, wywalczyła srebro po finałowej porażce z Chińczykami.
Wicemistrzem olimpijskim został Szwed Truls Moregard, którego pokonałeś w ostatnim sezonie polskiej Lotto Superligi.
Nawet na moment nie można stracić koncentracji w grze z tej klasy przeciwnikiem. Moregard jest takim pingpongistą, który zagra kilka doskonałych akcji z rzędu, a potem przytrafiają mu się błędy. To trzeba wykorzystać. Ale najważniejsze jest ciągłe zmienianie serwisu i odbioru. Aby się nie przyzwyczaił. Szwed wyróżnia się swoim podaniem i atakiem trzeciej piłki, ma już opracowane schematy, które zazwyczaj działają.
Jakimi umiejętnościami ustępujesz medalistom paryskich igrzysk?
Głównie chodzi o cztery pierwsze zagrania piłeczki, a więc serwis, odbiór, atak. Najlepsi na świecie mają te elementy dużo lepiej dopracowane. Są ode mnie starsi, np. Chińczyk Fan Zhendong o 9 lat, więc górują także siłą fizyczną i szybkością. Plus rozegrana liczba meczów na najwyższym poziomie i w największych imprezach.
Tym razem nie było chińskiego finału, a to dlatego, że rozstawiony z jedynką Wang Chuqin przegrał w 1/16 finału z Moregardem 2:4.
To było ogromne zaskoczenie, zwłaszcza, że wcześniej wszystkie siedem bezpośrednich pojedynków na swoją korzyść rozstrzygnął leworęczny Chuqin. Wiem, że przed meczem we Francji Wangowi złamano rakietkę i musiał grać drugą. Może to wpłynęło na jego słabszą postawę.
Co się stało z pierwszą rakietką?
Wang Chuqin rywalizował także w grze mieszanej i razem Sun Yingsha sięgnęli po złoty medal. Po finale z parą z Korei Północnej, ktoś z ekipy telewizyjnej zapewne niechcący nadepnął na rakietkę. Dlatego w singla grał tzw. rezerwową. Choć z drugiej strony widziałem na innych turniejach, że zmieniał rakietki, a mimo to wygrywał. Także do końca trudno odpowiedzieć, czy dużą rolę odegrał sprzęt, a może jednak Truls Moregard znalazł na niego sposób.
W krótkiej karierze seniorskiej pokonałeś m.in. dwukrotnie Timo Bolla oraz Dimitrija Ovtcharova i wspomnianego Moregarda. Który sukces stawiasz na pierwszym miejscu?
Początkowo bezsprzecznie było to zwycięstwo nad Bollem w barwach Dartomu Bogorii w Lidze Mistrzów. Mecz z Borussią Duesseldorf rozgrywany był w rodzinnym Grodzisku Mazowiecki, a ja miałem dopiero 16 lat.
Z Moregardem zwyciężyłem 3:2 w superlidze, chociaż było już 1:2 i 5-9 w czwartym secie. Bardzo ciężkie było także spotkanie z Ovtcharovem w Champions League. W ostatnim, skróconym secie przegrywałem 2:5, a zatem Niemiec miał trzy piłki meczowe. Zwyciężyłem 6:5.
Podsumowując, wybór jest ciężki, bo mówimy o medalistach olimpijskich i czempionatu globu. Mam nadzieję, że taka lista będzie się stale powiększać.
Na igrzyskach w Stanach Zjednoczonych w 2028 roku będziesz w wieku 22-letniego dziś Moregarda. Wtedy realnie możesz myśleć o podium?
Wszystko zależy od tego, jak będę trenował na co dzień, w jakim kierunku pójdzie moja gra. Jestem nastawiony optymistycznie. Zdecydowanie to mój cel i liczę, że w Los Angeles włączę się do walki o medal.