Kontrolował walkę, a i tak wyszedł z niej poobijany. "Zuriko ma naprawdę twardą głowę"

Materiały prasowe / Materiały prasowe KSW / Po prawej stronie Wikłacz, po lewej Przybysz
Materiały prasowe / Materiały prasowe KSW / Po prawej stronie Wikłacz, po lewej Przybysz

W walce wieczoru na pełnym dystansie o pas wagi koguciej KSW zmierzyli się panujący mistrz Jakub Wikłacz i pretendent Zuriko Jojua. Ostatecznie pas został w Polsce, ale ta obrona Polaka kosztowała sporo zdrowia.

W tym artykule dowiesz się o:

Gdy Jakub Wikłacz dotarł do strefy rozmów z mediami, to poprosił o miejsce siedzące i okłady lodu na nogi. Choć w oczach sędziów wygrał zdecydowanie, to 25 minut w bitwie mocno dało się we znaki. - Dobra walka. Naprawdę ciężkie pięć rund. Oddechowo czuję się super, chociaż nie ukrywam, że to była wyczerpująca i super angażująca walka. Mam nadzieję, że podobała się widowni. Muszę usiąść ze względu na poobijane stópki - tłumaczył zebranym dziennikarzom.

Kilka chwil po zakończeniu pojedynku pojawiły się informacje, że mogło dojść do złamania rąk u mistrza KSW. Okazało się się to jednak fałszywym alarmem. - Czułem strasznie te obolałe dłonie. Wchodziły lewe, a Zuriko ma naprawdę twardą głowę. Jestem już pewien, że ręce tylko poobijane, nie złamane. Stopa trochę bardziej ucierpiała, ale jak ochłonę, to będzie więcej wiadomo - powiedział 27-latek.

Obaj wojownicy zaprezentowali w klatce naprawdę doskonałej jakości umiejętności parterowe. Starcie pod kontrolą miał Wikłacz i wielokrotnie próbował poddać swojego rywala. Zuriko Jojua znakomicie się jednak bronił. - Naprawdę jest wysokiej klasy zawodnikiem. Dziękuję mu bardzo za ten pojedynek, bo był on niesamowity. Mam nadzieję, że wszystkim się podobał tak, jak mi i że Zuriko też jest zadowolony z tego, jakie widowisko stworzyliśmy - podsumował polski zawodnik.

ZOBACZ WIDEO: Wszystko jasne! Wiadomo z kim Bartosiński zawalczy na gali KSW 94

Reprezentant Gruzji trzymał się dzielnie i raz po raz dosięgał przeciwnika. W końcówce widać już jednak było zmęczenie. - Widziałem, że z każdą rundą idzie to w moją stronę i wszystko jest pod kontrolą. Zuro to jednak prawdziwy wojownik i walczył do końca. To trzeba mu oddać - przyznał Wikłacz.

Kilka razy to właśnie Jojua był w dominującej pozycji, ale wówczas Polak sprytnie ratował się przewrotami. - Czułem większe zagrożenie, jeżeli bym gdzieś został i dał się kontrolować Zuriko zza pleców. Te przewroty były wyćwiczone i wiedziałem, że po nich będę restartował ten klincz i będę w pozycji bardziej dla siebie dogodnej - wyjaśnił olsztynianin.

Sobotnia gala była debiutem MMA w nowo wybudowanej Arenie Gorzów. Jakie odczucia z tego obiektu wyniósł wciąż aktualny mistrz wagi piórkowej KSW? - Dziękuję cudownej, gorzowskiej publiczności. Było fenomenalnie i bardzo bym się cieszył, jeżeli mógłbym tu wrócić. Jestem zadowolony - zakończył Jakub Wikłacz.

Czytaj także:
Festiwal nokautów w Gorzowie Wielkopolskim
Pierwsza runda. Materla znokautowany

Komentarze (0)