Był mistrzem świata w judo, walczył z bykiem, przeraża go MMA. Co słychać u Rafała Kubackiego?

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Rafał Kubacki to jeden z najbardziej utytułowanych judoków w Polsce. Został zapamiętany nie tylko z walk na tatami, robił także karierę aktorską i polityczną. Jak dziś zarabia na życie? Sprawdź.

W tym artykule dowiesz się o:

1
/ 8
Fot. Mieczysław Świderski/Newspix.pl
Fot. Mieczysław Świderski/Newspix.pl

Jak Rafał Kubacki zaczął uprawiać judo? W dzieciństwie nie marzył o karierze w sportach walki. Dużo bardziej kręciło go pływanie. Wrocławianin trenował tę dyscyplinę w szkole podstawowej i w liceum, a później również w Szkole Mistrzostwa Sportowego w Krakowie.

Zrezygnował z tego sportu, gdy zdał sobie sprawę, że warunki fizyczne utrudniają mu odnoszenie sukcesów w wodzie. - W Krakowie okazało się, że jestem za ciężki. Pływacy może i mają po dwa metry, ale ważą nie więcej niż 90 kg - wyjaśnił w rozmowie z "Gazetą Wrocławską".

Na judo Kubackiego namówił nieżyjący już kolega Robert Komisarek. Zawodnik trafił pod skrzydła trenera Jana Hurkota z Gwardii. Tak zaczęła się jego droga na szczyt.

2
/ 8
Fot. Piotr Nowak/Newspix.pl
Fot. Piotr Nowak/Newspix.pl

Kubacki w 1989 roku zdobył brązowy medal mistrzostw świata. Cztery lata później - w Hamilton - stanął już na najwyższym stopniu podium. Potem powtórzył ten wyczyn w 1997 r, w Paryżu.

Pierwsze złoto przełożyło się na sukces judoki w plebiscycie "Przeglądu Sportowego" na najlepszego sportowca roku w Polsce. Kubacki okazał się lepszy m.in. od kolarza Zenona Jaskuły, który ukończył Tour de France na trzecim miejscu.

Krążki na mistrzostwach świata to nie jedyne sukcesy wrocławianina. Zdobył również złoto (1989 r.), dwa srebra (1994 i 1998) i pięć brązowych medali (1991, 1993, 1995, 1996 i 1997) na mistrzostwach Europy oraz aż siedemnaście (!) tytułów mistrza Polski. To robi ogromne wrażenie.

3
/ 8
Fot. Mieczysław Świderski/Newspix.pl
Fot. Mieczysław Świderski/Newspix.pl

Jedyne, czego Kubackiemu brakuje w kolekcji, to medal olimpijski. Do Seulu w ogóle nie został zabrany, chociaż bardzo na to liczył.

- Dowiedziałem się, że zostaję w domu, z radia, jadąc taksówką. Rywalizowałem wówczas z Andrzejem Basikiem, zawodnikiem siedem lat starszym. I w tej rywalizacji prowadziłem - stwierdził.

W Barcelonie odpadł po porażce w trzeciej rundzie i repasażach. Cztery lata później w Atlancie doszedł do czwartej rundy i też zakończył rywalizację bez medalu. W Sydney (2000) wypadł najgorzej, bo przegrał w pierwszym starciu. Przed wyjazdem do Australii nie był w stu procentach skoncentrowany na sporcie.

4
/ 8
Fot. Piotr Bujnowicz/FabrykaObrazu/FOTONOVA/Eastnews
Fot. Piotr Bujnowicz/FabrykaObrazu/FOTONOVA/Eastnews

Przed igrzyskami w Sydney Kubacki został bowiem zaproszony na casting do filmu "Quo vadis" i przeszedł go pozytywnie. Judoka dostał rolę Ursusa, który w jednej ze scen walczył z bykiem. To moment, którego sportowiec nie zapomni do końca życia.

Producentów filmu nie było stać na animację komputerową. Kubacki mocował się więc z prawdziwym bykiem, który wcześniej dostał dwie mocne dawki "głupiego jasia".

- Naprawdę walczyłem z bykiem. Przepychałem się ze zwierzęciem, które ważyło 1450 kilogramów, czyli dziesięć razy więcej ode mnie. Ufaliśmy sobie wzajemnie, dlatego nie doszło podczas kręcenia tej sceny do żadnego przykrego wypadku. W mocowaniu się z bykiem wykorzystałem technikę wychylenia znaną z judo - zdradził w wywiadzie dla łódzkiej "Gazety Wyborczej".

5
/ 8
Fot. Michał Hetmanek/Reporter/East News
Fot. Michał Hetmanek/Reporter/East News

Kubacki zdradził w jednym z wywiadów, że do dziś nie odebrał całkowitego honorarium za grę w "Quo vadis".

- Wypłacono mi honorarium za każdy dzień spędzony na planie filmowym, ale nic więcej. Po prostu miałem źle spisaną umowę. Na jej mocy miałem dostać jakieś tysięczne procentów od wpływów z biletów do kin, a także sprzedaży kaset wideo. Niestety, teraz już nawet nie ma od kogo tego ściągnąć - wyjaśnił.

Jak wyliczył, dzięki takiemu zapisowi mógł być bogatszy nawet o półtora miliona złotych. Twierdzi, że jest wiele osób, które mają podobny problem, ale ciężko im dochodzić przed sądem swoich racji.

6
/ 8
Fot. Grzegorz Michałowski/Newspix
Fot. Grzegorz Michałowski/Newspix

Kubacki jeszcze w czasach kariery sportowej mocno interesował się życiem politycznym. W latach 1994–1998 był radnym Wrocławia z ramienia Unii Wolności. W 2002 roku wstąpił do Samoobrony, by zdobyć z jej listy mandat radnego Sejmiku Województwa Dolnośląskiego.

Kolejne lata Kubackiego w polityce nie były już tak udane. Przegrał walkę o mandat deputowanego w eurowyborach (2004), poległ w wyborach na prezydenta Wrocławia.

Potem - po przenosinach do Polskiego Stronnictwa Ludowego - również nie dostał się do Sejmu (chociaż próbował trzykrotnie), po raz kolejny także nie udało mu się zostać prezydentem Wrocławia.

- Polityka ma pewne rzeczy wspólne ze sportem, np. wstawanie z kolan, umiejętność przełknięcia porażki. Natomiast zasady fair play, poszanowanie przeciwnika i dotrzymywanie słowa to w tym środowisku coś obcego, odbieranego jako słabość. Tu trzeba mieć grubą skórę. Polityka to gra drużynowa. Jeśli ktoś mówi, że może sam coś zrealizować, jest w błędzie. - zaznaczył na łamach "Rzeczpospolitej".

7
/ 8
Fot. Piotr Nowak/Newspix
Fot. Piotr Nowak/Newspix

W 2005 roku Kubacki dał się poznać jak zażarty przeciwnik walk MMA. W programie "Ring" w telewizji TVN krytykował Pawła Nastulę, który wówczas zaczynał przygodę z federacją PRIDE. Twierdził, że to wstyd, że Nastula psuje dobre imię judo.

Dziś żałuje, że otworzył się przed kamerami. - Źle to zostało odczytane. Wystąpiliśmy w telewizji, a mnie to do niczego potrzebne nie było. Później przedstawiciele MMA wyrażali swoje niezadowolenie i krytykowali mnie na różnych forach - powiedział.

Swojego zdania na temat walk w klatce jednak nie zmienił. - W moim przekonaniu MMA nie jest dyscypliną sportową. Może to kiedyś nastąpi. Popularność zawdzięcza sprawnemu marketingowi. Przerażają mnie zachowania zawodników. Pamiętam walkę chłopaka z Krakowa, który leżał nieprzytomny i był okładany przez przeciwnika. Brak reakcji trenera, brak reakcji sędziego - stwierdził w "Rzeczpospolitej".

8
/ 8
Fot. Michał Wargin/East News
Fot. Michał Wargin/East News

Co dzisiaj robi Kubacki? Dwukrotny mistrz świata w judo prowadzi we Wrocławiu, wraz ze swoją żoną Agnieszką, szkółkę sportową.

- Agnieszka zajmuje się głównie dziewczętami, prowadzi treningi z akrobatyki sportowej i aerobik, ja – zajęcia ogólnorozwojowe z elementami judo, według własnej metody. Mam i pięcioletnich urwisów, i dzieci z rozbitych rodzin, z zespołem Aspergera czy padaczką - wytłumaczył.

Kubacki trenuje także dorosłych. - Prowadzę odmianę japońskiej tabaty. Przekrój zawodowy na zajęciach jest ciekawy. Gościmy urzędników, przedsiębiorców, nauczycieli, taksówkarzy i naszych znajomych, byłych sportowców, którzy chcą się zmęczyć i spędzić z nami wolny czas - zdradził.

49-latka coraz częściej ostatnio można również spotkać na zawodach, szkoleniach czy spotkaniach z młodzieżą. Na takie eventy zapraszają go koledzy trenerzy.

Opracował PS

Źródło artykułu: WP SportoweFakty
Komentarze (1)
Marek Mirek
22.04.2016
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Fajna postawa życiowa Panie Rafale, mistrzów w tym co robią po czynnym uprawianiu sportu jest niewielu tym większy szacunek dla Pana - wielkiego wojownika