Syn polskich imigrantów podbił Australię. Chce być najlepszym kulturystą świata

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Josh Lenartowicz w 2013 r. w pełni poświęcił się kulturystyce. Przeszedł na zawodowstwo. Robi błyskawiczne postępy, niedawno zajął drugie miejsce na zawodach w Gdańsku, a wkrótce czeka go rywalizacja na Arnold Classic i w Mr Olympia.

W tym artykule dowiesz się o:

1
/ 9

W miniony weekend w Gdańsku zorganizowano Fit Festival - wielką imprezę, na której prezentowali się przedstawiciele m.in. sportów siłowych czy sztuk walki.

Jedną z atrakcji Fit Festivalu był Levrone Pro Classic IFBB, czyli pierwsza w Polsce gala zawodowej federacji kulturystycznej. Czołowi sportowcy z całego świata prężyli swoje muskuły na gdańskiej scenie. Zwyciężył Amerykanin Cedric McMillan, który zarobił w ten sposób 25 tysięcy dolarów.

Drugie miejsce zajął kulturysta o swojsko brzmiącym nazwisku - Josh Lenartowicz (na zdjęciu). To najlepszy zawodnik Australii, który w ostatnim czasie poczynił ogromne postępy i zamierza być wkrótce numerem jeden na świecie. Za drugie miejsce w Gdańsku otrzymał czek na 12 tys. dolarów.

Nazwisko wskazuje na to, że Australijczyk posiada polskie korzenie. Josh na każdym kroku się do nich przyznaje. Poznajcie jego historię.

2
/ 9

Joshua, bo tak brzmi jego pełne imię, to syn polskich imigrantów. Osiedlili się oni w australijskiej miejscowości Sale, w stanie Wiktoria.

W jednym z wywiadów kulturysta zdradził, że jego przodkowie ucierpieli w czasie II wojny światowej, byli ofiarami Holocaustu. - To szczególnie dotknęło moją rodzinę. Mojego ojca i jego rodziców - mówi Josh, podkreślając: - Moja historia jest polska.

Jako nastolatek interesował się kulturystyką. Na ścianie w jego pokoju wisiały plakaty z gwiazdami tej dyscypliny, m.in. Arnoldem Schwarzeneggerem.

Początki jego przygody z bodybuildingiem były jednak trudne. Dlaczego?

3
/ 9

W Sale, jak podkreśla Lenartowicz (na zdjęciu z polskim kulturystą Markiem Olejniczakiem), nie było żadnych tradycji związanych z kulturystyką. - Pochodzi stamtąd kilku piłkarzy, ale żaden kulturysta. Wszystko przemawiało przeciwko mnie - wspomina w rozmowie z serwisem abc.net.au.

Na siłownię poszedł po raz pierwszy w wieku 14 lat. Od razu mocno się w to wciągnął, ale miał problemy ze znalezieniem fachowych porad na temat odpowiedniego treningu czy odżywiania. Do tego wielu ludzi mówiło mu, by to porzucił.

- Gdy słuchasz ludzi, którzy mówią, byś nie robił tego, co kochasz, to kończy się to tym, że żyjesz cudzym życiem i jesteś nieszczęśliwy - przyznaje. Poszedł własną drogą.

4
/ 9

Ćwiczył przez lata, zbudował masę mięśniową, ale startował tylko w zawodach amatorskich. Marzył zaś przecież o karierze zawodowca.

Przełom nastąpił w 2013 r. Lenartowicz uznał, że czas na męską decyzję. - Uznałem, że jeżeli nie zrobię niczego z moją karierą, to po co spędzać tyle czasu i marnować pieniądze i energię. Pomyślałem, że jeśli będę odnosił sukcesy, to skupię na tym całą uwagę. A jeżeli nie, to zajmę się czymś innym, np. jakąś dziedziną biznesu - stwierdził w wywiadzie z Lorettą Watson.

Akurat się ożenił. Miesiąc miodowy był dobrym czasem do przemyśleń. - Wróciłem z niego i stwierdziłem: "OK, bierzemy się za to na poważnie" - mówi.

Lubi cytować Michaela Jordana i jego słynne hasło. - Ograniczenia, tak samo jak strach, są często tylko iluzją.

5
/ 9

Kartę zawodowca (tzw. pro card) zdobył w marcu 2014 r. Od tej pory przyświecał mu cel: zostać "najlepszym kulturystą, jakiego widziała Australia". Obecnie jest najwyżej sklasyfikowanym zawodnikiem na Antypodach.

Ma na koncie dwa zwycięstwa: w San Marino Pro oraz w IFBB Ferrigno Legacy w Kalifornii. Dzięki temu drugiemu zakwalifikował się Mr Olympia 2016, czyli "Mount Everest" kulturystyki (zawody odbędą się we wrześniu w Las Vegas).

Wkrótce weźmie także udział w dwóch imprezach organizowanych przez Arnolda Schwarzeneggera (przed rokiem na Arnold Classic Australia był dziewiąty).

Teraz ma kolejny cel: być najlepszym nie w Australii, lecz na świecie.

6
/ 9

Odkąd Lenartowicz przeszedł na zawodowstwo, kulturystyka wypełnia jego życie. Czasem śmieje się, że to jak praca na etat. Ćwiczy codziennie.

Tak wygląda jego tygodniowa rozpiska:

Poniedziałek: klatka piersiowa i triceps. Wtorek: plecy i mięśnie brzucha. Środa: mięśnie czworogłowe ud i łydki. Czwartek: mięśnie czworoboczne (kapturowe) i barki. Piątek: ramiona. Sobota: mięśnie dwugłowe ud i łydki. Niedziela: trening wytrzymałościowy i rozciąganie.

Spędza na siłowni od 4 do 8 godzin każdego dnia. Ale ważne jest nie tylko samo przerzucanie ciężarów. Josh bardzo dba o odpowiednią dietę.

7
/ 9

Kulturystyka wiąże się z ponoszeniem niemałych kosztów. Josh, by utrzymać odpowiednią dietę, wydawał ok. 700 dolarów australijskich (ok. 2000 zł) każdego tygodnia. Teraz jest mu łatwiej, bo pozyskał sponsora.

Podkreśla, że pochłania ogromne porcje jedzenia. - To tak jakbyś karmił sześciu czy siedmiu ludzi. Czasem miałem osiem albo dziesięć posiłków dziennie. Uznałem jednak, że sześć posiłków na dzień to obecnie dobre rozwiązanie, by utrzymywać smuklejszą talię - mówi Lenartowicz w rozmowie z abc.net.au.

Przed zawodami musi się szczególnie pilnować. To wtedy pokusa sięgnięcia po coś "niedozwolonego" jest największa.

- Mógłbym jeść czekoladę, sznycle, chipsy. Lubię jeść wszystko to, co... nie jest jedzeniem kulturysty - śmieje się Australijczyk. - Masz pragnienie, jesteś niesamowicie głodny, ale próbujesz to wypierać.

A co Lenartowicz mówi na temat dopingu w jego sporcie?

8
/ 9
Fot. abc.net.au
Fot. abc.net.au

O Joshu zrobiło się głośno kilka tygodni temu, gdy w mediach społecznościowych zamieszczono dwa zdjęcia. Widzicie je powyżej. Zdaniem internautów pokazuje to "nienormalną metamorfozę" kulturysty. Pierwsza fotografia pochodzi z 2013 r., druga z 2015 r.

Lenartowicz został "między wierszami" posądzony o branie sterydów i hormonu wzrostu. Jak na to zareagował? - Nigdy, przenigdy nie oszukiwałem! - zaprzecza. - My, kulturyści, jesteśmy zawsze krytykowani. To wręcz jakaś forma znęcania się nad nami. Gdyby ludzie powiedzieli tak o Michaelu Jordanie czy Tigerze Woodsie, byłoby to oznaką braku szacunku.

Jak więc tłumaczy tak szybki przyrost mięśni? - Lata ciężkiej pracy, a do tego genetyka. Moi bracia też są "duzi", choć nie ćwiczą. Są tak genetycznie obdarzeni - wyjaśnia, po czym dodaje: - Nie ma magicznego napoju. To wymaga lat. Każdy, kto myśli, że możesz osiągnąć taką muskulaturę, biorąc niedozwolone środki, jest w błędzie.

Australijski kulturysta podkreśla ponadto, że wspomniane zdjęcie z 2013 r. zostało zrobione podczas miesiąca miodowego. Wówczas zaplanował dwa tygodnie przerwy od ćwiczeń na siłowni (po raz pierwszy od 10 lat). - I stąd taki efekt - mówi.

9
/ 9

Lenartowicz swoje konto na Instagramie nazwał "King of the gym", czyli "Król siłowni". Rzeczywiście, w miejscu, w którym na co dzień ćwiczy, ma status idola. Koledzy z zazdrością spoglądają na jego muskuły, często proszą go o porady, pytają, jak to jest być zawodowcem.

- Całe życie na to pracowałem - opowiada Lenartowicz, w rozmowie z abc.net.au. - Arnold Schwarzenegger był dla mnie inspiracją. A teraz startuję w jego zawodach. To brzmi surrealistycznie.

Jakie cele stawia sobie w zawodach Arnold Classic i Mr Olympia? Nie mówi o konkretnych miejscach. - Jeśli nie osiągnę rezultatu, który będzie dla mnie oznaczał sukces, i tak będę szczęśliwy. Bo wiem, że dałem z siebie wszystko - kończy australijski kulturysta o polskich korzeniach.

W najbliższy weekend powalczy na Arnold Classic w Columbus, a następnie (18-20 marca) w Arnold Classic Australia w Melbourne.

Zobacz wideo: Tomasz Narkun przed starciem z Brazylijczykiem na KSW 34

Źródło artykułu: WP SportoweFakty
Komentarze (3)
avatar
Michał Wilkos
4.03.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
A może lepiej napisać coś o Tomaszu Marcu, naszym mistrzu świata juniorów... a nie jakiejś " siódmej wodzie po kisielu" ? :)  
avatar
Resoviaczek
4.03.2016
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
avatar
Tom Berger
4.03.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Zara zwymiotuję!