"Hardkorowy Koksu" z sukcesem prowadzi siłownię w Warszawie, zarabia też na odżywkach i suplementach, ale nie zawsze prowadził biznesy właśnie w tej branży. Przed laty otworzył w USA swój warsztat samochodowy, ale nim go na dobre rozkręcił, musiał zamknąć interes.
Robert Burneika zainwestował na sprzęt do warsztatu ok. 50 tys. dolarów, do tego dochodziły koszty wynajmu budynku - 1,5 tys. dolarów miesięcznie. I właśnie problemy z wynajmem doprowadziły do tego, że z biznesu byłego mechanika, a obecnie znanego kulturysty, wyszły nici.
- Po tygodniu, może dwóch, dostałem od właściciela list, że muszę się wyprowadzić z budynku, bo on sprzedaje całość osobie, która nie jest zainteresowana wynajmowaniem warsztatu. I co wtedy? D***. A że na umowie mieliśmy dwa miesiące wypowiedzenia, nie zdążyłem dobrze wynająć warsztatu, a już miałem list od prawnika - opowiada Burneika na swoim kanale na YouTube.
- Prawnie nic nie mogłem zrobić, nie mogłem dać mu też w mordę. To był cham, nic się dla niego nie liczyło, a wcześniej pytałem, czy nie ma żadnych planów, bo szukałem miejsca na dłuższy czas, a nie na trzy miesiące. Zapewniał, że będę w tym warsztacie tak długo, jak tylko będę chciał - wspomina "Hardkorowy Koksu".
- Zostałem strasznie okłamany. Straciłem mnóstwo czasu i pieniędzy. Skończyło się tak, że zostałem bez pracy i z niewielkimi oszczędnościami, bo wszystko wpakowałem w sprzęt i samochody. Byłem w czarnej d****. A gdy nie znalazłem miejsca, przeszła mi chęć na warsztat. Sprzedałem sprzęt za pół ceny - mówi Burneika.
Zobacz też:
Robert Burneika chwali się córką. "Rośnie hardkorowo"
Jak otworzyć wino bez korkociągu? Robert Burneika zna na to sposób
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: 3,5-latka największą fanką Rafała Majki