Therese Johaug liczy na to, że kara, jaką otrzyma za wpadkę dopingową, nie będzie dłuższa niż dwanaście miesięcy. Jeśli tak się stanie, będzie mogła dobrze przygotować się do przyszłorocznych igrzysk w Korei Południowej.
Ostatnio Johaug - która jest tymczasowo zawieszona - poleciała do Pjongczang, by testować olimpijską trasę. W pewnym momencie trafiła na Justynę Kowalczyk. - Ćwiczyłyśmy ten sam podjazd i zjazd, ale każda była zajęta swoją pracą, jak to na treningu. Potem już Therese na trasie nie widziałam, ćwiczyłam z Finkami, Rosjankami, Szwedkami - zdradziła Polka w rozmowie z portalem sport.pl.
Wielkie rywalki się nie przywitały. Do tej sytuacji powraca dziennikarz norweskiej gazety "Dagsavisen" Reidar Sollie. Skrytykował on obie zawodniczki.
- Tak, powinny się przywitać, ściągnąć okulary i porozmawiać ze sobą. Powinny wykorzystać tę szansę. Okazja do tego była optymalna. Nie było w pobliżu konkurentek ani mediów. Koreańska prasa nie zajmuje się narciarstwem biegowym, a przedstawicieli mediów z Norwegii czy Szwecji nie było w Pjongczang z powodu mistrzostw w ich krajach - napisał Sollie.
Autor artykułu w "Dagsavisen" przypomniał, że Kowalczyk, która zaliczyła wpadkę dopingową w 2005 roku, skomentowała w mediach społecznościowych aferę z udziałem Johaug. Polka pokazała bowiem internautom zdjęcie opakowania maści Trofodermin z napisem "doping" (jednym ze składników kremu jest steryd anaboliczny - klostebol), którą Norweżka miała używać na spalone słońcem usta. - Ładne opakowanie tej maści - podpisała fotografię.
- W Pjongczang obie biegaczki miały okazję to wszystko sobie wyjaśnić. Mogły tę sprawę rozwiązać - dodał norweski dziennikarz.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: huknął jak Ronaldo. O golu 16-latka z Realu jest głośno