"Dawid, wracaj". Po tym telefonie życie Kubackiego wywróciło się do góry nogami

Instagram / Na zdjęciu: Marta i Dawid Kubaccy
Instagram / Na zdjęciu: Marta i Dawid Kubaccy

W marcu 2023 roku rodzina Kubackich przeszła przez piekło. Życie Marty, żony polskiego zawodnika, było bardzo zagrożone. W serialu "Skoczkowie" w Amazon Prime Video wrócono myślami do wydarzeń sprzed niespełna dwóch lat.

Była niedziela, 19 marca 2023 roku. Dawid Kubacki przygotowywał się do kolejnego konkursu zaliczanego do klasyfikacji Raw Air. Polak jednocześnie walczył o zwycięstwo w Pucharze Świata z będącym w wybitnej formie Halvorem Egnerem Granerudem.

Na kilkadziesiąt minut przed rozpoczęciem konkursu gruchnęła informacja o wycofaniu się Kubackiego z rywalizacji. Powód? Przyczyny osobiste. Sytuacja od początku wydawała się poważna. Polak miał bowiem szanse na Kryształową Kulę.

Niedługo później wszystko wyszło na jaw. Żona Kubackiego, Marta, trafiła do szpitala (z powodu przyczyn kardiologicznych) w ciężkim stanie. Lekarze walczyli o jej życie po tym, jak jej serce przestało bić. Skoczek nawet się nie zastanawiał i wrócił do Polski.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Wystarczyło jedno zdjęcie. Polska gwiazda rozgrzała do czerwoności

- Sam nie wiem, jak mogę opisać uczucia, które wtedy we mnie były, bo chyba sam nie wiem. To jest coś, co się w głowie nie mieści - mówił Kubacki w ostatnim odcinku serialu "Skoczkowie", który ukazał się w Amazon Prime Video.

Zawodnik przyznał, że gdy dotarła do niego informacja o problemach zdrowotnych jego żony, nie mógł w to uwierzyć. Choć od całej sytuacji minęły już prawie dwa lata, to Kubackiemu nadal jest trudno pojąć, że jego rodzinę spotkało coś takiego.

Dalej to do niego nie dociera

- Do dzisiaj w głowie nie umiem sobie tego poukładać. Człowiek jest na zawodach, rywalizujemy i dostajesz telefon z domu, że twojej żonie stanęło serce, wylądowała w szpitalu i sytuacja jest bardzo zła - kontynuował.

Kubacki po powrocie do naszego kraju od razu udał się do szpitala, w którym znajdowała się jego ukochana. Wspominanie tamtych chwil, mimo upływu niemalże dwóch lat, nadal jest dla 34-latka trudne.

- Kiedy dotarłem do kraju, to pojechałem do szpitala. Na to, co się tam działo, nikt nie jest w stanie się przygotować i... nie mam pojęcia. Jak to sobie teraz przypominam, to mi tutaj staje w gardle, bo nie umiem tego normalnie opowiedzieć - dodaje.

Kubacki, jak i jego najbliżsi, nie dopuszczali do siebie myśli, że życia Marty nie uda się uratować. Jego żona spędziła w szpitalu blisko miesiąc. Wysiłek lekarzy przyniósł oczekiwane skutki i kobieta uszła z życiem.

- Byli lekarze, którzy po drodze podjęli dobre decyzje i finalnie udało się żonę przywrócić do żywych - zaznaczył Kubacki. Warto w tym miejscu dodać, że w pewnym momencie sytuacja była krytyczna.

Wróciła myślami do tamtego dnia

Przed kamerami serialu stanęła także sama zainteresowana. Kubacka opowiedziała o tym, jak wyglądało to z jej strony. 34-letnia kobieta wróciła myślami do feralnego dnia, w którym wszystko się zaczęło.

- Nie jestem w stanie powiedzieć, co się stało. Jedyne, co pamiętam, to że siedziałam na kanapie i powiedziałam, że coś mi słabo. To były moje ostatnie świadome słowa - powiedziała żona polskiego skoczka.

Kubacka nie była świadoma tego, że zmaga się z arytmią serca. To była przyczyna jej problemów zdrowotnych. Co ciekawe, ówczesna 32-latka nigdy wcześniej nie zauważała żadnych oznak sugerujących nadchodzące kłopoty.

- Moja choroba ujawniła się nagle. Po 32 latach. Nigdy o niej nie wiedziałam i nigdy nie byłam w stanie się na to przygotować - zaznacza. O tym, jak bardzo jej życie było zagrożone, świadczą następne słowa.

- Tydzień byłam nieprzytomna. Cztery razy moje serce się zatrzymało w ciągu tego czasu. Dopiero ośmiu dniach od tego zdarzenia zaczęłam cokolwiek sobie przypominać - przyznała Kubacka.

W serialu wystąpił także Edward Kubacki, ojciec skoczka. To właśnie on wykonał telefon do syna i poinformował go o tym, co spotkało jego żonę.

Ten telefon odmienił życie Kubackiego

- Pierwszy telefon: "Dawid, wracaj, bo z żoną jest źle" - zwrócił się Edward Kubacki do swojego syna, po czym ten spakował rzeczy i wrócił z Norwegii.

Cała sytuacja odbiła się także na trenerze polskich skoczków, Thomasie Thurnbichlerze. Austriacki szkoleniowiec przyznał, że było to dla niego trudne, ponieważ mimo tej tragedii, jaka spotkała Kubackich, musiał skupić się na pozostałych zawodnikach i reszcie sezonu.

Cały zespół żył problemami u Kubackich

- Dla mnie to było po prostu: "O mój Boże". Miałem gonitwę myśli. Mimo to trzeba było zapanować nad sytuacją. Trzymać się planu dla reszty zawodników. Znaleźliśmy się w strasznej sytuacji. Dramat Dawida i Marty miał wpływ na cały zespół - mówi.

Mocno tragedię kolegi ze skoczni i jego żony przeżywał także Kamil Stoch, który jest przyjacielem Kubackich.

- Jak się dowiedziałem, że Marcie stanęło serce, to poczułem się jakby podłoga mi zafalowała. Na zasadzie: "Ale jak? Ale co? Przecież to starsi ludzie mają coś takiego, że serce się zatrzymuje. A tutaj młody człowiek, młoda matka, wszystko było dobrze, co się mogło stać?" - wspomina.

Na szczęście wszystko skończyło się dobrze i Kubacka, już ze wszczepionym rozrusznikiem serca, prowadzi normalne życie. Choć to nigdy nie będzie już takie samo jak przed 19 marca 2023 roku.

- Panu Bogu i tym wszystkim ludziom (lekarzom, przyp. red.) trzeba dziękować, bo było naprawdę bardzo źle - podsumował Edward Kubacki.

Dodajmy, że po czasie okazało się, że młodsza córka Kubackich, Maja, ma wrodzą wadę genetyczną serca. Wiąże się to m.in. z podawaniem jej trzy razy w ciągu dnia leków oraz systematycznymi wizytami lekarskimi.

Komentarze (3)
avatar
Katarzyna Kowalik
11.01.2025
Zgłoś do moderacji
5
3
Odpowiedz
Gdyby nie zaciążyła to nie miałaby problemów ze zdrowiem, ciąża i zmiany hormonalne prowadzą do zakrzepów 
avatar
piotr9990
11.01.2025
Zgłoś do moderacji
5
4
Odpowiedz
Jakiemu Bogu xd. 
Zgłoś nielegalne treści