Zadebiutowała w MMA. Ujawniła, czemu nigdy nie powiększy biustu

Instagram / Franciska Szabo / Franciska Szabo
Instagram / Franciska Szabo / Franciska Szabo

Franciska Szabo ma za sobą debiut na gali MMA - Hargita Fight Night w Rumunii. Nim Węgierka odbyła swoją pierwszą walkę, pauzowała przez cztery tygodnie. To efekt tego, co wydarzyło się w trakcie treningu.

W sobotę (30 listopada) Franciska Szabo zadebiutowała w MMA. Kobieta wzięła udział w gali Fight Night w Rumunii. Inauguracyjna walka w klatce zakończyła się w wymarzony dla niej sposób - zwycięstwem.

Jeszcze zanim Węgierka trafiła do świata MMA, już była znana szerszemu gronu odbiorców. 33-latka była bowiem w Power Slap, czyli organizacji promującej pojedynki na "liście" (uderzenia w twarz z otwartej dłoni).

Kilka tygodni temu Szabo musiała zrezygnować z treningów na pewien czas. Wszystko z powodu tego, co wydarzyło się na siłowni. Podczas ćwiczeń kobiecie pękł implant (służy do powiększania biustu) prawej piersi, co skończyło się operacją.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Co za figura! Piękna dziennikarka poleciała na wakacje

"Usunęłam oba implanty, więc teraz jestem płaska. Mój prawy implant został uszkodzony podczas treningu. Wtedy postanowiłam całkowicie się ich pozbyć i zająć się sztukami walki. Za trzy lub cztery lata będę mogła znowu je zrobić" - napisała po całym zdarzeniu na X-ie.

- Nigdy więcej nie zrobię implantów, bo bardzo trudno z nimi trenować. Nie przeszkadza mi, że wydarzyła się coś takiego. Czas rekonwalescencji wynosił tylko cztery tygodnie. Teraz czuję się jeszcze bardziej sobą - mówiła kilka tygodni później w "Daily Mirror".

Szabo żyła z bólem nie tylko podczas treningów, ale także w normalnym funkcjonowaniu. Kobieta odczuwała dyskomfort w różnych częściach ciała. Jak się później okazało, było to spowodowane uszkodzonym implantem.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty