Nepal to kraj położony niemal w samym sercu Himalajów. Jego władze czerpią z tego tytułu wymierne korzyści. Zdobycie konkretnego szczytu wymaga bowiem specjalnego zezwolenia, za które trzeba słono zapłacić.
Udowadnia to dokument nepalskiego Ministerstwa Turystyki, który został udostępniony na profilu Everest News w serwisie X. Zawiera on listę ekspedycji na konkretne szczyty Himalajów od początku marca do piątego kwietnia. Dzięki temu możemy dowiedzieć się, ile pozwoleń łącznie wydano, a także z jakimi zyskami dla skarbu państwa się to wiąże.
A mowa tu o naprawdę dużych sumach. Z dokumentu wynika, że za prawo wejścia na 15 szczytów znajdujących się na terenie Nepalu władze państwa zarobiły prawie 1,5 mln dolarów (ponad 5,9 mln złotych). W tym czasie w nepalskie Himalaje ruszyło 30 ekspedycji, w skład których wchodziło łącznie 264 osoby - 204 mężczyzn i 60 kobiet.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: gwiazdor NBA nie przestaje zadziwiać. Jak on to trafił?
Dokładna analiza dokumentu jasno pokazuje, że główne zyski z "himalajskiej turystyki" Nepal czerpie z tytułu wejść na Mount Everest (na dokumencie najwyższa góra świata nazwany jest w miejscowym dialekcie - Sagarmatha). Okazuje się, że w ciągu nieco ponad miesiąca próbę zdobycia tego szczytu podjęło łącznie 130 śmiałków, którzy za tę szansę musieli łącznie zapłacić 1,367 mln euro (ponad 5,4 mln złotych).
Pozostałe szczyty cieszyły się znacznie mniejszym powodzeniem wśród himalaistów. Wystarczy tylko powiedzieć, że po Mount Evereście drugą najpopularniejszą górą była Annapurna (8091 m n.p.m.), na którą chciało wejść łącznie 25 osób, dzięki czemu budżet Nepalu powiększył się o 45 tys. dolarów (ponad 177 tys. złotych). Szczegółowe statystyki są dostępne w udostępnionym poniżej wpisie.
Czytaj też:
Mamy wideo sprzed 17 lat. Poznajesz legendę polskiego MMA?
Reprezentant Polski został ojcem. Zobacz pierwsze zdjęcie córeczki