Mówisz „liga hiszpańska”, myślisz „Real i Barcelona” – to synonimy nierozerwalnie powiązane ze sobą. Nie ma się czemu dziwić, wszak „Królewscy” to 36-krotni mistrzowie Hiszpanii, a ich rywale ze stolicy Katalonii krajowy tytuł zdobywali w sumie 19 razy. W bieżących rozgrywkach obaj hegemonii znów celują w złoto, choć na razie w rundzie zasadniczej godzi ich Baskonia, która skrzętnie wykorzystuje potknięcia najgroźniejszych rywali i prowadzi w tabeli Ligi ACB.
Baskonia samodzielnym liderem została ledwie kolejkę temu, korzystając na wpadkach i Realu, i Barcelony. Drużyna z Madrytu sensacyjnie uległa na wyjeździe Breogan 72:96, a podopieczni Šarūnasa Jasikevičiusa nie sprostali Bilbao, przegrywając z Baskami na wyjeździe 80:82. Dla obu drużyn były to dopiero piąte porażki w sezonie, mogą jednak okazać się bardzo bolesne, bo rozpędzoną Baskonię dogonić w tabeli będzie trudno, tym bardziej, patrząc z perspektywy drużyny, która w niedzielnym El Clasico nie zdobędzie punktów.
Baskonia sezon rozpoczęła słabo, jeszcze po dziesiątej kolejce okupowała szóstą pozycję w tabeli. Od tamtej pory ekipa z Vitorii rozpoczęła jednak imponujący marsz, nie tylko doganiając wszystkich rywali w ACB, ale i wyprzedzając ich, choć na razie na krótkim dystansie. Baskowie będą najpewniej, obok Lenovo Tenerife, najgroźniejszym rywalem hiszpańskich hegemonów w walce o tytuł. Ale zanim walka o mistrzostwo, w niedzielę „Barca” i Real zmierzą się ze sobą w bezpośrednim starciu.
W tym sezonie obie ekipy rywalizowały ze sobą już czterokrotnie. Wszystko rozpoczęło się we wrześniu meczem o Superpuchar Hiszpanii, w którym Real wygrał po dogrywce 89:83. Trzy tygodnie później Barcelona wzięła rewanż w Eurolidze, zwyciężając w Palau Blaugrana 75:74. Na początku stycznia – w lidze – znów górą była „Barca”, która tym razem sięgnęła po komplet punktów w stolicy, pokonując podopiecznych Chusa Mateo 87:78. Wreszcie pod koniec stycznia Real podjął swoich odwiecznych rywali w rewanżowym meczu Euroligi i tym razem to on był górą, triumfując – po dogrywce – 91:86.
Każdy z tegorocznych El Clasico był więc spotkaniem niezwykle wyrównanym, do wyłonienia zwycięzcy w dwóch z nich potrzeba było dogrywki i także w niedzielę liczymy na podobny scenariusz – mecz na styku, którego losy będą rozgrywały się do ostatnich sekund.
Real w niedzielnym klasyku będzie mógł skorzystać już z usług Antony’ego Randolpha, który blisko rok temu zerwał więzadło i dopiero wraca powoli do gry po długotrwałej rehabilitacji. Do Katalonii z drużyną nie udadzą się jednak najpewniej Sergio Llull, Vincent Poirier oraz Nigel Williams-Goss, którzy zmagają się z różnymi urazami. Z kolei w obozie gospodarzy nie zobaczymy na parkiecie Nikoli Kalinica, który zmuszony jest do absencji spowodowanej kontuzją stopy.
FC Barcelona – Real Madryt w niedzielę 16 kwietnia o godz. 18.30 na żywo w Sportklubie!
ZOBACZ WIDEO: Myśli o NBA kuszą! – wywiad z Adamem Waczyńskim