Biathlonowa sztafeta kobiet była jedną z nadziei na olimpijski medal w Soczi. Reprezentantki Polski pieczołowicie przygotowywały się do tego startu, lecz już po sześciu minutach rywalizacji nie miały żadnych szans na sukces. Podczas pierwszego strzelania aż cztery karne rundy zanotowała Krystyna Pałka. - Patrząc na stratę wynikającą z rund karnych i dobierania amunicji, to dzisiaj z łatwością wygrałybyśmy. To niezrozumiałe dla mnie, skąd taka różnica w strzelaniu, jestem w szoku. Po biegu usłyszałam od trenera, że moje strzały znalazły się pod tarczą. Być może ustawienie broni miało znaczenie - mówiła po biegu Pałka.
Ubiegłoroczna wicemistrzyni świata po sztafecie nie ukrywała smutku. Wszak była najpewniejszym punktem polskiej sztafety. Niemal zawsze w biegu sztafetowym kończyła swój odcinek w czołówce. W dodatku po zawodach kibice nie przebierali w słowach i krytykowali dyspozycję reprezentantki Polski. Kilka dni po biegu sztafetowym Pałka na swoim profilu na Facebooku poinformowała, że niecelne strzelanie było efektem sabotażu.
- Przykro mi to mówić, ale już jest pewne, że przed biegiem sztafetowym ktoś przekręcił przyrządy w moim karabinie. Jeśli się potwierdzi przypuszczenie odnośnie osoby, która to zrobiła będzie to wielki szok dla wszystkich:( - napisała Krystyna Pałka.
Sprawa z pewnością będzie miała ciąg dalszy, o czym będziemy Państwa informować na bieżąco.